Jedna z interpelacji: Jezus "wyprodukował w Kanie Galilejskiej aż sześć stągwi wysokiej jakości trunku". "Czy do pomyślenia jest, aby w szkole wbrew ustawie o wychowaniu w trzeźwości dawano przykład produkcji alkoholu, w dodatku nazywając to cudem?". - Czy naprawdę pan sądzi, że zamiana wody w wino to istotny problem wychowawczy w nauczaniu polskiej młodzieży? - pytała Dominika Wielowieyska.
- Oczywiście, że nie. Problemem jest sposób traktowania religii w polskich szkołach. Programy nauczania określa Episkopat, a nie władza administracyjna, która odpowiada z programy nauczania w Polsce. Problemem jest to, że jak ktoś nie chce chodzić na religię, to nie ma lekcji etyki. Problemem jest to, że ta religia jest w środku programu dnia, a nie na początku lub na końcu, jak miało być - tłumaczy Siwiec.
- Posłowie, którzy piszą te interpelacje, sprowadzili to do absurdu. Ale to pokazuje bezradność państwa, które skapitulowało przed Kościołem w tej sprawie. Chodzi o to, by państwo podniosło się z kolan. I nic więcej. Chodzi o to, by minister, który opowiada bzdury o tym, że nikt wskutek lekcji religii nie utonął, zastanowił się nad tym, co on zrobił, by w sposób godny uczyć religii i jednocześnie szanować osoby o innych poglądach - mówi Siwiec.
Poseł Piotr Chmielowski z dwoma kolegami z Ruchu Palikota dręczą Ministerstwo Edukacji interpelacjami o lekcjach religii. Od grudnia napisali ich pięć, prawie każdą o cudzie. Martwią się, że propagują one pijaństwo albo okrucieństwo - napisała "Gazeta Wyborcza".
A MEN na zapytania odpowiada. Np. na pytanie o niebezpieczeństwa płynące z lekcji o chodzeniu po wodzie wiceminister Przemysław Krzyżanowski odpisuje całkiem serio: "Ministerstwu Edukacji Narodowej nie są znane przypadki utonięć bądź zagrożenia zdrowia dzieci i młodzieży, które miałyby być spowodowane podjęciem prób naśladownictwa Jezusa kroczącego po wodzie".