Kilka miesięcy trwało zestawienie wszystkich usterek w najdrobniejszych szczegółach. Następnie znaleziono menedżera, który zgodził się uprzątnąć tę stajnię Augiasza. Hartmut Mehdorn, który dał się już poznać jako dobrze i skutecznie zarządzający menedżer Deutsche Bahn i linii lotniczych Air Berlin, przejął w marcu br. stery na lotnisku BER. Zlecił ekspertom, by obliczyli, ile kosztuje utrzymanie lotniska w tym niedokończonym stanie. Miesięczne koszty utrzymania lotniska-widma wynoszą 20 mln euro. Rocznie to prawie ćwierć miliarda euro.
Te pieniądze są potrzebne na ochronę, prace porządkowe, konserwację, i przede wszystkim na zaopatrzenie w energię elektryczną. Lotnisko dzień i noc jest rozświetlone. Całą dobę pracuje na pełnych obrotach klimatyzacja. Wysokie są koszty jego ochrony.
Port lotniczy BER zużywa więcej prądu niż czynne lotnisko Tegel, gdzie codziennie startuje i ląduje 400 samolotów. Nieczynne lotnisko jest bowiem w pełni oświetlone w dzień i w nocy. Jego otoczenie i drogi dojazdowe są po zapadnięciu zmierzchu iluminowane niczym niegdyś autostrady w Belgii.
Energię pochłania także 750 kontenerów budowlanych, znajdujących się jeszcze na placu budowy. W terminalach i przejściach do samolotów na pełnych obrotach pracują urządzenia klimatyzacyjne. Windy i ruchome schody trzeba wprawiać w ruch przynajmniej kilka razy w tygodniu, by utrzymać ich sprawność. Wyłączono jedynie tablice, na których jeszcze w sierpniu ub.r. wyświetlano fikcyjny rozkład lotów.
Artykuł pochodzi z serwisu ''Deutsche Welle'' .