PRISM dotyczył też Polaków? Sienkiewicz: Sądząc z doniesień prasy z USA, oczywiście tak

System inwigilacji obywateli PRISM, którego istnienie ujawnił światu współpracownik wywiadu USA Edward Snowden, mógł dotyczyć także obywateli polskich. - To jest pytanie, np. czy ktoś, kto obsługuje Google w Polsce, podlegał tym samym regułom. W sieci nie ma krajów. Nie ma granic - mówił w ?Sygnałach Dnia? szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz.

Czy amerykański program PRISM, służący do inwigilowania komunikacji obywatel i, pojawił się w Polsce w jakikolwiek sposób? - zapytał ministra spraw wewnętrznych dziennikarz "Jedynki". - Sądząc z dotychczasowych doniesień medialnych z USA, oczywiście tak. Jeżeli wielkie koncerny współpracowały z rządem - odparł szef MSW. - To jest pytanie, czy ktoś, kto obsługuje Google w Polsce, podlegał tym samym regułom - dodał.

Jak podkreślił Sienkiewicz, "to, co wprowadza rząd USA, może mieć znaczenie dla obywateli Malezji, Polski czy Francji". - Mamy do czynienia z przekroczeniem pewnego przyzwyczajenia, które kazało nam traktować świat jako bezpieczny, gdzie prawa danego kraju obowiązują na terytorium tego kraju. W sieci nie ma krajów. Nie ma granic. Wszyscy obudziliśmy się z wiadomością, że Wielki Brat patrzy - dodał.

"Jak ktoś rozmawia na ulicy, to musi wiedzieć, kto go rejestruje"

Co na to polskie władze? Jak poinformował minister, Polska w tej chwili sprawdza, czy i do jakiego stopnia funkcjonowanie programu PRISM miało wpływ na obywateli RP. Dodał też, że miesiąc temu zgłoszony został projekt ustawy "przeciwko Wielkiemu Bratu".

- To będzie trudne rozwiązanie legislacyjne, ale chcieliśmy ograniczyć możliwość zbierania danych o obywatelu - zapewniał szef MSW. - Jeśli ktoś idzie ulicą i rozmawia przez komórkę, to powinien wiedzieć, kto go rejestruje, co się będzie działo z jego danymi teleinformatycznymi, jaki jest czas przechowywania rozmów, kto jest właścicielem monitoringu i kiedy można go udostępniać służbom państwowym.

Czym jest PRISM?

Program PRISM umożliwił Narodowej Agencji Bezpieczeństwa (NSA) oraz FBI stały pełny dostęp do danych obywateli USA i innych krajów świata gromadzonych przez gigantów nowych technologii: Microsoft i Skype'a, Yahoo, Google, YouTube, Facebooka, AOL i Apple'a - napisały "The Guardian" i "Washington Post" , powołując się na informacje współpracownika amerykańskiej Narodowej Agencji Bezpieczeństwa, specjalistę ds. bezpieczeństwa informatycznego Edwarda Snowdena.

Firmy zaprzeczyły, rząd USA - nie. Skandal od kilku dni nie schodzi z czołówek amerykańskich gazet, ale według sondażu prestiżowego amerykańskiego ośrodka badawczego Pew Research Center większość Amerykanów akceptuje monitorowanie danych telefonicznych, a 45 proc. - poczty elektronicznej.

Więcej o: