Borusewicz: "Namówiłem Wałęsę na strajk. To nasze wspólne zwycięstwo". Wałęsa odpowiada

- Lech Wałęsa wykazał podczas strajku wybitne cechy przywódcze. Namówiłem Lecha, by w ten strajk się zaangażował, ale to nie znaczy, że go stworzyłem. On musiał ten strajk ciągnąć, a ja go z tyłu pchałem - powiedział marszałek Senatu Bogdan Borusewicz.- To dobrze, że Borusewicz powiedział prawdę, że byłem przywódcą strajku - odpowiedział Wałęsa w rozmowie z Radiem Zet.

- Nad sprawami strajku w stoczni powinni pracować historycy, a nie politycy. Jestem marszałkiem Senatu, jestem nakierowany na przyszłość. Jedna rzecz stała się dobra w związku z wypowiedziami Lecha Wałęsy. Media znów zainteresowały się tym wielkim zwycięstwem w sierpniu 1980 roku - mówił Borusewicz.

Marszałek dodał, że strajki i zwycięstwo "Solidarności" to historia nas wszystkich i wszyscy mamy do niej prawo. - To jest historia, którą powinniśmy się szczycić. Nie powinna budzić sporów, a przynajmniej nie sporów osobowych.

"Namówiłem Wałęsę na strajk, ale to nie znaczy, że go stworzyłem"

- Zwycięstwo w sierpniu 1980 i to osiągnięcie "Solidarności", czyli doprowadzenie do wolnych wyborów, to najważniejsze wydarzenie mojego życia - wspominał Borusewicz. Podkreślił jednak, że każdy ma prawo do swojej pamięci i swojej oceny.

- Lech Wałęsa wykazał w strajku wybitne cechy przywódcze. Przygotowałem strajk i podjąłem decyzję o jego przeprowadzeniu. Namówiłem Lecha, by w ten strajk wszedł, ale to nie oznacza, że stworzyłem przywódcę tego strajku. Wałęsa musiał mieć cechy przywódcze i je miał, musiał ciągnąć ten strajk, a ja go pchałem z tyłu - wyjaśniał marszałek. Na jego słowa szybko zareagował Wałęsa. W rozmowie z Radiem Zet stwierdził: - To dobrze, że Borusewicz powiedział prawdę, że byłem przywódcą strajku. Były prezydent dodał jednak: Czułbym się jednak bardziej usatysfakcjonowany, gdyby Borusewicz przeprosił, za to, że nie zareagował od razu.

Borusewicz podkreślał, że sukces strajku był rezultatem funkcjonowania całego zespołu. - Współpracowaliśmy, podejmowaliśmy wspólne decyzje - mówił. - Czuję się zobowiązany do ciągłego dziękowania dziesiątkom tysięcy, którzy się dołączyli do strajku i razem z Wałęsą, ze mną, z grupą kierowali "Solidarnością". W czasie strajku trzeba było podejmować trudne decyzje natychmiast i musiały one kończyć się sukcesem - dodał.

"To nie tylko nasze osiągnięcie, że wygraliśmy, że Polska się zmieniła"

- Wtedy mieliśmy szczęście, że taka mała grupa osób miała takie dokonania. Zaczęliśmy prowadzić wielomilionową rzeszę Polaków. To nie tylko nasze osiągnięcie, że wygraliśmy, że Polska się zmieniła - powiedział.

- Jeżeli po tym oświadczeniu ktoś chciałby mnie wciągać w awanturę personalną, to deklaruję, że się nie dam. Dla mnie i mojego pokolenia istotne jest to, co zrobiliśmy wspólnie. Ważne, byśmy tego nie zmarnowali. Jestem w polityce, by tego pilnować - zakończył Borusewicz.

Konflikt przez słowa Krzywonos?

- Jaka była rola Borusewicza podczas strajku "Solidarności"? Prowokator? Agent czyjś? Czy po prostu słaby, nieznający się na rzeczy? - pytał w TVN24 Lech Wałęsa. Kilka godzin później jego Instytut wysłał do mediów oświadczenie, w którym były prezydent tłumaczył się z ostrych słów. Później oświadczył, że nie będzie więcej wypowiadał się w tej sprawie.

Ostre słowa byłego prezydenta były odpowiedzią na słowa legendy "Solidarności" Henryki Krzywonos, która w wywiadzie dla tygodnika "Wprost" przyznała, że co prawda Wałęsa był przewodniczącym strajku w Stoczni Gdańskiej, ale tylko ze względu na swoją charyzmę. - Rywalizacja była od początku. Wałęsa miał dar przekonywania, więc został przewodniczącym. Jednak tak naprawdę to mieliśmy przewodniczącego. Był nim Bogdan Borusewicz. Nieujawniony przewodniczący. Przecież to Borusewicz kręcił tym strajkiem - powiedziała "Wprost" Krzywonos.

Więcej o: