W jaki sposób dowiadujemy się, że dziecko padło ofiarą molestowania? Wychodzi to najczęściej w łonie rodziny lub w szkole. Tak jak w głośnej ostatnio sprawie z Koszalina . Szkolna pedagog zauważyła, że coś złego dzieje się z 12-letnim Marcinem K. Ten opowiedział jej o tym, do czego zmuszał go ks. Zbigniew R. Doszło do spotkania z dyrektor placówki oraz matką dziecka. Wszyscy poznali opowieść chłopca. I nikt nic z tym nie zrobił.
Dlaczego? Prawdopodobnie oprócz powątpiewania w prawdziwość oskarżenia zadziałał aspekt lęku przed naruszeniem autorytetu księdza i Kościoła. Można podejrzewać, że zarówno rodzice dziecka, jak i dyrektor z pedagogiem to są osoby należące do Kościoła, wierzące i czujące wobec katolickiej wspólnoty respekt. Fałszywie pojęta troska o wizerunek kleru kazała im milczeć.
Historia ta pokazuje jak na dłoni, że Kościół potrzebuje nie tylko precyzyjnych regulacji ustalających, jak powinien zachować się biskup wobec księdza oskarżanego o molestowanie nieletnich oraz wobec rodziny pokrzywdzonego ale tak samo konieczne są precyzyjne wskazania dla wiernych świeckich. Im też jasno trzeba powiedzieć, że ukrywanie doniesień nie pomaga Kościołowi, tylko w ostatecznym rozrachunku poważnie mu szkodzi.
Na inny ważny element zwraca uwagę watykański okólnik skierowany do Konferencji Episkopatów na całym świecie w sprawie opracowania wytycznych dotyczących nadużyć seksualnych popełnionych przez duchownych wobec osób niepełnoletnich (z 16 maja 2011). Gdy mowa jest o współpracy z władzami świeckimi, pada takie stwierdzenie: "Oczywistym jest, że ta współpraca nie dotyczy tylko przypadków nadużyć popełnionych przez duchownych, ale także tych przypadków nadużyć, w których mają udział osoby konsekrowane czy świeccy działający w kościelnych strukturach".
To konieczne dopowiedzenie. Bo problem może równie dobrze dotyczyć księdza z parafii, samego biskupa, jaki i kościelnego, organisty czy też wychowawcy z katolickiej szkoły czy ośrodka.
I jeszcze jedno: jak powinien zachować się ksiądz, który na spowiedzi usłyszy, że penitent (świecki lub duchowny) molestuje jakieś dziecko? To jest bardzo trudna kwestia dotycząca tajemnicy spowiedzi, z którą trzeba się zmierzyć. Nikt tak naprawdę jeszcze nie udzielił satysfakcjonującej odpowiedzi na to pytanie. Złamanie tajemnicy spowiedzi w Kościele katolickim jest niedopuszczalne. Ale pozostawienie sprawy bez konsekwencji też jest poważnym błędem.
Nawet jeśli dojdzie do ostatecznego ustalenia i przyjęcia precyzyjnych wytycznych dla Kościoła w Polsce, to i tak zawsze pozostanie ten sam problem: pole interpretacji zdarzenia przez biskupa. "Jeśli oskarżenie zostanie uznane za wiarygodne, sprawa winna być skierowana do Kongregacji Nauki Wiary" - czytamy we wspomnianym okólniku. Kto będzie oceniał ową wiarygodność? Oczywiście biskup ordynariusz. A ponieważ oskarżenie dotyczy zwykle jednego z jego księży, za których odpowiada, chcąc nie chcąc staje się poniekąd sędzią we własnej sprawie. Nie musi tak być, ale jednak może zdarzyć się, że doniesienie obiektywnie wiarygodne uznane zostanie za niewiarygodne i sprawa utknie na poziomie diecezji. Oczywiście do czasu kolejnego doniesienia.
[WYSYŁAMY PYTANIA DO WSZYSTKICH DIECEZJI]
Pamiętajmy, że polscy biskupi dopiero oswajają się z problemem (niektórym wręcz trudno przyznać, że jakiś problem w ogóle istnieje), dopiero uczą się, jak powinni postępować oraz oceniać, co jest faktycznym dobrem, a co nie jest dobrem dla Kościoła, gdy dochodzi do oskarżenia wobec księży. Mając to na uwadze sądzę, że powinna istnieć instytucja lub parainstytucja, która by rzetelnie oceniała wiarygodność oskarżenia.
Możliwe tu są dwa rozwiązania. Pierwsze to tworzenie przy każdej diecezji specjalnej komórki. Zasugerowano to już w lutym 2012 roku podczas zorganizowanego przez Papieski Uniwersytet Gregoriański sympozjum "Ku odnowie i uzdrowieniu". Powiedziane tam zostało wprost, że władze kościelne nie powinny zajmować się takimi sprawami samodzielnie. "Należy tworzyć zespoły złożone z zawodowych śledczych, prawników, znawców prawa kanonicznego i specjalistów w zakresie zdrowia psychicznego, którzy mają doświadczenie w prowadzeniu przypadków seksualnego wykorzystywania dzieci. Zespół taki powinien zbadać sprawę i udzielać rad biskupowi".
Naturalnie tu też zawsze zachodzi obawa, iż biskup nie posłucha rady zespołu. I tu przydałoby się drugie rozwiązanie, awaryjne. Jeśli oskarżenie złożone przez rodzinę lub szkołę nie zostałoby potraktowane poważnie przez ordynariusza diecezji, przydałaby się instytucja od polskiego episkopatu niezależna, do której można by było się odwołać. Taka instytucja istnieje - to nuncjatura apostolska, czyli watykańskie przedstawicielstwo dla danego kraju.
W głośnej ostatnio sprawie biskupa Sławoja Leszka Głódzia sam oskarżony hierarcha poinformował, że właśnie do nuncjusza mogą zgłaszać się ewentualni poszkodowani oraz ci, którzy chcieliby poskarżyć się na gdańskiego metropolitę. Dzięki temu ordynariusz przestaje być sędzią we własnej sprawie. I o to chodzi. Potrzebny by był jednak wyraźny sygnał ze strony abp. Celestino Migliorego, że kierowana przez niego placówka jest otwarta na podobne sprawy oraz kolejny sygnał z Watykanu, że nuncjusz apostolski ma takie uprawnienia.