Studentka zaocznej polonistyki pisała pracę magisterską półtora roku temu. Kilkanaście dni przed terminem złożenia pracy nagrała rozmowę telefoniczną ze swoim promotorem. Studentka: - Mówił pan, że nasze spotkania miałyby od teraz odbywać się odpłatnie, ale nie ustaliliśmy, ile miałyby kosztować. Mówił pan, że pomiędzy 300 a 600 zł. Chciałabym wiedzieć dokładnie, bo muszę się przygotować.
Profesor: - To jest teraz nieporozumienie, nie mówiłem o cenie za spotkanie. Mówiłem całościowo. Za całość pracy: przygotowanie, opracowanie, skonsultowanie z panią - mówił profesor. Studentka przekazała nagranie dziekanowi Wydziału Filologii Polskiej. Sprawą zajął się rzecznik dyscyplinarny UAM.
Wersja studentki: profesor kilka godzin wcześniej zażądał od niej pieniędzy. Rozmowę nagrała, by mieć dowód. Wersja profesora: to prowokacja studentki, która chciała zyskać więcej czasu na dokończenie pracy.
Cały artykuł przeczytasz w dzisiejszej "Gazecie Wyborczej".