Nowakowska odnosiła się do wydarzeń z minionego tygodnia, kiedy przed przesłuchaniem Tomasza Arabskiego podczas posiedzenia komisji spraw zagranicznych grupa mężczyzn z Klubu Gazety Polskiej rozwiesiła transparent o treści: "Arabski, czy w Madrycie, czy w Londynie, kara cię nie minie". Doszło do szarpaniny ze strażnikami, a protestujący zostali wyprowadzeni. Przeciwnicy Arabskiego rozdawali posłom ulotki opisujące Arabskiego niemal jako zamachowca, który z urzędnikami rosyjskimi czynił jakieś podejrzane ustalenia.
- Ludzie mają prawo w demokracji demonstrować swoje przekonania, domagać się różnych rzeczy, natomiast jeżeli ta sama demonstracja będzie polegała np. na obrzucaniu kamieniami gmachu rządu, to na to zgody być nie może. To, co się stało w Sejmie, było przekroczeniem cienkiej linii - komentowała w TOK FM Agata Nowakowska.
- To była demonstracja siły, a wręcz jej użycie - kontynuowała Nowakowska. - To nie było normalne, pokojowe wystąpienie. Gdyby ci ludzie przybyli na zaproszenie PiS-u, stali za transparentem, to można by jeszcze powiedzieć, że "przyszli reprezentanci narodu i pokazali, co myślą". Natomiast jeśli dochodzi do przepychanki, to jest to coś absolutnie niedopuszczalnego - stwierdziła.
- PiS, który to bagatelizuje, a jednak był siłą sprawczą w tym przypadku, powinien sobie to dogłębnie przemyśleć. Bo tego typu zachowań w polityce i życiu społecznym mamy coraz więcej - dodała dziennikarka "Gazety Wyborczej" i podkreśliła, że z drugiej strony rozumie, że jest to spowodowane "frustracją pewnych ugrupowań, które przegrywają kolejne wybory i w gruncie rzeczy coraz częściej mówią, że siłą trzeba odsunąć legalnie wybrany rząd".
- Gdzie są te wezwania? - pytał z kolei Paweł Lisicki, redaktor naczelny "Do rzeczy". I podkreślił, że trzeba wyraźnie odróżniać tego typu wydarzenia, jak ostatnio na korytarzu sejmowym, od innych, często przywoływanych w tym kontekście, np. zakłócenia wykładów na uniwersytetach przez narodowców. - Elementem demokracji jest swoisty koloryt, który temu towarzyszy. Postawimy wszędzie policję? Służby porządkowe? Żeby pilnowali, żeby ktoś za głośno czegoś nie powiedział? Oddzielmy sytuację, gdy ktoś łamie regulamin - takie rzeczy nie powinny mieć miejsca - od tego, że pojawiają się okrzyki na jakiejś uroczystości czy że Wildstein coś skomentował lub że ktoś nie dopuszcza do wykładów na uniwersytecie.
- To niedobrze, że doszło do takiej sytuacji na korytarzach Sejmu - dodał Piotr Kraśko, szef "Wiadomości" TVP. - Dodatkowo w tym wszystkim nie bardzo wierzę w spokój Mariusza Błaszczaka, bo gdyby była sytuacja odwrotna - za czasów rządów Jarosława Kaczyńskiego - to czuję, że zaraz byśmy usłyszeli o tym, że ci, którzy tak demonstrują w Sejmie, zaraz pójdą w kamasze.
- I tak poruszające jest to, jak bardzo spokojnym krajem jesteśmy - podsumował Kraśko.