Koalicja Fine Gael-Partia Pracy chce, aby irlandzki parlament zajął się liberalizacją przepisów dotyczących aborcji. Rząd przyjął już projekt ustawy i chciałby, by wszedł w życie w lipcu. Obecnie tamtejsze prawo aborcyjne należy do najbardziej restrykcyjnych w Europie. Aborcja jest nielegalna, chyba że zagrożone jest życie (nie zdrowie) matki. Zadecydował tak w 1992 r. Sąd Najwyższy, jednak nigdy nie przyjęto odpowiedniej ustawy, a szpitale boją się przeprowadzić zabieg w jakiejkolwiek sytuacji.
Według proponowanej przez rząd zmiany zabieg aborcji byłby dopuszczalny także wtedy, gdy matka grozi popełnieniem samobójstwa lub zagrożone jest jej zdrowie. Postawa polityków budzi jednak ostry sprzeciw środowiska konserwatystów. Członkini Fine Gael Regina Doherty przyznała w wywiadzie telewizyjnym, że w ostatnim czasie otrzymała liczne wiadomości z pogróżkami. - Jest wiele osób, które chcą spalić mój dom razem z moimi dziećmi w środku, którzy plują na mnie, kiedy pojawiam się w moim kościele na niedzielnej mszy - wyznała. Jak dodała, otrzymała również wstrząsający e-mail z groźbami poderżnięcia jej gardła. - Istnieje bardzo dużo dziwnych osób w tym kraju, które nazywają się katolikami - stwierdziła.
Jak pisze "Irish Examiner", także inni członkowie Fine Gael anonimowo przyznają, że otrzymują groźby. - Tak, otrzymałem kilka - przyznał jeden z polityków.
Zwolennicy liberalizacji przepisów aborcyjnych w Irlandii powoływali się m.in. na głośny przypadek 31-letniej Savity Halappanavar, która w październiku ub.r. w 17. tygodniu ciąży trafiła do szpitala w zachodniej części kraju. Lekarze orzekli, że jej płód umiera, jednak odmówili wykonania aborcji i polecili czekać, aż stanie się to samoistnie. Cztery dni później kobieta zmarła. Ostatecznie śledztwo sądowe wykazało jednak, że zgon nastąpił w wyniku zakażenia krwi i błędów w sztuce lekarskiej. Lekarka opiekująca się chorą przyznała, że nie sprawdziła wyników analiz.
Głośny był również przypadek z 1992 r., kiedy prokurator generalny wystąpił do sądu o zakaz podróży dla zgwałconej przez sąsiada 14-latki, która chciała polecieć do Wielkiej Brytanii i tam dokonać aborcji. Sąd Najwyższy zdecydował, że miałby prawo nałożyć na dziewczynę taki zakaz, ale nie zrobił tego ze względu na jej depresję i chęć dokonania samobójstwa. Sprawa wywołała ogromne kontrowersje w kraju. W kolejnych referendach Irlandczycy zdecydowali się nie ograniczać wolności podróży ciężarnych i umożliwić informowanie o możliwości aborcji w innych krajach.
W 2010 r. Europejski Trybunał Praw Człowieka potępił Irlandię za zmuszenie chorej na raka ciężarnej do wyjazdu za granicę w celu aborcji.