"Jakiegokolwiek święta władze nie wymyślą, kończy się na dąsach, awanturze i burdzie" - Żakowski o podziale Polaków

"Jakoś tak się dziwnie porobiło, że Polska ma jedyny w swoim rodzaju patent na celebrowanie siebie. Wszystkie narodowe święta, które gdzie indziej są wielkimi manifestacjami jedności, wspólnoty i lojalności, w Polsce są manifestacją różnic, podziałów i wrogości" - pisze w "Polityce" Jacek Żakowski.

"Cokolwiek zmieniające się władze robią, jakiekolwiek święta wymyślają, jakkolwiek je legitymizują i organizują, zawsze kończy się na wzajemnych dąsach, awanturze lub burdzie" - pisze w najnowszym wydaniu "Polityki" Jacek Żakowski. Dziennikarz pochyla się nad polskimi świętami narodowymi, które od lat... dzielą Polaków.

"Dzielenie Polaków" jak "wysługiwanie się obcym"

Żakowski podkreśla, że właśnie zarzut "dzielenia Polaków" jest jednym z najpoważniejszych, jakie się dzisiaj komukolwiek stawia w polityce. "Ma z grubsza taki ciężar, jak wysługiwanie się obcym, a większy niż zwykłe złodziejstwo, korupcja czy nieudacznictwo" - zauważa publicysta. Dodaje jednak, że samo marzenie, abyśmy wszyscy działali w jedności jako naród, jest przeciw naszej naturze.

Dziennikarz podaje przykład flag narodowych - że dla Amerykanów ich flaga jest symbolem jedności, dla Brytyjczyków - symbolem obśmianej w kulturze masowej imperialnej dumy, a dla Polaków flaga biało-czerwona to... znak sprzeciwu. "Dla mojego pokolenia flaga wywieszona czy niesiona 'za' to dość pusty rytuał, spełniany pod administracyjnym przymusem. Natomiast flaga niesiona czy wywieszona 'przeciw' to ładunek potężnych emocji zakorzenionych w doświadczeniu Października '56, Grudnia '70, Sierpnia '80 i stanu wojennego" - pisze Żakowski.

Cały tekst w najnowszym wydaniu "Polityki".

Więcej o: