Prof. Lechosław Gapik nigdy nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. Ale sąd nie miał wątpliwości. I skazał znanego seksuologa i psychologa na cztery lata więzienia oraz sześć lat zakazu prowadzenia działalności.
- Sędzia prowadząca sprawę oceniła inaczej szkodliwość zachowań profesora niż prokuratura. Wyrok jest dwukrotnie wyższy. Nie znamy uzasadnienia, bo było odczytane za zamkniętymi drzwiami. Ale możemy się domyślać, że sąd uznał jako okoliczność przemawiającą przeciwko prof. Gapikowi fakt, że był uznanym naukowcem i wykorzystywał zaufanie, jakim obdarzały go pacjentki. Zamiast pomocy doznawały krzywdy - mówił w TOK FM Piotr Żytnicki, dziennikarz poznańskiej "Gazety Wyborczej".
Seksuolog nie chciał dziś rozmawiać z dziennikarzami. Jego obrońca zapowiedział apelację.
Seksuologa o molestowanie oskarżyło sześć pacjentek. Wszyscy mogli zobaczyć w telewizji, jak wyglądały metody leczenia stosowane przez profesora z Poznania. Mężczyzna wprowadzał kobiety w stan hipnozy i m.in. dotykał ich piersi oraz okolic intymnych, kazał ssać swój palec.
- Nazywał te swoje kontrowersyjne metody "koktajlem Gapika". Wydaje się, że do końca nie zrozumiał, w czym jest problem - stwierdził Żytnicki.
O wyroku, prócz zeznań pokrzywdzonych, zdecydowała zapewne krytyczna opinia biegłego z Francji, na temat sposobu leczenia, jaki stosował skazany seksuolog.
- Ekspert uznał te metody za niedopuszczalne. Uznanie czegoś za metodę musi być poprzedzone wynikami badań klinicznych i opisane w literaturze naukowej. A nic takiego oczywiście nie miało miejsca. Biegły porównał reakcję pacjentek molestowanych przez profesora do stanu, w jakim znajdują się ofiary molestowania seksualnego w rodzinie - podkreślał dziennikarz.
Obrona przez atak: Prof. Gapik grozi pacjentce. "Podejrzana o popełnienie przestępstwa">>