"Rak piersi czy jajników jest - w przypadku Angeliny Jolie - wydarzeniem czysto wirtualnym, a operacja, której poddała się aktorka, jest jak najbardziej realna i niesie ze sobą cały szereg skutków ubocznych czy zagrożeń. Usunięcie jajników, które zapowiada obecnie Jolie, będzie skutkowało w całym jej życiu, a wielu z jej skutków nie da się usunąć, a mastektomia także nie jest usunięciem pryszczy" - pisał w pątek Tomasz Terlikowski w portalu Fronda.pl.
To niejedyny komentarz prawicowych publicystów i polityków. - Mamy do czynienia z pewnym eventem, dramatycznym eventem dotyczącym amputacji całkowitej gruczołów piersiowych. Jeżeli chodzi o piersi i przypadek Angeliny Jolie, to mamy do czynienia z pewnym dziwnym miksem: pewnie pani Jolie nie wygląda mniej sexy, ponieważ wszczepiła sobie implanty - powiedział senator PiS Bolesław Piecha na antenie Radia TOK FM.
- A co, jakby się dowiedziała, że ten antygen może wskazywać na duże ryzyko jajnika? Wytnie sobie jajniki? A gdybyśmy myśleli o raku szyjki macicy, to co? Nie lepiej urodzić jedno dziecko i wyciąć sobie macicę? Nie dajmy się zwariować - kontynuował senator. Następnego dnia jednak swoje wypowiedzi przemyślał i - po oburzeniu mediów - przeprosił za swoje słowa .
Angelina Jolie okazała się świetnym tematem do komentowania również dla dziennikarza Łukasza Warzechy. - Z tą Jolie jakaś kompletna paranoja. Równie dobrze może sobie wyrwać zęby, bo może zdarzyć się próchnica. Wycinanie sobie piersi, bo jest "wysokie prawdopodobieństwo" zachorowania to kwestia dla psychiatry - pisał Warzecha na swoim profilu na Twitterze.
O komentarzach prawicowych publicystów i polityków rozmawiamy z antropologiem profesorem Wojciechem Bursztą.
Prof. Wojciech Burszta *: - Te wypowiedzi są związane z tym, co się nazywa alternatywnym stylem życia. Chodzi o to, że mastektomia Jolie wydaje im się zagrożeniem norm większościowych. Do tego Angelina Jolie jest postacią niezwykle kontrowersyjną, nawet w samym Hollywood. Ma też jedną nieprzyjemną cechę. Jest celebrytką.
Prawica polska nie znosi celebrytów i ludzi bogatych. Nieraz już to udowadniała w swoich wypowiedziach. Każda, nawet najbardziej szlachetna inicjatywa ludzi bogatych nie jest dobrze widziana na prawicy. To, co słyszymy, nie pozostawia wątpliwości, że obyczajowy zaścianek, który jest wpisany w myślenie konserwatywne w Polsce, objawił się z całą mocą. Jestem zbulwersowany ich nieuctwem.
- To element szerszego problemu. Jest taka niewypowiedziana kwestia, która gdzieś tam chodzi po głowie rozmaitym ludziom, że Angelina nie skorzystała z modlitwy do Boga. Nikt tego wprost nie powiedział, ale słyszę, jak brzmi to w tle wypowiedzi tych moralizatorów.
Antropolodzy mówią, że kieruje nimi taka biblijna wersja porządku społecznego i relacji płci. W Biblii jest zapisane, że kobieta jest jałową ziemią, którą mężczyzna zapładnia. Mężczyzna jest sprawcą wszystkiego. Skoro kobieta jest jałowa i tylko przyjmuje dobrodziejstwo, które przynosi mężczyzna, tym samym jest traktowana jako podrzędna istota. Kobieta, oczywiście, może się w swoim kręgu wypowiadać, natomiast reguły i istotę świata wypowiadają mężczyźni.
- Te wypowiedzi są spontaniczne. Oni obawiają się, że pewne normy większościowe przestaną być normami większościowymi. Robią to w każdej dziedzinie, która wiąże się z seksem, prokreacją, a zwłaszcza z autonomią kobiet. Oni czują się rzecznikami pewnej niepisanej większości. Każde tego typu zachowanie wydaje im się interwencją w porządek boski.
* Profesor Wojciech Burszta jest kulturoznawcą i antropologiem kultury. Jest kierownikiem Katedry Antropologii Kultury SWPS i profesorem w Instytucie Slawistyki PAN.