Niedzielne wydanie greckiej gazety "To Vima" w artykule pod tytułem "Co winne są nam Niemcy" pisze o roszczeniach reparacyjnych Grecji za szkody poniesione za sprawą Niemiec w okresie II wojny światowej. Komisja greckich ekspertów przez kilka miesięcy analizowała na zlecenie ateńskiego ministerstwa finansów umowy, traktaty, teksty ustaw i orzeczenia sądów - ogółem było to 761 tomów archiwalnych dokumentów.
W 80-stronicowym raporcie eksperci stwierdzają, że doszli do jednoznacznego wniosku: "Grecja nigdy nie otrzymała reparacji - ani za kredyty, których z przymusu udzieliła Niemcom, ani za szkody, jakie kraj poniósł w czasie wojny" - donosi "Spiegel" w relacji Georgiosa Christidisa z Salonik.
Szef komisji ekspertów Panagiotis Karakousis powiedział, że przygotowując raport, eksperci musieli zapoznać się z treścią 190 tys. stron dokumentów z kilku archiwów; niektóre z dokumentów składowane były w workach w piwnicach urzędowych gmachów.
Do wiadomości prasy nie podano jeszcze żadnych konkretnych liczb. Według wcześniejszych szacunków greckich organizacji Niemcy winne są 108 mld euro za odbudowę infrastruktury kraju po zniszczeniach wojennych i 54 mld euro z tytułu kredytów, jakie Grecja była zmuszona udzielić hitlerowskim Niemcom w okresie 1942-1944. Pieniądze te pochodziły z kasy greckiego banku emisyjnego i przeznaczone były na zaopatrzenie i wynagrodzenia niemieckich władz okupacyjnych.
Suma 162 mld euro równa się 80 proc. obecnego PKB Grecji. Jeżeli kiedykolwiek doszłoby do wypłaty takiej sumy, rozwiązałoby to z grubsza problem tamtejszego zadłużenia. Republika Federalna ze swej strony uważa kwestię reparacji wojennych za załatwioną.
Greckiemu rządowi niespieszno jest do opublikowania raportu; traktuje się go jako sprawę wyjątkowo delikatną. Są obawy, że mógłby zakłócić relacje z Niemcami, najważniejszym donatorem unijnej pomocy dla Grecji. Obserwatorzy polityczni uważają, że Grecja nie chce zadzierać z Niemcami. Oficjalnie stanowisko tego kraju przedstawił ostatnio wiceminister skarbu Christos Staikouras: Grecja uważa tę kwestię za otwartą i "zastrzega sobie prawo do znalezienia zadowalającego rozwiązania".
Raport nie jest obecnie już tylko sprawą ateńskiego ministerstwa skarbu. Także ministerstwo spraw zagranicznych i premier Antonio Samaras otrzymali egzemplarze raportu. "Decyzja o jego upublicznieniu zostanie podjęta na najwyższym szczeblu, i będzie należała do Samarasa" - miał powiedzieć jeden z wysoko postawionych greckich polityków dziennikarzowi "Spiegla". "To nie jest pora, by wszczynać spór z Berlinem".
Artykuł pochodzi z serwisu ''Deutsche Welle''