Urząd pracy zapewnia szkolenia? Tylko tym, którzy mają już pracę

Dlaczego urząd wysyła na szkolenie tylko tych, którzy znaleźli pracodawcę? - docieka "Gazeta Wyborcza". Z założenia powinno być odwrotnie: osoba bezrobotna zdobywa nowe kwalifikacje, by łatwiej znaleźć pracę. Tymczasem urzędy często wymagają promesy zatrudnienia.

Sprawę szkoleń reguluje ustawa o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy. W jednym z punktów jest mowa o szkoleniach indywidualnych: starosta może skierować na szkolenie bezrobotnego, jeżeli ten uzasadni jego celowość, a koszt nie przekroczy 300 proc. przeciętnego wynagrodzenia.

Właśnie ową "celowość" urzędy rozumieją na różne sposoby. Większość z nich domaga się promesy zatrudnienia lub biznesplanu własnej działalności. Dlaczego tak się dzieje? - Rozlicza nas ministerstwo. Musimy udowodnić, że wydajemy pieniądze efektywnie - wyjaśnia "GW" Hanna Pawlak-Kornacka, dyrektorka Powiatowego Urzędu Pracy w Ostrowie Wielkopolskim.

Co na to ministerstwo? Jego pracownicy przyznają, że wiedzą o żądaniach promes zatrudnienia. Tłumaczą jednak, że "w sytuacji gdy pula środków nie starcza na zaspokojenie potrzeb wszystkich chętnych (a jest to dość powszechne), urzędy zmuszone są do ustalania dodatkowych kryteriów doboru kandydatów".

Cały tekst w dzisiejszej "Gazecie Wyborczej"

Więcej o: