Polonista pracuje 40 godz., wuefista - 27. A pensja ta sama. "Niesprawiedliwe i niemądre. Na tym cierpi polska oświata"

Poloniści pracują 40 godz. w tygodniu. Historycy 37,5. Ale wuefiści już tylko 27. A pensje wszyscy mają takie same - pisze "Gazeta Wyborcza". To wynik badań przeprowadzonych na zlecenie MEN. - To niesprawiedliwe i niemądre, podobnie jak inne regulacje w oświacie - przyznaje w rozmowie z TOK FM prof. Krzysztof Konarzewski, były szef Centralnej Komisji Egzaminacyjnej.

Jak donosi "Gazeta Wyborcza" , Instytut Badań Edukacyjnych zapytał nauczyciel z 1300 szkół, ile czasu zajmują im konkretne czynności w pracy: prowadzenie lekcji, przygotowanie do nich, sprawdzanie prac i dodatkowe zajęcia dla uczniów. Okazało się, że poloniści deklarują 40 godz. pracy tygodniowo, historycy 37,5 godz., a fizycy i chemicy 36 godz. Tymczasem wuefiści pracują jedynie 27 godz., choć wszyscy dostają takie same pensje zagwarantowane w Karcie Nauczyciela.

- Oczywiście, że jest to niesprawiedliwe i niemądre, podobnie jak inne regulacje w oświacie - przyznaje w rozmowie z TOK FM prof. Krzysztof Konarzewski, pedagog, były szef Centralnej Komisji Egzaminacyjnej. - Jeszcze w Polsce ludowej przyjęliśmy, że nauczyciel to brzmi dumnie, niezależnie od tego, w jakiej szkole, na jakim poziomie i czego uczy. I tak zrobiono te przepisy.

Czy ta sytuacja może się zmienić? Zdaniem prof. Konarzewskiego nie ma na to szans. Chyba że związki zawodowe zgodzą się na renegocjacje Karty Nauczyciela. - Ale na to się nie zanosi - przyznaje pedagog.

"Na tym cierpi polska oświata"

To jednak nie koniec problemów z nauczycielskimi pensjami. - W Polsce pensja jest przywiązana do szczebla awansu. Jest ujednolicona na terenie kraju, tymczasem koszty utrzymania są ogromnie zróżnicowane. To kolejny przykład, kiedy państwo zbyt głęboko próbuje regulować sprawy pragmatyki zawodowej i sprzeciwia się rynkowi, a także elementarnej sprawiedliwości - podkreśla prof. Konarzewski.

- Na tym cierpi polska oświata - przyznaje pedagog. - Praca w szkolnictwie uważana jest za coś bardzo cennego, ale byłaby dużo bardziej atrakcyjna, gdyby zawierała elementy rynkowe. Tymczasem jest podporządkowana państwowym regulacjom, z których właściwie nikt nie jest zadowolony - wyjaśnia prof. Konarzewski.

Więcej o: