Pacjenci: To jest horror. Lekarze: Dramat, agresja, obciążenie. Tak jest na SOR-ach [RAPORT]

Szpitalne Oddziały Ratunkowe - wąskie gardło służby zdrowia - przyjmują dziesiątki tysięcy pacjentów dziennie. Efekt? Lekarze nie chcą na SOR-ach pracować, bo stres i tłok są nie do zniesienia. Łatwo też o błąd. - To dwunasty krąg piekieł - mówi rzecznik praw lekarzy. Pacjenci mówią o stresie, godzinach oczekiwania, dantejskich scenach. NFZ nie widzi problemu. A NIK we wnioskach pokontrolnych nazywa SOR-y... jednymi z najlepiej funkcjonujących ogniw systemu ochrony zdrowia w Polsce.

PACJENCI: TO JEST PO PROSTU HORROR

Pan Jacek:

 

Szpital MSW przy ul. Wołoskiej w Warszawie, niedzielne popołudnie. Pan Jacek, nasz czytelnik, trafia na SOR. Na miejscu zastaje na powierzchni nie większej niż 60 metrów kwadratowych tłum ludzi - około 40 osób. Wszystkie miejsca siedzące są zajęte, pacjenci podpierają ściany, niektórzy siedzą na podłodze, inni nerwowo spacerują. Jest bardzo duszno.

Pan Jacek pyta w rejestracji, jak długo będzie czekał. Otrzymuje odpowiedź od wyraźnie poirytowanej pielęgniarki, że nie wiadomo, bo jest dużo ludzi, dwóch lekarzy, a do tego karetki przywożą z wypadków. Mijają minuty i godziny, jest już wieczór, niemal nikt z grupy czekających nie został wezwany. Ludzie trafili tu z różnymi problemami, jednego boli głowa, innego ręka. Wszystkich, a najbardziej pielęgniarki, irytuje pijany człowiek, który narzeka na nogę.

Minęły już trzy godziny, pan Jacek odważa się po raz drugi spytać, ile to będzie trwało. - Pielęgniarka odpowiada zdenerwowana: - Nie wiem, przecież widzi pan, co się dzieje. Mija kolejna godzina. Niewiele się zmienia. Wychodzi lekarz. Wyraźnie zmęczony i blady przegląda leżące na ladzie recepcji karty pacjentów. Znów przywieźli kogoś z wypadku, co oznacza, że trzeba czekać jeszcze dłużej. Ktoś psioczy pod nosem, ktoś inny rezygnuje.

Pacjentów mimo już późnych godzin wieczornych wciąż przybywa. Nagle jakby coś się ruszyło. Nie ma tych z wypadków, więc lekarze w pośpiechu przyjmują chorych. - Doczekałem się i ja. Po ośmiu godzinach, około północy, zostałem w końcu zbadany przez lekarza. To, co przeżyłem na SOR, to był po prostu horror - wspomina pan Jacek.

Krystyna Kozłowska - rzecznik praw pacjenta:

 

- W 2012 r. otrzymaliśmy 2064 skargi na ratownictwo medyczne. Z tego 802 sygnały dotyczyły SOR - mówi w rozmowie z Agnieszką Rogal z TOK FM. - Już w pierwszych miesiącach tego roku było 128 skarg na SOR. Pacjenci nie tylko się skarżą, ale także kontaktują się z nami, bo nie wiedzą, jak poruszać się w systemie ochrony zdrowia. Takich pytań i próśb o informacje były aż 63 tys.

- Pacjenci na SOR najczęściej narzekają na czas oczekiwania na zbadanie. Dochodzi on nawet do 12 godzin. Poza tym skarżą się, że nie otrzymują recept na leki czy zwolnienia z pracy, również na to, że nie dostają tam nic do picia ani posiłków. Chorzy są też niezadowoleni z powodu odmowy hospitalizacji po zbadaniu przez lekarza. Mają również zastrzeżenia do zachowania lekarzy i personelu medycznego. Niektórzy zgłaszają nam, że spotykają się z odmową przekazania kopii wyników diagnostycznych.

LEKARZE: OBLĘŻENIE! CZERWONA LAMPKA

Maciej Hamankiewicz - Naczelna Izba Lekarska:

 

SOR-y należą do najsłabszych ogniw naszej służby zdrowia. Jeżeli nie uzyska się pomocy u lekarza rodzinnego, bo skończył szychtę, to wiadomym jest, że na SOR nikt nie może odmówić pomocy. Stąd to oblężenie. Nie zmieni się to, dopóki nie zmieni się cały system, a raczej się na to nie zapowiada.

Co powinno się zrobić? Trzeba zbudować nowy system opieki zdrowotnej inaczej wynagradzający pracę lekarzy rodzinnych, bardziej motywujący lekarzy w momencie, kiedy trzeba udać się na wizytę domową. Trzeba przywrócić nocno-świąteczną pomoc lekarzy poprzez przekazanie środków finansowych. Lekarze mogą sami tworzyć wtedy korporacje, które będą obsługiwały swoich pacjentów. Ale przede wszystkim przy takich nakładach finansowych, jakie mamy obecnie, zapomnijmy o dobrej służbie zdrowia.

Krzysztof Bukiel - Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy:

 

Szpitalne Oddziały Ratunkowe nie przystają do polskich warunków. Ktoś naoglądał się amerykańskich filmów i chciał zrobić to samo. Ten problem został stworzony sztucznie przez "mądrych" organizatorów opieki zdrowotnej, którzy sobie coś wymarzą i tak to układają. Po prostu kolejni ministrowie zdrowia wywołali sztucznie kryzys na SOR-ach. Lekarze nie chcą pracować na tych oddziałach, bo to jest dla nich zbyt duże obciążenie. Następuje tam stłoczenie spraw banalnych z bardzo poważnymi. Lekarz traci orientację. Jednego pacjenta boli głowa z błahego powodu, a innego, bo ma wylew. Lekarz przy takim natłoku uodparnia się na sprawy poważne. Boi się, że popełni błąd i będzie przez całe życie tego żałował.

Dr Krzysztof Kordel - Rzecznik Praw Lekarzy:

 

- SOR-y pokazują niewydolność podstawowej opieki zdrowotnej - mówi w rozmowie z Agnieszką Rogal z TOK FM. - Raport NIK pokazał wyraźnie, że na SOR-ach trafia nawet do 80 proc. osób, którzy nie powinni tam być. Ci ludzie powinni otrzymać pomoc medyczną w zupełnie innym miejscu i w zupełnie innym trybie. W tej chwili SOR zrobił się poradnią w godzinach popołudniowo-nocnych. To jest dramat. Zniecierpliwienie narasta z obu stron, od słowa do słowa i dochodzi do aktów agresji.

- 395 przypadków agresji pacjentów w stosunku do personelu medycznego i lekarzy, które odnotowaliśmy w 2012 r., to wierzchołek góry lodowej. Nie zgłasza się tego, bo szkoda czasu na chodzenie na przesłuchania, a i tak efekt może być żaden.

Marek Balicki - dyrektor szpitala wolskiego, były minister zdrowia dla TOK FM:

 

Napór pacjentów jest tak duży, że SOR-y nie są w stanie temu podołać. Dlatego tworzy się napięcie i często dochodzi do sytuacji konfliktowych, które wynikają z przeciążenia. Najczęściej spotykamy się z agresją słowną. Państwo przestało spełniać podstawowe obowiązki, jeśli chodzi o zaspokojenie potrzeb zdrowotnych wtedy, kiedy trzeba działać natychmiast.

Doszliśmy do momentu, że pacjent musi się awanturować i ja to rozumiem. To już nie jest żółte światło migające na ostrzeżenie, to jest czerwona lampka. Jeżeli na małej powierzchni jest zbyt dużo ludzi, będzie dochodziło do konfliktów.

URZĘDNICY: TO NAJLEPSZE OGNIWO SŁUŻBY ZDROWIA

Ze wszystkimi przedstawionymi problemami, cytując naszych rozmówców, zwróciliśmy się do Narodowego Funduszu Zdrowia, który odpowiada za SOR-y. W lakonicznej odpowiedzi Magdalena Szefernaker napisała, że nakłady finansowe NFZ na SOR w latach 2009-2013 r. rosły. Odesłała nas do raportu NIK, która pod koniec ubiegłego roku skontrolowała system ratownictwa medycznego.

W raporcie kontrolerzy zauważają tłok panujący w SOR-ach oraz fakt, że lekarze wypełniają zadania wykraczające poza interwencje w przypadkach nagłych. W kluczowym wniosku czytamy jednak: "NIK pozytywnie ocenia służbę ratowników i lekarzy pracujących w pogotowiu i Szpitalnych Oddziałach Ratunkowych. Zdaniem kontrolerów jest to jedno z najlepiej funkcjonujących ogniw systemu ochrony zdrowia w Polsce".

Napisz do autora tekstu: robert.kowalik@agora.pl

Więcej o: