Po materiale z wypowiedziami naszych bohaterów, którzy opowiadali o swoich doświadczeniach z pracą w korporacjach, otrzymaliśmy od was wiele e-maili. Za wszystkie dziękujemy. Dzisiaj publikujemy list Pawła, który trochę inaczej ocenia korporacyjną rzeczywistość.
"Rozumiem utyskiwania pracowników korporacji z Waszych poprzednich publikacji, ale zupełnie nie jestem sobie w stanie wyobrazić, w jaki sposób niejeden z nich miał siłę, aby przepracować w tak nieprzyjaznym środowisku kilka lat" - tak swój list rozpoczyna nasz czytelnik.
"Niestety, szefowie bez kwalifikacji starają się nie zatrudniać ludzi bardziej kompetentnych od nich. Nie jest to typowo polska specyfika. Na całym świecie ludzie niekompetentni boją się tych z odpowiednimi kwalifikacjami. Aby się obronić, stosują mobbing, zasypywanie odmóżdżającymi zadaniami i ciosy poniżej pasa opisywane w poprzednich publikacjach.
Polską specyfiką natomiast jest wysoki odsetek takich osób. Bierze się to stąd, że sami w tym uczestniczymy, eksploatując powiązania sieci nieformalnych. Za pomocą klubu 'znajomych królika' lingwista znajduje przez znajomego pracę w IT, a informatyk w firmie zajmującej się tłumaczeniami technicznymi. Żaden z nich nie jest szczęśliwy i żaden z nich nie jest na swoim miejscu.
Moja 'korporacja'? Duży producent i dostawca energii. Gaz, ropa i wiatraki. Jesteśmy na całym świecie. Pierwszego dnia pracy dostałem kwiaty, co wzbudziło moje podejrzenia. Tak samo jak stół z piłkarzykami, który z początku wydał mi się 'pokazówką'. Nic bardziej mylnego. Siedzę w biurze, mając na sobie T-shirt i krótkie spodenki, w części 'rozrywkowej' koledzy z biura grają w piłkarzyki, a w kuchni mamy zawsze pełną zdrowej żywności lodówkę.
Jestem niezależnym konsultantem, przy czym konsultant nie oznacza faceta od słuchawki. Niezależnym, czyli nie mam szefa. Firma nie ma zamiaru wydawać pieniędzy na kierownika, który będzie stał nad swoimi pracownikami z batem i generując procedury, zamieszanie oraz niemiłą atmosferę, udowadniał, że jest tu potrzebny. Powierzając pracownikowi wgląd i kontrolę nad systemem spajającym wszystkie działy w Europie, zatrudnienie kogoś, kogo podejrzewa się o nierzetelność, mija się z celem.
Przed przyjęciem każdy pracownik wypełnia skomplikowany test psychologiczny. O ile w przytłaczającej większości firm testy tego typu są traktowane po macoszemu, o tyle u nas jest to czynnik decydujący o przyjęciu. Wiele osób odpada ze względu na zbyt 'korporacyjne' podejście do pracy. Rozpychanie na boki? Nie zaobserwowano. Nie ma osoby, której bym unikał lub której nie chciałbym przypadkowo spotkać w kuchni. Ze względu na przyjazną atmosferę nie mam problemu z tym, aby podejść do biurka innego "teamu" i zapytać się o pomoc.
Niedawno po kilku miesiącach zwolniono specjalistę z wieloletnim doświadczeniem. Nie był niekompetentny. Miał dużą wiedzę. Przyszedł jednak z firmy pokroju tych, w których pracują bohaterowie Waszych artykułów. Został zwolniony z dnia na dzień tylko ze względu na to, że był niemiły w stosunku do swoich podwładnych i rozpychał się łokciami przy każdej nadarzającej się okazji.
Zarobki? Nie sądzę, aby wielkość firmy miała na tyle znaczenie. Z pewnością nie takie, aby przypinać jej metkę, spoglądając jedynie na liczbę pracowników. Należy natomiast wziąć pod uwagę to, czy polski oddział jest partnerski w stosunku do innych, czy jest to outsourcing.
Niestety, absolwenci kierunków takich jak np. filologia, kulturoznawstwo czy etnologia, którzy nagle zamarzyli o 'wielkich karierach w wielkich firmach', zwykle są rozczarowani. Lądują na pozycjach takich jak 'IT Consultant', gdzie IT ogranicza się tam do monitorowania zielonych i czerwonych lampek lub odbierania słuchawki i przekierowania użytkownika na następną linię po wyczerpaniu listy kilku standardowych pytań. Każdy z nas podejmuje decyzje i warto zrozumieć, że te ważne, związane z przyszłością, są bardzo wiążące.
Niemniej, z pewnością nie są nieodwracalne. Jeśli nie osiągamy danego celu, znaczy to tylko i aż tyle, iż niewystarczająco tego chcemy. Nie ma sensu obwinianie państwa, środowiska, przywar narodowych, miejsca pracy, wykształcenia, miasta etc. Zawsze można je zmienić.
Jeśli sądzisz, że nie możesz czegoś 'ot tak zostawić lub zmienić, bo...', patrz trzy zdania wyżej. Benjamin Franklin powiedział kiedyś: 'Ci, którzy poświęcają wolność dla bezpieczeństwa, nigdy nie osiągną ani jednego, ani drugiego'. Warto odkryć miliardy wszechświatów, które daje wolność. Choćby po to, aby w serii artykułów o czterdziestolatkach nie czytać 'Ciągle w tym samym miejscu. Wciąż spłacam kredyt. Nie znoszę mojej pracy'.
Pozdrawiam i zapraszam na piłkarzyki".
To już kolejna odsłona naszego cyklu materiałów poświęconych 30-latkom. O jakich sprawach pokolenia wyżu chcielibyście jeszcze przeczytać? Co jest dla was ważne? Jakich tematów dotyczących młodych brakuje wam w mediach? Piszcie do autorek na adresy: agnieszka.wadolowska@agora.pl, anna.pawlowska@agora.pl