29-letni Okene znalazł się pod wodą, gdy holownik, na którym pracował jako kucharz, wywrócił się podczas rejsu po Oceanie Atlantyckim. Do wypadku doszło 30 km od wybrzeża Nigerii. W katastrofie zginęła niemal cała załoga. Do tej pory odnaleziono 10 ciał marynarzy. Jedna osoba wciąż uznana jest za zaginioną. Harrison Okene jest jedynym uratowanym.
Udało mu się przeżyć, bo w jednym z pomieszczeń wywróconego statku powstała niewielka bańka powietrza. Kucharz przez dwa dni, ubrany jedynie w bieliznę, cały czas zanurzony w wodzie, czekał na pomoc. W końcu znaleźli go nurkowie z ekipy ratunkowej.
- Gdy byłem tam w wodzie, w całkowitych ciemnościach, myślałem, że to koniec. Że woda zupełnie wypełni pomieszczenie. Jednak tak się nie stało - powiedział Okene. - Byłem bardzo głodny, ale przede wszystkim spragniony. Słona woda zdarła skórę z mojego języka - dodał. Kucharz wspomina, że mimo absolutnej ciemności dobrze wiedział, że wokół niego znajdują się ciała jego kolegów. - Czułem je. Do łodzi wpłynęła ryba i zaczęła zjadać ciała. Słyszałem ten dźwięk, to był horror - powiedział.
Dopiero po niemal 60 godzinach spędzonych pod wodą Okene usłyszał ratowników. Zaczął uderzać rękami w burtę holownika, by dać im znać, że żyje. Dzięki temu został odnaleziony. - Poklepałem ratownika po ramieniu i machałem do niego. Był w szoku - wspomina Okene.
- Czasem, gdy jestem w domu, mam wrażenie, że łóżko, w którym śpię, tonie - mówi kucharz, który cudem przeżył zatonięcie statku. - Budzę się z krzykiem. Nie wiem, co powstrzymało wodę przed wypełnieniem pomieszczenia, w którym utknąłem. To cud - dodaje.