Ekspert ds. bezpieczeństwa: To był dobry cel dla terrorystów każdej maści - islamistów, skrajnej prawicy...

- Możliwe, że amerykańskie służby posiadają już jakieś informacje, ale nie ujawniają ich opinii publicznej. Możliwe też, że są jeszcze niepełne. A nie dzielą się z nimi, bo ważne, by zdobyć dowody. To może być element amerykańskiej gry, głównie propagandowej i psychologicznej - uważa ekspert Biura Bezpieczeństwa Narodowego Krzysztof Liedel.

Trzy osoby nie żyją, a 144 zostały ranne w wyniku dwóch wybuchów w Bostonie. Do eksplozji doszło ok. godziny 14.45 czasu lokalnego podczas maratonu w Bostonie - więcej >>>

Wojciech Grejciun, Gazeta.pl: Minęło już ponad 10 godzin od zamachu w Bostonie. Wciąż nie znamy sprawców ani organizatorów. Długo?

Doktor Krzysztof Liedel, ekspert Biura Bezpieczeństwa Narodowego. - To nie jest długi okres. W początkowej fazie przede wszystkim dba się o życie i zdrowie ludzi, którzy się tam znajdują. Nigdy nie można wykluczyć, że sprawcy będą planowali kolejne zamachy. Trzeba wszystkie informacje sprawdzać na bieżąco, weryfikować, by zminimalizować ryzyko kolejnych zamachów. Tym się przez te godziny zajmowały służby. Wiemy też, że śledztwo przejęło FBI. Wiele zależy od tego, czy w ostatnim czasie pojawiały się informacje świadczące o przygotowaniach do zamachu. Gdyby tak było, w śledztwie będzie łatwiej. Może nie ma tropów. Być może przez dłuższy czas nikt się do tego nie będzie przyznawał, wtedy śledztwo się wydłuży.

Możliwe, że amerykańskie służby posiadają już jakieś informacje, ale nie ujawniają ich opinii publicznej. Możliwe też, że są jeszcze niepełne. A nie dzielą się z nimi, bo ważnym elementem jest, by zdobyć dowody i postawić kogoś przed sądem. To może być element gry, głównie propagandowej i psychologicznej, ze strony służb.

Przypuszczeń, kto może za tym stać, pojawia się więcej.

- Wszystkie wersje są prawdopodobne. Pierwsze podejrzenia będą padały na organizację powiązaną, ze światowym dżihadem. To naturalne, wciąż mamy w pamięci 11 września. Nie można też wykluczyć wersji, że to jest któreś z rodzimych amerykańskich ugrupowań np. skrajnej prawicy.

To była duża impreza masowa. Dobry cel dla terrorystów każdej maści. Cel atrakcyjny z propagandowego punktu widzenia. Trzeba pamiętać, że zabijanie, niszczenie to są tylko środki, by terroryści osiągnęli to, co jest dla nich najważniejsze, czyli wytworzenie strachu, efektu psychologicznego, propagandowego. Chcą oczywiście zwrócić uwagę na swoją ideologię, politykę.

Skrajna prawica mogła zaatakować na maratonie? Najstarszym na świecie, wpisanym w historię USA? Poniedziałek w Stanach to był też Dzień Patriotów.

- Prawie zawsze symbolika jest ważna. To miejsce, ten czas mógł być charakterystyczny i ważny zarówno dla organizacji dżihadowskiej, jak i jakiegoś rodzinnego skrajnego ugrupowania. Nie możemy też wykluczać trzeciego wariantu, czyli że mamy do czynienia z samotnym wilkiem. Może indywidualna osoba zdecydowała się na takie posunięcie.

Jednym z efektów wydarzeń w Bostonie będzie obalenie mitu. Nieuprawnionego. Chodzi o to, że pojawiały się w przestrzeni publicznej informacje, że imprezy sportowe są niepisanym tabu dla terrorystów. Mówiono, że nie atakują ich. A tak nie jest. Terrorystom w ostatnim okresie nie udało się przeprowadzić takich zamachów. Co najmniej kilkanaście, jak nie kilkadziesiąt, takich prób miało miejsce. Kilka lat temu Amerykanom udało się udaremnić planowany atak podczas meczu futbolu amerykańskiego. Nie można też zapominać, że Rajd Paryż-Dakar zmienił swoją trasę ze względu na zagrożenie terrorystyczne. To znaczy, że terroryści od dłuższego czasu brali pod uwagę możliwość przeprowadzenia takiego zamachu. Impreza masowa, także sportowa, zawsze jest atrakcyjna dla terrorystów. Po pierwsze liczba osób w niej uczestniczących, medialność takiej imprezy, bardzo często umiędzynarodowienie. W tym maratonie biegło dużo obcokrajowców, telewizje z całego świata były nim zainteresowane.

Pojawiły się spekulacje, że bomby na trasie maratonu były ukryte w koszach na śmieci. Śmietniki nie są usuwane z tras maratonów w Stanach? Pytam, bo w wielu miejscach potencjalnie zagrożonych zamachem, np. przed ambasadami, nie ma w ogóle koszy.

- Ambasady czy Biały Dom to są elementy infrastruktury krytycznej państwa. Są nazywane celami twardymi. Te miejsca zabezpieczane są w specyficzny sposób. Impreza masowa sportowa to jest przykład celu miękkiego. Miejsca, gdzie w krótkim czasie nagromadza się duża liczba osób. Bywa, że nie można zabezpieczyć ich na odpowiednim poziomie bez naruszenia funkcjonalności. Trudno sobie wyobrazić, że podczas maratonów wprowadzimy takie środki jak na lotniskach. Taki maraton nie miałaby się prawa odbyć. Działania służb polegają na minimalizacji ryzyka. Ryzyko zawsze istnieje. Trzeba pamiętać, że terrorystom w tłumie łatwo się przemieszczać, zadbać o anonimowość czy w końcu rozłożyć ładunki wybuchowe. Maraton przebiega niemal przez całe miasto, proszę sobie wyobrazić wyniesienie wszystkich koszy czy zamykanie lokali, gdzie się gromadzą ludzie. To ma być święto, a nie impreza pod lufami.

Tragedia na Maratonie Bostońskim: kluczowe fakty | relacja na żywo | relacje świadków | zdjęcia | poszukiwania sprawców | relacje wideo

Więcej o: