Twitter najszybciej poinformował o tym, co wydarzyło się w Bostonie. Błyskawicznie można było znaleźć zdjęcia i aktualne informacje. Stał się też platformą wsparcia, pełną ofert pomocy. Pokazał, jak piszą Amerykanie, "prawdziwy Boston", pełen empatycznych życzliwych mieszkańców, zjednoczonych w tragedii.
"Jeden z maratończyków powiedział mi, że po zamachu był wielokrotnie pytany przez mieszkańców, czy potrzebuje wziąć prysznic lub przenocować", czytamy w jednym z wpisów na Twitterze. Krąży też wpis o dwóch pastorach, którzy na miejscu, chodząc z biblią oferowali wsparcie.
Pomoc maratończykom oferowały także lokalne restauracje. Jedna z nich na Twitterze pisała m.in. o darmowych napojach i możliwości skorzystania z łazienki.
Amerykańska solidarność w sieci widoczna była nie tylko na Twitterze. Google opracowało specjalną stronę umożliwiającą poszukiwanie osób biorących udział w maratonie, potem pojawiła się kolejna z ofertami darmowego noclegu dla maratończyków.
Twitter stał się też miejscem składania kondolencji. Od różnych osób odbierał je Stephen D. Mull, ambasador USA w Polsce. Później wszystkim zbiorczo podziękował: "Ogromne podziękowanie dla polskich przyjaciół, którzy dziś wieczór wyrazili solidarność i współczucie po wydarzeniach w Bostonie - doceniamy!".
Trzy osoby nie żyją, a 150 zostało rannych w wyniku dwóch wybuchów w Bostonie. Do eksplozji doszło ok. godziny 14.45 czasu lokalnego podczas maratonu w Bostonie >>
Tragedia na Maratonie Bostońskim: kluczowe fakty | relacja na żywo | relacje świadków | zdjęcia | poszukiwania sprawców | relacje wideo