W trzecią rocznicę katastrofy smoleńskiej premier Donald Tusk wczesnym rankiem złoży kwiaty pod pomnikiem poświęconym jej ofiarom na warszawskich Powązkach, a następnie uda się z wizytą do Nigerii. Premier powiedział, że termin wizyty został wybrany przez stronę nigeryjską i nie jest "najszczęśliwszy".
Rząd na uroczystościach będą reprezentować: szef KPRM Jacek Cichocki, minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz i minister obrony Tomasz Siemoniak. Z kolei Bogdan Zdrojewski będzie 10 kwietnia uczestniczył m.in. w nabożeństwie w Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie, gdzie "nastąpi uroczyste poświęcenie pewnych elementów pomnika, jaki stanie w Smoleńsku".
Zapowiedź Tuska szybko wywołała reakcję w prawicowych mediach. - Jest to ucieczka od problemu, ucieczka w tym momencie z kraju, żeby nie świecić oczami za tę katastrofę, z której od 3 lat nie potrafi się wytłumaczyć - mówi wPolityce.pl Witold Waszczykowski.
- Donald Tusk mógł dostosować do siebie kalendarz Władimira Putina, by po wizycie w Rosji zdążyć wylecieć za ocean, a nie jest w stanie przełożyć o jeden dzień spotkania w Lagos - czytamy w innej wypowiedzi na portalu.
Krytyka na Tuska spadła także na Twitterze. - Przepraszam, a właściwie co takiego doniosłego będzie PDT załatwiał w Nigerii? Bo że doniosłego, to wiadomo. Ale co? - kpi prawicowy publicysta Łukasz Warzecha.
- Powiedzmy sobie szczerze, Tusk i tak nie miałby szansy uczcić ofiar, jego obecność tylko by sprowokowała gwizdy i wyzwiska. Co miał zrobić? - pyta znana blogerka Kataryna.
O rocznicy smoleńskiej dyskutowali też publicyści w Poranku Radia TOK FM. - Widać wyraźnie, że politycy rządowi czują presję obozu smoleńskiego, by nie wystawić się na zarzut obojętności, lekceważenia tragedii - przyznał Wojciech Maziarski. Dodał, że naciskom uległa także TVP, zgadzając się na emisję filmu dokumentalnego o katastrofie autorstwa Anity Gargas. - Rząd ulega, bojąc się, że kolejny raz wykaże mu się obojętność na sprawę smoleńską - stwierdził Dominik Zdort z "Rzeczpospolitej".
- Rząd i prezydent nie znaleźli sposobu na to, by uczcić pamięć tych, którzy tam zginęli i by nadać ton dyskusji. A wiadomo, że to, co zrobi PiS i obóz smoleński, będzie dużym wydarzeniem medialnym - mówił prowadzący Poranek Radia TOK FM Tomasz Sekielski. - Czym można przebić radykalizm, marsze z pochodniami Krakowskim Przedmieściem? Jakim przemówieniem można przebić Jarosława Kaczyńskiego? - dziwili się publicyści.
Zdaniem Tomasza Machały rząd wcale nie jest w defensywie. - Wyjazd Tuska do Nigerii to komunikat: PiS obchodzi Smoleńsk, zajmuje się przeszłością, a premier jedzie do kraju, gdzie Polska mogłaby mieć duże naftowe interesy, gdzie polski biznesmen jest bardzo mocno zaangażowany - mówił szef portalu Natemat.pl. - Premier jedzie załatwiać interesy dla Polski, więc zajmuje się pieniędzmi i gospodarką, a nie przeszłością, polityką i awanturą.
Podobnie uważa politolog Wojciech Łukowski, z którym rozmawiała Gazeta.pl. - W Nigerii mamy sporo przedsiębiorców. To ważne, żeby polski biznes się tam rozwijał - wskazuje. - Może jest to świadomy zabieg premiera. Pokazuje, że nie identyfikuje się tak mocno z obchodami smoleńskimi, bo jest duża część społeczeństwa, która chciałaby, żeby tej rocznicy nie fetować - dodaje.
Zdaniem Łukowskiego obecność premiera w Polsce mogłaby pogłębić podziały między obozem smoleńskim a resztą społeczeństwa. - Lepiej wokół rocznicy nie pogłębiać podziału. A podział byłby wzmocniony, gdyby premier tego dnia stanął naprzeciwko Macierewicza, czy PiS - mówi.
- Sytuacja jest trudna, bo obchody zostaną zawłaszczone przez prawicę. Wspólnych obchodów zorganizować się nie da. Wyjście z pola konfrontacji jest czymś racjonalnym - dodaje.
Przypomnijmy: Manifestacja w Warszawie, miasteczko namiotowe przed kancelarią premiera oraz prezentacja kolejnego raportu zespołu parlamentarnego badającego katastrofę smoleńską - to wydarzenia planowane przez prawicę w związku z trzecią rocznicą katastrofy z 10 kwietnia 2010 r.