Niemieckie towary w zawalonej fabryce w Bangladeszu. Firma: Nie wiemy, skąd się wzięły

Pod gruzami fabryki w Bangladeszu, w której zginęło ponad 500 osób, znaleziono między innymi towar niemieckiego dyskontera Kik. Firma zapewnia, że od 2008 roku nie prowadzi żadnych interesów z tą fabryką.

Po zawaleniu się kompleksu fabrycznego w Bangladeszu wysunięto ciężkie zarzuty przeciwko niemieckiemu dyskonterowi Kik. Związki zawodowe podały, że pod gruzami znaleziono tekstylia z metkami Kik.

Jak się okazuje, koncern Kik w ciągu zaledwie ośmiu miesięcy po raz trzeci jest uwikłany w ciężkie katastrofy w fabrykach tekstylnych - podkreślono w informacji "Kampanii czystych ubrań". We wrześniu 2012 roku w fabryce tekstylnej w Pakistanie spłonęło 250 osób. Również tam produkowano na zamówienie dyskontera Kik.

Niemiecki gigant sprzedający tekstylia w ponad 3 tys. sklepów w Europie otworzył swój pierwszy sklep w Polsce. KiK, czyli Kunde ist König (po polsku "klient to król"), to przewodni motyw dostawcy tekstyliów. Wszystkie ubrania można tam kupić za 1 euro. W ofercie sklepów KiK oprócz odzieży damskiej, męskiej, dziecięcej i niemowlęcej znaleźć można kosmetyki, zabawki oraz akcesoria i tekstylia domowe.

Kik jest "zaskoczony i wstrząśnięty"

Dyskonter nie wie, skąd się wzięły pod gruzami wyroby jego marki. - Jesteśmy zaskoczeni i wstrząśnięci, że oprócz tekstyliów innych marek znaleziono pod gruzami budynku Rana Plaza również wyroby Kik - oświadczył przedstawiciel koncernu. Dodał, że od 2008 roku Kik nie prowadzi interesów z dostawcą Rana Plaza. Metki Kik oraz znalezione tekstylia mają być poddane badaniom.

Dotąd tylko jedna firma tekstylna z Niemiec potwierdziła, że prowadziła interesy z fabryką w Bangladeszu. Dyskonter NKD przyznaje, że do jesieni 2012 roku otrzymywał towar od firmy Phantom Apparels, która również miała swą siedzibę w zawalonym kompleksie. Obecnie liczba ofiar wzrosła do ponad 500. Tydzień po katastrofie 140 osoby nadal uważa się za zaginione.

Umowa w sprawie ochrony przeciwpożarowej czeka na podpisanie

"Kampania czystych ubrań" wezwała wymienione firmy, by podpisały międzynarodowe umowy w sprawie ochrony przeciwpożarowej budynków. Tekst porozumienia przed dwoma laty opracowały w Bangladeszu międzynarodowe związki zawodowe i organizacje prawa pracy. - Jest to konieczne, by uniknąć dalszych nieszczęść - podkreśla Kampania. Dotychczas umowę podpisały firmy takie jak PHV (Tommy Hilfiger i Calvin Klein) oraz Tchibo. Kik nie chciał zająć w tej sprawie stanowiska.

Disney się wycofuje

"Kampania czystych ubrań" ostro skrytykowała również TÜV Rheinland, którego pracownicy w latach 2011-2012 aż czterokrotnie badali jedną z fabryk zawalonego później kompleksu. Nie stwierdzili jednak żadnych usterek budowlanych. TÜV Rheinland przyznaje, że kontrolował te fabryki, "ale nie pod kątem uchybień budowlanych, lecz aspektów socjalnych i etycznych".

Po zawaleniu się kompleksu fabryk w Bangladeszu koncern Disneya wstrzymał jako pierwszy produkcję w tym kraju. Wezwał on firmy i licencjobiorców, by wycofali się z "krajów najwyższego ryzyka". Wymienił przy tym Wenezuelę, Ekwador, Białoruś i Pakistan.

embed
embed

Artykuł pochodzi z serwisu ''Deutsche Welle''

Więcej o: