Nawet setki tysięcy istnień pozbawionych życia, handel embrionami i poddawanie ich eksperymentom kończącym się uśmierceniem - tak zdaniem Jarosława Gowina wygląda sytuacja związana z brakiem regulacji dotyczących in vitro. Medialna burza zaczęła się po jego komentarzu do sprawy poznańskiej kliniki, w której znaleziono pusty pojemnik używany do przechowywania zarodków.
To właśnie szef tej kliniki złożył do prokuratury doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa "spowodowania uszkodzenia ciała dziecka poczętego lub rozstroju jego zdrowia zagrażającego życiu" (art. 257a kk). Poprzedni właściciel kliniki okulistycznej prowadził też klinikę leczenia bezpłodności, w której dokonywano zapłodnień metodą in vitro. Od 2005 r. zrezygnowano z tej części działalności.
Po przejęciu kliniki przez nowego właściciela podczas sprawdzania dokumentów znaleziono fakturę na zakup ciekłego azotu datowaną na 2008 r. - Tej substancji w ogóle nie używa się w okulistyce, jest natomiast wykorzystywana do utrzymywania w niskiej temperaturze zarodków - wyjaśnia Magdalena Kalinowska, rzeczniczka kliniki Lexum.
Podczas kontroli pracownicy znaleźli też pojemnik, który mógł służyć do przechowywania zarodków. - Nie stwierdziliśmy w nim obecności ciekłego azotu. Nie wiemy też, czy były w nim przechowywane zarodki. Nie mamy wystarczających kompetencji, żeby to określić, dlatego skierowaliśmy sprawę do prokuratury - mówi Magdalena Kalinowska. Podkreśla jednak, że nie było mowy o żadnych 10 tys. zarodków, które miały być zniszczone. Nie wie też, skąd wzięły się liczby przytaczane przez ministra.
Tymczasem Jarosław Gowin twierdzi, że przypadek poznańskiej kliniki to tylko jeden z przykładów na to, co dzieje się w klinikach in vitro. - W polskich klinikach in vitro dzieją się rzeczy piękne. Ale wszystko wskazuje też na to, że dzieją się rzeczy straszne - powiedział minister Gowin. Chodziło nie tylko o niszczenie embrionów, ale też o sprzedawanie ich za granicę.
Minister dodał też, że nie jest to sprawa nowa. - O tym, że wszystko wskazuje na zjawisko handlu embrionami, mówiłem wielokrotnie w przeszłości - podkreślił. O sprawie mieli go informować sami lekarze pracujący w klinikach leczenia niepłodności, z którymi konsultował się 5 lat temu, przygotowując projekt ustawy bioetycznej.
Gowin zaznaczył jednak, że nie zamierza w tej sprawie składać doniesienia do prokuratury. - Handel zarodkami nie jest w Polsce zakazany, mamy w tej dziedzinie lukę prawną - stwierdził. Podkreślił jednak, że nigdy o sprzedanie zarodków nie oskarżył poznańskiej kliniki Lexum.
W rozmowie z dziennikarzami Jarosław Gowin podtrzymał też stwierdzenia o sprowadzaniu przez Niemcy zarodków do badań i eksperymentów, które często kończą się ich śmiercią. Nie przytoczył jednak żadnych konkretnych faktów, które miałyby potwierdzać, że rzeczywiście do takiego "importu" dochodzi.
W dodatku w Niemczech obowiązują regulacje unijne, a co za tym idzie - nie są możliwe eksperymenty dokonywane na sprowadzanych z zagranicy embrionach. Eksperymenty mogą być przeprowadzane tylko na komórkach macierzystych pobranych z zarodków.
I wyłącznie takie komórki, a nie zarodki, mogą być sprowadzane przez niemieckich naukowców. Ich pobieranie jest w Niemczech zakazane. Zakazane jest też kupowanie komórek macierzystych - mogą być przekazywane nieodpłatnie.