Ryszard Kalisz po rozstaniu z SLD chce budować zupełnie nową siłę na polskiej scenie politycznej. Jak zapowiedział w TOK FM, szczegóły ujawni w kwietniu. Znacznie chętniej opowiadał o poparciu, jakiego udzielają mu tzw. zwykli ludzie. - Czy pan wie, ile wyrazów sympatii otrzymałem od wczoraj? Nikt nie powiedział: panie Ryszardzie, popieramy tamtych. A mówili: panie Ryszardzie, my zawsze będziemy z panem - zapewniał gospodarza "Poranka Radia TOK FM". I opowiadał o codziennych rozmowach ze sprzątaczkami, pracownicami supermarketów, bezdomnymi...
- On udowodnił dziś, że jest z wzajemnością w sobie zakochany. Tak się kocha, tak się lubi, tak kocha o sobie mówić... Nawet jego pożegnanie z partyjnymi kolegami wyglądało jak pożegnanie Benedykta XVI z kardynałami - ocenił Bogusław Chrabota, redaktor naczelny "Rzeczpospolitej".
Zdaniem Chraboty teraz najważniejszym pytaniem jest, czy Kaliszowi starczy sił i energii, żeby naprawdę zaangażować się w budowanie nowej partii. A do tej pory były polityk SLD występował raczej w roli celebryty niż budowniczego struktur partyjnych. Zresztą podobny problem stoi także przed Aleksandrem Kwaśniewskim.
- Czy ci ludzie, przyzwyczajeni do brylowania, będą mieli w sobie potrzebę i umiejętność ciężkiej pracy w terenie - zastanawiał się szef "Rz".
Jak dodał Chrabota, nowa partia Ryszarda Kalisza ma mieć socjalliberalny program.