Leszek Miller razem z Józefem Oleksym zapraszają dziś na Kongres Lewicy Aleksandra Kwaśniewskiego. Wcześniej przewodniczący SLD osobiście wręczył zaproszenie Lechowi Wałęsie. Chciał też zaprosić gen. Wojciecha Jaruzelskiego, ale spotkanie trzeba było przełożyć.
Politolog Rafał Chwedoruk uważa, że rozdawanie zaproszeń nie da Sojuszowi Lewicy Demokratycznej sukcesu wyborczego.
- Przyszłość SLD będzie zależała od tego, czy rodziny wojskowych w Drawsku Pomorskim i Kołobrzegu, ludzie po 50. roku życia mieszkający w Sosnowcu i Częstochowie, mieszkańcy Chełma, Suwałk czy Legnicy zagłosują na tę partię. A to, czy na kongresie przyjedzie Lecha Wałęsa, Aleksander Kwaśniewski czy Matka Teresa, to naprawdę nie ma najmniejszego znaczenia - stwierdził gość "Połączenia".
Zdaniem Chwedoruka równie małe znaczenie jak lista gości na czerwcowym kongresie mają zawirowania personalne w Sojuszu. Politolog jest przekonany, że partia Leszka Millera nie straci na rozstaniu z Ryszardem Kaliszem.
Sojusz Lewicy Demokratycznej w ostatnich wyborach zdobył niewiele ponad 8 proc. głosów. Od tego czasu zmienił się szef partii. Ale Sojusz ciągle nie jest w stanie zagrozić największym graczom polskiej sceny politycznej - PO i PiS. Czy można to zmienić? - Wśród młodych wyborców nie rośnie popularność Sojusz. Najwięcej zyskuje PiS. Dlatego że jako jedyna partia prezentuje spójną, antyestablishmentową wizję świata. Gdyby SLD było partia broniącą PRL, co więcej, tworzącą mit PRL-u i Edwarda Gierka, tworzyłoby spójną antyestablishmentową wizję świata. Kiedy partia przypomniała sobie o Gierku, to wzrosło poparcie dla Sojuszu - przypomniał dr Rafał Chwedoruk.
Ale jak stwierdził politolog, liderzy SLD nie są w stanie postawić wszystkiego na jedną kartę. Bo wielu z nich "uważa się za twórców Polski po 1989 roku, czyli kraju zbudowanym na radykalnym modelu wolnorynkowym". - Musieliby zerwać ze swoją przeszłością, być dużo bardziej krytycznymi wobec świata, który współtworzyli. To nie jest takie proste - dodał gość TOK FM.
A jest o co walczyć. Bo lewica w innych krajach jest w stanie wygrywać wybory. Udowodnił to choćby Robert Fico, który ponownie został premierem Słowacji, po tym jak jego partia zdobyła w ubiegłorocznych wyborach 44 proc. głosów.
- Lewica w Polsce nigdy nie dostanie 44 proc. głosów, ale być może osiągnie kiedyś taki rezultat, że nie będzie można bez niej stworzyć żadnego rządu - uważa dr Rafał Chwedoruk.