Jak informuje kancelaria premiera, w koszyku, który Donald Tusk wręczył Robertowi Fico, były m.in. kiełbasa krakowska, kabanosy, jajko marcepanowe oraz miód pitny. - Wiem, że kilka wątpliwości pojawiło się w sprawie polskiej żywności na Słowacji. Jesteśmy po to, aby to wyjaśnić - stwierdził premier Tusk.
Czy smakołyki wręczone słowackiemu premierowi przyniosą efekt? Jest o co walczyć, bo na Słowacji i w Czechach prowadzona jest prawdziwa kampania czarnego PR, która ma zniechęcić konsumentów do kupowania polskiej żywności.
Zaangażowali się w nią politycy, z ministrami rolnictwa na czele. - Zaczęli nas kopać po kostkach, bo podrażniliśmy wiele osób, producentów lokalnych. Tam rolnictwo jest dość słabe, a my faktycznie zalewamy ich rynek naszymi produktami. Robią więc wszystko, aby polskie jedzenie zohydzić swoim konsumentom. W jednym z programów, pokazując lody, szydzono: "To lody z Polski, które zawierają środek na wszy" - relacjonował w TOK FM Piotr Miączyński z "Gazety Wyborczej".
Atak jest bezpardonowy, ale musimy uderzyć się w piersi. Bo byłoby znacznie trudniej prowadzić taką kampanię, gdyby nie afery, które dotyczą naszych produktów. Ostatnio dowiedzieliśmy się o koninie w polskiej wołowinie i martwych zwierzętach dostarczanych do jednej z rzeźni w województwie łódzkim. A lista jest znacznie dłuższa.
- Mamy na koncie sprawy z trutką na szczury w mleku w proszku, suszem jajecznym i solą przemysłową dodawaną do żywności. Ale trzeba sobie jasno powiedzieć - w wyniku tego nikt w Polsce nie umarł. A przecież kiedy mieliśmy aferę z kiełkami, w Niemczech zmarło ponad 50 osób. Winę zrzucano wtedy na hiszpańskie ogórki. Niedawno mieliśmy też aferę ze skażonym alkoholem w Czechach. Tam również zmarło kilkadziesiąt osób - przypominał Miączyński w programie "Połączenie".
I dodał. - Bez wątpienia mamy problemy z kontrolą jakości naszej żywności. Ale z drugiej strony, takich wypadków jest niewiele.
Zdaniem dziennikarza "GW" polskie władze zbyt późno zareagowały na kampanię w Czechach i na Słowacji. Bo trwa ona już od roku. I przynosi efekty. - Konsumenci mówią, że nie kupują produktów z Polski - mówił Miączyński.
Raz rozczarowanych trudno będzie namówić na zmianę zdania. A jest o co walczyć, bo eksport polskiej żywności rośnie z roku na rok. - W ubiegłym roku to było 17 mld euro. Musimy dmuchać na zimne. Jeżeli nasz rząd nie zrobi czegoś, żeby wesprzeć naszych producentów i równocześnie nie wzmocnimy kontroli żywności, to możemy mieć lada chwila problem. I okaże się, że kura znosząca złote jaja nie działa jak trzeba - uważa gość TOK FM.