Tomasz Lis w najnowszym wydaniu tygodnika "Newsweek" komentuje coś, co sam określa mianem "histerii". Czyli? Reakcję prawicowych polityków i dziennikarzy na akcję "Orzeł może", akcję "Ratuj maluchy" oraz zegarki ministra Sławomira Nowaka.
"Ojciec Rydzyk i profesor Legutko, bracia mniejsi Karnowscy i publicysta Warzecha - wszyscy oni w czekoladowym orle dostrzegli symbol: oto naród, a przynajmniej jego lemingowo-komorowska część, skarlał" - pisze Lis. A chodzi o akcję zorganizowaną pod patronatem prezydenta Komorowskiego "Orzeł może". Co złego - zdaniem naczelnego "Newsweeka" - widzieli w akcji konserwatyści? "Zamiast patriotyzmu, łez, czynu i krwi - niepoważna błazenada. (...) Głupie lemingi i słoiki zamiast przelewać krew, zechcą może zeżreć czekoladowego orła, a przecież wiadomo, że krwiodawca dostaje czekoladę po oddaniu krwi, a nie zamiast".
Co jeszcze jest wg Lisa histerią? Akcja "Ratuj maluchy", której się sprzeciwia. Organizatorzy tej akcji są w kontrze do pomysłu, aby do szkoły podstawowej szły już sześciolatki. "Tu też odpalono racę histerii niemal bezgranicznej, jakby nieszczęsne maluchy wysłane do szkoły w wieku lat sześciu miały podzielić los dzieci Zamojszczyzny co najmniej" - uważa szef "N". "Histeria to u nas towar codziennego użytku. Zalało Narodowy, bo dachu nie zamknięto - histeria, zegarki ministra Nowaka - histeria, sześć milionów na Madonnę - histeria. Gdyby sześć milionów poszło na inną Madonnę, problemu pewnie by nie było" - wylicza dalej Lis.
Redaktor naczelny "Newsweeka" podsumowuje, że jego zdaniem dzisiaj histeria jest "narzędziem kiepskiej polityki i nieporadnych mediów", które robią ze spraw mało istotnych - duże newsy. "Kiedyś mówiło się o takim zachowaniu "robić z igły widły". Co jednak kiedyś było od normy odstępstwem, dziś normą się stało" - podkreśla Lis.
Cały komentarz w najnowszym wydaniu "Newsweeka".