Pierwsza zapowiedź na temat I Kongresu Ruchu Narodowego pojawiła się na ostatnim Marszu Niepodległości 11 listopada. Dziś, siedem miesięcy później, w centrum konferencyjnym przy ul. Bobrowieckiej w Warszawie zebrały się najważniejsze skrajne katolicko-narodowe ugrupowania. Na sali znalazło się ponad tysiąc osób. W przeważającej części to młodzi mężczyźni, wielu pod krawatem - w jaskrawym kontraście do tego, jak zwykle wyglądają uczestnicy demonstracji radykalno-narodowych.
Wśród gości znajdują się m.in. kombatanci, liderzy węgierskiej skrajnie nacjonalistycznej partii Jobbik czy popularny publicysta konserwatywny Rafał Ziemkiewicz. Kongres rozpoczyna odśpiewanie hymnu i modlitwa, w której zgromadzeni proszą "o błogosławieństwo dla swojej pracy i oręży".
Jako pierwszy przemawia człowiek, który - jak zapowiada go Marian Kowalski - "poprowadzi Polskę do lepszej przyszłości", Przemysław Holocher z Obozu Narodowo-Radykalnego. - Nastał początek nowej ery w dziejach Polski - zaczyna. - Żyje w nas duch Bolesława Chrobrego, rycerstwa polskiego, żyje duch powstańców robotniczego Śląska - mówi i dalej przypomina o "polskich hufcach, które 400 lat temu zajęły Moskwę" i polskiej sile gospodarczej, która zwalczała "prusactwo".
Holocher dziękuje zebranym za przybycie. Organizujący się właśnie Ruch Narodowy - który zaraz dopnie swoje struktury na poziomie województw - to według niego wielka siła. - Siła, dla której, jeśli będzie trzeba, chwycę za oręż i stanę w pierwszym szeregu - obiecuje. Cel to oczywiście "odzyskanie Polski".
Odnosi się też do "spadkobierców Okrągłego Stołu". - Boją się nas, bo nie ma nas w kartotekach SB i WSI i nie mogą nas szantażować... Obrzydzeniem napawa nas polityczny ściek zostawiony przez "jaruzelszczyznę" - deklaruje, dodając, że wszystkie partie, które są dziś w Sejmie, sankcjonują okrągłostołowy układ, bo "nie wymaga zbyt wielkiego charakteru" bycie opozycją, mając tylko "milion mniej z dotacji" niż rządzący i krytykować władzę w reżimowych mediach. - Tych, którzy spróbują się do nas dostać, chwycimy za poły płaszcza i wyrzucimy za burtę - ostrzega. - Czołem wielkiej Polsce! - kończy.
Po Holocherze czas na Roberta Winnickiego, prezesa honorowego Młodzieży Wszechpolskiej. - Witajcie najwierniejsi z wiernych! Witajcie synowie i córki wielkiego, wolnego narodu! - zaczyna. I zwraca się do "elit III RP", którym wieszczy, że ich "czas dobiega końca": - Gardzimy wami, politykami z łaski obcych i bogaczami z przekrętów.
I szybko próbuje dać odpór swoim przeciwnikom: - Mówią, że dążymy do chaosu. Wręcz przeciwnie, wręcz przeciwnie... Tworzymy społeczno-polityczną, nieumundurowaną armię, która w Polsce ma przywrócić porządek - zapowiada.
Dalej tłumaczy, jakich zmian chce Ruch Narodowy. We władzy wykonawczej - systemu prezydenckiego albo kanclerskiego. W ustawodawstwie - stop "legislacyjnej biegunce". W sądownictwie - koniec wszechwładzy sędziów. W edukacji - ukrócić "tresurę testów" i wychowywać "w jednoznacznym duchu wartości". W szkolnictwie wyższym - zamknąć "fabryki bezrobotnych". W służbach porządkowych - nie pozwolić, by policji używano do walki z ruchami narodowymi, patriotycznymi i kibicami.
Winnicki następnie rozprawia się z "lewactwem" środowisk Krytyki Politycznej, Ruchu Palikota czy SLD. - To są poglądy i organizacje, które z polskością nie mają nic wspólnego. Tę ideologiczną agresję musimy odeprzeć, tak jak odpychaliśmy bolszewizm i komunizm. Albo my, albo oni. To jest wojna - mówi twardo. Tłum w odpowiedzi wiwatuje.
Prezes wszechpolaków zapowiada też rozpisanie na jesień referendum wśród członków Ruchu Narodowego - działacze będą musieli odpowiedzieć na pytanie, czy organizacja ma przystąpić do wyborów parlamentarnych w 2014 r. Ani Winnicki, ani Kowalski (który deklaruje, że sondaże "nic ich nie obchodzą"), nie wykluczają wzięcia udziału w kolejnym wyścigu do Sejmu, a więc i stania się częścią obecnego systemu politycznego, mimo że zaledwie minuty wcześniej zarówno lider MW, jak i Holocher mówili, że cały ten system to ściek po "jaruzelszczyźnie", którym "gardzą".
Idące gładko wystąpienia liderów kongresu przerywa tylko jeden incydent. Programowe przemówienie na temat gospodarki Krzysztofa Bosaka zostaje przerwane w połowie okrzykiem elegancko ubranego starszego mężczyzny z przodu sali: - Krzysiu, przestań. Zanudzasz nas!
Były poseł LPR niezrażony kontynuuje wystąpienie. Nie upływają jednak trzy minuty, jak po jednej i drugiej stronie rzędu, w którym siedzi mężczyzna, zjawia się kilku ubranych w ciemne garnitury mężczyzn wyposażonych w krótkofalówki i słuchawki bezprzewodowe. Dwóch prosi sprawcę "zamieszania" o opuszczenie sali.
- To ja już nie mogę skomentować jego wystąpienia?! - oburza się adresat prośby.
Ostatecznie niezbyt dyskretna perswazja okazuje się skuteczna. Mężczyzna najwyraźniej ulega, a panowie w ciemnych garniturach - spełniwszy swój obowiązek - oddalają się. - Wycofajcie się - rzuca jeszcze na odchodnym komendę do krótkofalówki jeden z nich.
Artur Zawisza z Prawicy Rzeczpospolitej, który przedstawia program narodowców ws. polityki zagranicznej, nie ukrywa, że priorytet to wyjście z Unii Europejskiej, wypowiedzenie traktatu lizbońskiego i skończenie z "polonofobią". W kontekście tej ostatniej wymienia sprawę prof. Krzysztofa Jasiewicza, który został zwolniony przez PAN za antysemicką wypowiedź dla "Focus Historia Ekstra", w której powiedział, że "Żydzi sami przez wieki pracowali na Holocaust". - Pozdrawiam i składam wyrazy szacunku. Czołem, prof. Jasiewicz! - krzyczy.
- Nie jesteśmy ksenofobami czy frustratami - dodaje po chwili.
Reszta uczestników Kongresu też zdaje się nie mieć wątpliwości, że z ksenofobią czy antysemityzmem Ruch Narodowy nie ma nic wspólnego. Jak deklaruje jeden z uczestników spotkania - krótko ostrzyżony i w bojówkach - "narodowość nie ma znaczenia".
- My nie chcemy podpalać synagog. Nie chcemy walczyć z wierzącymi Żydami, tylko z żydokomuną, taką jak wy - wyjaśnia, odnosząc się do Gazeta.pl.
- My?
- Tak! Wszystkich, którzy nazwą się wrogami Polski, będziemy zwalczać siłą. I nie jest ważne, czy mają garbate nosy, czy nie.