Lis w związku z zeszłotygodniowym pogrzebem byłej premier Wielkiej Brytanii, postaci niejednoznacznej, której testament polityczny ukształtował wielu polityków na całym świecie, zastanawia się w "Newsweeku" nad polską klasą polityczną; nad jej zasadami i tym, czy kiedykolwiek one są stosowane.
Lis porównuje przywództwo Thatcher z polskimi realiami: "10 kwietnia prezydent i premier symbolicznie oddali Polskę we władanie panom Kaczyńskiemu i Macierewiczowi. Zamiast zademonstrować przywództwo, które wcale nie wyklucza się z powściągliwością nad grobami ofiar katastrofy, zeszli z ringu" - pisze i zastrzega, że nie tak powinno wyglądać upamiętnienie ofiar. "Ale zgoda, pod osłoną murów prezydenckiej kaplicy i pod osłoną porannych ciemności na pewno było spokojniej" - dodaje Lis.
Zdaniem Lisa tak jak przewidywalność w polityce jest ważna, tak... nie byłoby źle, gdyby polscy politycy zaskoczyli... swoją wielkością. "Premier Tusk pytany kiedyś przeze mnie w wywiadzie, jak chciałby być zapamiętany, odpowiedział: jako 'fajny gość'. Ciekawe, czy lady Thatcher przyszło kiedyś do głowy, że chciałaby być zapamiętana jako 'fajna babka'" - zastanawia się naczelny "Newsweeka".
Dziennikarz podsumowuje: "Gdy jej [Thatcher] ministrowie tracili nerwy i uznawali jej kurs za zbyt twardy, mówiła otwarcie, że są mięczakami. (...) 'To facet z cyckami' - powiedział o niej brutalnie jeden z oponentów. Jeśli już, w tej poetyce, to przywódca z cyckami. Albo inaczej. Przywódca. Polityk. Ktoś. Po prostu".
Cały komentarz w najnowszym wydaniu "Newsweeka".