"Na luksus Północy pracują niewolnicy z Południa"

- Konsumpcjonizm Północy i Zachodu może istnieć dzięki, praktycznie rzecz biorąc, niewolnictwu na Południu - mówił w TOK FM Krzysztof Cibor, przypominając dla kogo produkowali ludzie, którzy zginęli w zeszłym tygodniu w zawalonym budynku fabryki w Bangladeszu. Przekonywał, że decyzje nas - konsumentów - mogą zmienić warunki pracy w krajach rozwijających się.

W stolicy Bangladeszu, Dhace, w czwartek runął budynek. Zginęły co najmniej 273 osoby, około 1000 zostało rannych. Znajdujące się w budynku fabryki produkowały dla światowych potentatów odzieżowych, tych samych, których ubrania lądują potem na półkach galerii handlowych i supermarketów krajów rozwiniętych.

Reporter Associated Press znalazł w gruzach odzież marek: Saddlebred, Easy Care Oxford, Next, Tweeti.com oraz LcWaikiki. Dotarł też do informacji o firmach, które produkowały odzież w zawalonym budynku, i o ich kontrahentach - międzynarodowych sieciach odzieżowych. Czytaj więcej - lista fabryk i kontrahentów >>

Polski luksus na barkach Południa

- Konsumpcjonizm, na północnej półkuli, na Zachodzie może istnieć dzięki, praktycznie rzecz biorąc, niewolnictwu na Południu - mówił w TOK FM Krzysztof Cibor, redaktor naczelny portali Ekonomiaspoleczna.pl i bezrobocie.org.pl. Dotyczy to także Polski: - Z punktu widzenia ludzkości w Polsce żyjemy w luksusie. I na ten luksus pracują niewolnicy lub bardzo słabo wynagradzane osoby gdzieś na Południu - dodaje. Cibor ma jednak nadzieję, że doszliśmy do pewnego punktu kulminacyjnego: - Ta sprężyna powinna zacząć się luzować - uważa.

 

Można kupować "fair"

Jak unikać kupowania produktów, które zostały wyprodukowane w skandalicznych warunkach? Najprościej szukać metek certyfikatem Fair Trade. - To najbardziej znany certyfikat, ale jest ich więcej. Kupując taki produkt, ostateczny klient ma pewnego rodzaju gwarancję, że osoba, która to wyprodukowała, nie została przez nas wykorzystana; że nie są łamane prawa pracownicze, prawa człowieka, gdzie nie jest nadużywane środowisko - tłumaczył Cibor.

- Ale w systemie Fair Trade też zdarzają się wynaturzenia - zwrócił uwagę prowadzący program "Post factum" Paweł Sulik. - Każdy system certyfikacyjny nie ma stuprocentowej kontroli - przyznał Krzysztof Cibor. - Ale mimo wszystko jest to pewien ruch w dobrą stronę. Im więcej będzie klientów, którym zależy produktach wytwarzanych etycznie, sprawiedliwe, z tym większym ostracyzmem będą się spotykały takie wynaturzenia - uważa.

Polacy jeszcze się nie nasycili?

Jeśli chodzi o najbliższą perspektywę, Cibor nie jest optymistą. Przynajmniej jeśli chodzi o polskich "przeciętnych" konsumentów. - W Polsce ciągle jest problem, że wciąż dla nas cena jest bardzo ważnym aspektem przy wyborze. To jest w sumie zrozumiałe, bo nie zarabiamy bardzo dużo, a chcemy mieć coraz więcej, bo sąsiedzi mają - mówił w TOK FM.

- Osoby świadome problemu uprawiają własne bojkoty, ale na generalny bojkot nie jesteśmy jeszcze gotowi. Coś takiego się dzieje na Zachodzie. Myślę, że do tego dojdziemy, kiedy już nasycimy nasze półki, kiedy już będziemy wiedzieli, że pozyskiwanie nowych rzeczy niekoniecznie nas wzbogaca. Wtedy pomyślimy, czy nie moglibyśmy pomóc tym pół-niewolnikom, którzy dla nas pracują - przewiduje Cibor.

Bluzka za 30 zł? Tyle kosztowało jej zebranie, przetworzenie?

Jeśli zaczniemy bojkotować produkty np. z Bangladeszu, to ten eksport po prostu zniknie, a kraj przecież żyje z produkowania tanio rzeczy - tak brzmi najpopularniejszy argument przeciwko bojkotowi produktów wytwarzanych "nie fair". - To nie chodzi o to, że przestaniemy w ogóle kupować, będziemy potrzebowali tych rzeczy. Być może nie będziemy kupowali koszulki za 30 zł, a za 90 zł, dlatego, że tyle realnie kosztuje jej wyprodukowanie - jeżeli zapłacimy godziwą cenę osobie, która zbiera bawełnę, później ją przetwarza, szyje... - wyliczał Cibor. - Zmiana zachowań konsumenckich wcale niekoniecznie musi się odbić negatywnie na sytuacji tych osób - uważa.

Jak podkreślał gość TOK FM, niektóre globalne marki też już się zmieniają, pojawiają się półeczki ze znakiem Fair Trade. - Jeszcze kilkanaście lat temu główna konkurencyjność chińskich produktów polegała na ich niskiej cenie. Dziś w Chinach poszczególni producenci także dostrzegają to, że trzeba produkować rzeczy z zachowaniem podstawowych norm, bo klienci z Europy, Ameryki Północnej zwracają coraz częściej na to uwagę - podkreślał.

Zamieszki po tragedii

Następnego dnia po zawaleniu się budynku w stolicy Bangladeszu, Dhace, doszło do zamieszek i starć z policją . - Setki tysięcy protestujących zaatakowało fabryki na przedmieściach Dhaki i przewracało samochody - pisze agencja AFP. - Sytuacja jest niestabilna. Setki tysięcy robotników uczestniczy w manifestacji. Do rozpędzenia tłumu użyliśmy gumowych kul i gazu łzawiącego - poinformował funkcjonariusz banglijskiej policji.

Więcej o: