Jeden z dziennikarzy "The Boston Globe" opisuje tragiczną historię śmierci chłopca, o której opowiedzieli mu strażacy. - Wyszedł przytulić swojego ojca, kiedy ten przekroczył linię mety. Tata poszedł dalej, a chłopiec wrócił na chodnik, do swojej mamy i siostry. I wtedy wybuchła bomba. Chłopiec zginął.
Rodzina Martina trafiła do szpitala. Matka jest ciężko ranna, sześcioletnia siostra straciła w wyniku wybuchu nogę.
Rodzina mieszka w Dorchester, jednej z największych dzielnic w Bostonie. Aktywnie działali w lokalnej społeczności. Przyjaciele i sąsiedzi zorganizowali tam nocne czuwanie w ich intencji.
,br>Świeczka paląca się przed domem rodziny.
Bardzo dużo kondolencji pojawiło się też w internecie. Wyrazy współczucia przekazywali rodzinie Martina użytkownicy Twittera.
W poniedziałek na mecie Maratonu Bostońskiego doszło do dwóch eksplozji. W zamachu zginęły co najmniej trzy osoby, 144 zostały ranne. Na razie nie wiadomo, kto i dlaczego dokonał ataku.
- Dzisiaj żaden z nas nie jest republikaninem czy demokratą. W dni takie jak ten wszyscy jesteśmy Amerykanami, zjednoczonymi w trosce o naszych rodaków - powiedział Obama. Prezydent zapewnił Amerykanów, że służby federalne działają na pełnych obrotach, aby opanować sytuację w Bostonie. - Odpowiedzialni za wybuchy poczują pełny ciężar sprawiedliwości - dodał.
Tragedia na Maratonie Bostońskim: kluczowe fakty | relacja na żywo | relacje świadków | zdjęcia | poszukiwania sprawców | relacje wideo