- Jestem zdeterminowany, by walczyć. Szukam prawnika, który będzie mnie reprezentować. Dwóch, gdy usłyszało, że stroną w sprawie ma być kuria koszalińsko-kołobrzeska, odmówiło. Apeluję do prawników, którzy są gotowi mnie reprezentować, o pomoc - mówi Marcin K. w rozmowie z TOK FM.
Pan Marcin jako 12-latek był wykorzystywany przez proboszcza w jednej z parafii w Kołobrzegu, księdza Zbigniewa R. Gdy skończył 20 lat - tuż przed przedawnieniem się czynu (według przepisów okres przedawnienia to 10 lat, ale przedawnienie nie może nastąpić przed upływem 5 lat od uzyskania przez ofiarę pełnoletności) - zawiadomił prokuraturę. Rozpoczął się proces. Po apelu Marcina K. zgłosiły się kolejne ofiary tego samego księdza. Tylko jedna zgodziła się zeznawać.
Sądy I i II instancji nie miały wątpliwości: Zbigniew R. jest winny. Wyrok: dwa lata bezwzględnego pozbawienia wolności. Skazany miał stawić się w areszcie kilka dni temu, 20 marca. Tak się jednak nie stało. 19 marca wpłynął wniosek o odroczenie wykonywania kary. Jak uzasadniony? Nie wiadomo.
W wyroku, który zapadł w grudniu 2012 r., sędzia podkreślił, że w procesie cywilnym Marcin K. może walczyć o zadośćuczynienie. Postanowił z tego prawa skorzystać. Jednak stroną w procesie ma być nie ksiądz, czyli osoba fizyczna, lecz kuria. Kuria, która - zdaniem ofiary - mogła zapobiec działalności księdza Zbigniewa R., lecz tego nie zrobiła.
Czy Marcin K. ma szanse na zadośćuczynienie od kurii? Według ekspertów - tak. - Odszkodowania zasądzonego w procesie karnym nikt nie może zapłacić za skazanego - mówił w rozmowie z Wyborcza.pl prof. Marian Filar. - Ale jeśli np. rodzic dziecka molestowanego wytoczy księdzu proces cywilny, na którym udowodni zaniedbania ze strony parafii czy diecezji, można by się domagać od niej odszkodowania. Np. że władze wiedziały o czynach tego księdza i nie reagowały czy stwarzały wręcz możliwość intymnych spotkań. Wtedy ksiądz odpowie karnie za pedofilię, a cywilnie - diecezja.
Z tą interpretacją nie zgadza się polski episkopat. W marcu 2012 roku przyjął dokument z hasłem: zero tolerancji dla pedofilów. Jednak na pytanie o to, czy Kościół będzie wypłacać odszkodowania ofiarom, abp Michalik odpowiedział, że Kościół nie może poczuwać się do zobowiązań materialnych. - Odsyłamy do winowajcy - uciął. - Proszę nie przenosić zwyczajów z innych krajów na grunt polski. Te systemy prawne do siebie nie przystają - dodał rzecznik Episkopatu, ks. Józef Kloch , odnosząc się do wyroków sądów amerykańskich, po których parafie wypłaciły ofiarom księży pedofilów duże odszkodowania.
Pan Marcin K. w rozmowie z TOK FM przytacza zeznania świadków, które padły podczas procesu Zbigniewa R. Jednym z nich jest dziennikarz i były organista z parafii księdza Zbigniewa. - Zeznał, że w 2005 roku zgłosili się do niego rodzice chłopca, który był molestowany seksualnie przez ks. Zbigniewa. Dziennikarz poradził rodzicom zwrócenie się do prokuratury. Jak mówi pan Marcin, o sprawie dowiedziała się wówczas kuria.
Dziennikarz Robert Dziemba w oświadczeniu precyzuje, że nie kontaktował się z władzami kurii.- Skontaktowałem się z jednym z księży z Kurii Biskupiej w Koszalinie. Poinformowałem go w zaufaniu o samym fakcie, bez szczegółów, bo wydało mi się to dość niepokojące - ci ludzie byli wiarygodni, przejęci, a ofiarą mogło być dziecko. Nie jest więc prawdą, że zawiadomiłem hierarchów, a więc biskupów, a na pewno nie rozmawiałem w tej sprawie z obecnym metropolitą warszawskim kardynałem Kazimierzem Nyczem. Mogę się jedynie domyślać, że ta informacja została mu przekazana - napisał .
- Dziennikarka z Koszalina, powiedziała mi także, że według jej źródeł, między 1996 a 2004 r. ks. Zbigniew dostał dwie nagany w związku ze swoim zachowaniem - dodaje pan Marcin.
- Znam też relację wikarego, który pracował w parafii ks. Zbigniewa R. W 1999 roku, gdy diecezją zarządzał biskup Gołębiowski [obecny arcybiskup metropolita wrocławski - red.], młody ksiądz miał donieść w kurii o tym, co robi ksiądz Zbigniew. Gdy nie spotkało się to z reakcją władz, wikary porzucił kapłaństwo. Wyjechał do Kanady. Opowiedziała mi o wszystkim m.in. jego mama. Gdyby wtedy ktoś zareagował, ja nie zostałbym wykorzystany - mówi.
Ksiądz Zbigniew w 2008 r. przestał być proboszczem. Doprowadził do tego obecny biskup diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej ks. Edward Dajczak (objął kurię w czerwcu 2007 r.). Kuria tłumaczy, że podjęto taką decyzję po informacjach, że ksiądz Zbigniew R. żyje w związku homoseksualnym. Biskup zaproponował księdzu R. "leczenie", a gdy ten odmówił, został wydalony z parafii. W grudniu 2009 r. Zbigniew R. został suspendowany (nie może już pełnić obowiązków kapłańskich).
Kilka dni temu, z inicjatywy biskupa Dajczaka, doszło do jego spotkania z Marcinem K. Biskup zapewnił, że nie wiedział o pedofilskich skłonnościach Zbigniewa R. do listopada 2009 r., gdy dostał pierwszy list od Marcina K. Ks. Dajczak zaproponował, że pokryje koszty terapii pana Marcina. - Jeśli zrobił to z poczucia odpowiedzialności, to dziękuję. Jednak nie zamierzam rezygnować z walki o zadośćuczynienie - mówi Marcin K. Pierwszym krokiem, jaki podjął, było wysłanie pisma z prośbą o mediacje. Jeśli nie zakończą się one satysfakcjonująco, pan Marcin wytoczy proces.
Poprosiliśmy o komentarz abp. Nycza, abp. Gołębiowskiego oraz przedstawicieli kurii koszalińsko-kołobrzeskiej. Jak powiedział nam rzecznik kurii warszawskiej, ze względu na wiele obowiązków na komentarz kardynała Nycza możemy liczyć dopiero po Wielkanocy. Z kolei rzecznik kurii wrocławskiej przekazał naszej reporterce, że abp Gołębiowski w ogóle sprawy nie skomentuje.
Kuria koszalińsko-kołobrzeska także odmówiła komentarza.
Napisz do redakcji: karolina.glowacka@tok.fm, martyna.majchrzak@agora.pl