Afgańskie władze poinformowały, że chłopcy po prostu poszukiwali jedzenia na śmietniku, mając nadzieję znalezienia czegoś do jedzenia. Młodszy z nich znany był policji, bo często przychodził po resztki jedzenia, które przekazywał swojej rodzinie.
- Chłopcy już wracali do domów, kiedy dopadli ich talibowie, którzy następnie ścięli im głowy. Obaj byli niewinnymi dziećmi, które nie miały nic wspólnego ani z rządem, ani z siłami kontyngentu zagranicznego - powiedział Jamal Agha, burmistrz dzielnicy Zhari, w której doszło do tragicznego zdarzenia.
Gubernator Kandaharu dr Toryalay Wessa nakazał policji ściganie przestępców "wszelkimi środkami i za wszelką cenę".
Rzecznik talibskich bojowników Qari Yousef Ahmadi odrzucił oskarżenia o dokonanie zbrodni. Talibowie znani są ze ścinania głów swoim wrogom, lecz jak twierdzą, nie zabijają w ten sposób dzieci. Jednak afgańskie władze uważają, że to właśnie oni wykonali egzekucję, która miała być przestrogą dla innych przed współpracą z siłami koalicji.
Prowincja Kandahar, której stolicą jest miasto o tej samej nazwie, jest matecznikiem talibów i miejscem najcięższych walk. Przed rokiem talibowie ścięli głowę i obdarli ze skóry 16-letniego chłopca oskarżonego o współpracę z siłami rządowymi. To samo spotkało także 7-letnią dziewczynkę i 12-letniego chłopca.