Bogusław Seredyński został zatrzymany przez agentów CBA w 2009 roku. Razem z Weroniką Marczuk. Ich sprawą zajmował się m.in. słynny agent Tomek, a dziś poseł PiS, Tomasz Kaczmarek.
W piątek sąd przyznał Seredyńskiemu prawie 500 tys. Były szef Wydawnictw Naukowo-Technicznych do dziś nie może znaleźć pracy. Przyznane przez sąd pieniądze to równowartość 40 pensji, które otrzymywałby za swoją pracę w wydawnictwie. 50 tys. zł to zadośćuczynienie.
- Może poseł PiS Tomasz Kaczmarek z własnej kieszeni część tych pieniędzy wyłoży? Bo za ekscesy Centralnego Biura Antykorupcyjnego, pod kierownictwem niezłomnego Mariusza Kamińskiego, przychodzi nam drogo płacić. I nie widzę powodu, żeby wyłącznie podatnicy płacili, za te zabawy panów bez profesjonalnego przygotowania - mówiła Janina Paradowska w "Poranku Radia TOK FM".
PiS odszedł, a w Kamiński w CBA trwał
Dziennikarka "Polityki" zwróciła też uwagę, że także na rząd Donalda Tuska spada odpowiedzialność za to, co działo się w Centralnym Biurze Antykorupcyjnym. - W 2007 roku zmieniła się koalicja, ale Mariusz Kamiński trwał na stanowisku. I trwały praktyki spektakularnych zatrzymań - stwierdziła Paradowska.
Spektakularne zatrzymanie Seredyńskiego i Marczuk skończyło się porażką CBA. Bo choć prokuratorzy postawili im zarzuty korupcyjne, śledztwo umorzono. W batalii byłego prezesa Wydawnictw Naukowo-Technicznych o odszkodowanie nawet śledczy przyznali, że pieniądze należą się Seredyńskiemu... Domagał się on 1,5 mln zł zadośćuczynienia za doznaną krzywdę i ponad 500 tys. zł odszkodowania za straty moralne i materialne.
