25-letni dziś Marcin K., pierwsza polska ofiara księdza pedofila, która będzie w sądzie domagać się zadośćuczynienia od kurii twierdzi, że przełożeni jego oprawcy wiedzieli o praktykach księdza i nie zareagowali. W rozmowie z TOK FM mówił - powołując się m.in. na zeznania świadków w procesie - że sygnały pedofilskich o skłonnościach księdza R. docierały do kurii w okresie, gdy na jej czele stali kard. Nycz i bp Gołębiewski.
Po wywiadzie z Marcinem K. próbowaliśmy skontaktować się z hierarchami w tej sprawie. Bez skutku. Stanowisko w sprawie Marcina K. udało się uzyskać "Tygodnikowi Powszechnemu".
Kard. Kazimierz Nycz odpiera zarzuty. Zapewnia, że nic nie wiedział o skłonnościach pedofilskich księdza Zbigniewa R. (skazanego prawomocnym wyrokiem w 2012 r.). "Za pośrednictwem rzecznika kurii warszawskiej, ks. Rafała Markowskiego, przekazał, iż za jego czasów w Koszalinie nie istniał problem pedofilii w odniesieniu do księdza R. mówiono natomiast o skłonnościach homoseksualnych" (za to ks. R został wydalony z kurii) - czytamy w tekście Konrada Sawickiego w "Tygodniku Powszechnym" .
Jednak na pewno o skargach na ks. R. wiedział przynajmniej jeden z księży pracujących w kurii w czasie, gdy biskupem koszalińsko-kołobrzeskim był właśnie obecny metropolita warszawski - kard. Nycz (2004-2007).
Wiemy o tym z zeznań w sądzie dziennikarza Roberta Dziemby. Potwierdził to w oświadczeniu : "W 2006 lub 2007 roku, gdy pracowałem jako dziennikarz Radia Kołobrzeg, zgłosili się do mnie rodzice molestowanego chłopca. Twierdzili, że molestował go R. Zaproponowałem, że spotkamy się wspólnie z prokuratorem rejonowym, tam zgłoszą sprawę, a ja to nagłośnię. Następnego dnia sprawa została odwołana, rodzice nie chcieli iść do prokuratora, nie mieli zaufania do śledczych. Zażądali anonimowości i ją dostali. Ponieważ jednak sygnał był niepokojący, skontaktowałem się z jednym z księży z Kurii Biskupiej w Koszalinie".
Dziemba zaznacza jednak, że nie rozmawiał bezpośrednio z biskupami w diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej.
TOK FM udało się ustalić z dużym prawdopodobieństwem, któremu księdzu Robert Dziemba powiedział o skargach na księdza Zbigniewa R. i... udało nam się z nim skontaktować. Nie chciał jednak rozmawiać na ten temat, nie chciał też odpowiedzieć na pytanie, czy przekazał tę informację ówczesnemu biskupowi koszalińsko-kołobrzeskiemu, a obecnie metropolicie warszawskiemu, kard. Kazimierzowi Nyczowi. Pytany przez nas wprost, czy wiedział o skargach na ks. Zbigniewa R., nie potwierdził ani nie zaprzeczył.
Do kurii miały trafiać skargi na ks. Zbigniewa R. już wcześniej. Marcin K. mówił nam o młodym wikarym, który już w 1999 r. (gdy na czele kurii stał abp Marian Gołębiewski) miał zawiadomić kurię o postępowaniu ks. R. Gdy nie spotkało się to z reakcją władz kościelnych, młody ksiądz porzucił kapłaństwo.
Ale abp Gołębiewski twierdzi, że takie informacje do niego nie dotarły: "Jeśli dobrze pamiętam - mówi "TP" - ks. R. otrzymał ode mnie upomnienie kanoniczne w roku 2001 z zagrożeniem kary kościelnej. Ponieważ postawa ks. R. zmieniła się po tym upomnieniu, pełnił dalej swoje funkcje. Upomnienie nie odnosiło się do kwestii pedofilii, ponieważ informacji o takich czynach w czasie pełnienia mojej posługi w Koszalinie nie posiadałem. Informacje takie pojawiły się później, już po moim odejściu z Koszalina" - czytamy w najnowszym numerze "Tygodnika Powszechnego"
Molestujący Marcina K. ks. Zbigniew R. został skazany na dwa lata bezwzględnego pozbawienia wolności - taki wyrok wydał sąd II instancji w grudniu 2012. Skazany miał się stawić w areszcie śledczym w Koszalinie 20 marca. Jednak - jak ustaliło TOK FM - dzień wcześniej, 19 marca, do sądu wpłynął wniosek o odroczenie odbywania kary. Zbigniew R. uzasadniał swój wniosek złym stanem zdrowia. Do dziś nie trafił do więzienia.
Ks. R. został usunięty z parafii w 2008 roku. Jak ustaliliśmy, oficjalnym powodem tej decyzji były nie skłonności pedofilskie, lecz to, że utrzymywał kontakty homoseksualne z dorosłym mężczyzną. W 2009 roku - gdy nie zgodził się na proponowane przez biskupa "leczenie" - został suspendowany (zawieszony w obowiązkach księdza). Biskup diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej ks. Edward Dajczak zapewniał ofiarę księdza Zbigniewa, że gdy w 2007 roku objął tę funkcję, nie otrzymał żadnego sygnału o pedofilskich zachowaniach proboszcza, jedynie o tym, że utrzymuje stosunki homoseksualne. Jak powiedział, o wszystkim dowiedział się z listu Marcina K. do kurii, który wpłynął w 2009 roku, gdy księdza R. nie było już w kurii.