Do zdarzenia doszło przed Kancelarią Prezesa Rady Ministrów przy Al. Ujazdowskich po stronie ogrodu botanicznego UW ok. godz. 11. - Z ustaleń policji wynika, że mężczyzna oblał się łatwopalnym płynem i najprawdopodobniej podpalił - powiedział PAP rzecznik komendanta stołecznego policji, asp. Mariusz Mrozek.
- Nic nie mówił, nie protestował, nie krzyczał - mówią w TVN 24 świadkowie, którzy ugasili mężczyznę. Na razie nie wiadomo, jaki jest stan mężczyzny ani co było przyczyną tego dramatycznego aktu. 56-latek trafił do szpitala przy Szaserów w Warszawie.
- Jako pierwsi mężczyźnie pomogli uczestnicy pobliskiej pikiety. Dopiero wtedy na miejsce wezwano pogotowie, policję i inne służby. Początkowo nieprzejezdne były Al. Ujazdowskie w kierunku placu Na Rozdrożu. W tej chwili jest zablokowany tylko jeden pas ruchu - relacjonuje nasz reporter Dariusz Borowicz. Na miejscu jest kilkudziesięciu policjantów, którzy zabezpieczyli teren. Chodnik i ścieżka rowerowa po stronie ogrodu botanicznego, gdzie doszło do podpalenia, są niedostępne dla pieszych i rowerzystów.
W okolicach miejsca, gdzie wydarzył się dramat, gromadzą się przechodnie. - To musiał być akt desperata, nie rozumiem takich ludzi. Jeśli powodem była polityka, to musiała kierować nim chyba głupota - mówi jeden z mężczyzn, który przyszedł na miejsce. Pani sprzedająca obwarzanki tuż przy wejściu do Łazienek Królewskich poinformowała nas, że gdy zjawiła się na miejscu, widziała już tylko karetkę odwożącą ofiarę wypadku podpalenia do szpitala: - Niemal natychmiast zjawiła się policja. Ogrodzili teren.
Jak się dowiedział reporter "Gazety", mężczyzna ma poparzone ciało w 60%. Są to oparzenia III stopnia. Lekarze jego stan określają jako ciężki.