- Co możemy zrobić, jeśli wykryjemy obiekt, np. meteor podobny do tego, który eksplodował nad Rosją, a o którym wiemy, że w ciągu trzech tygodni uderzy np. w Nowy Jork? - zapytał szefa NASA przewodniczący Komisji Lamar Smith, republikanin z Teksasu.
- Jeśli będą to trzy tygodnie, odpowiedź brzmi: modlić się, modlić się - powtórzył wywołany do odpowiedzi Charles Bolden.
Szacuje się, że meteor, który 15 lutego eksplodował nad Czelabińskiem w Rosji miał średnicę ok. 17 metrów i wygenerował energię 500 kiloton. Ponad 1500 osób zostało rannych.
Tego samego dnia koło Ziemi przeleciała planetoida 2012 DA14. Dokładnie o godzinie 20.25 naszego czasu obiekt znalazł się 34 tys. km od centrum naszej planety - bliżej niż umieszczone są satelity geostacjonarne. Był to najbliższy przelot planetoidy od lat 90. XX wieku, kiedy to zaczęliśmy dość regularnie przeczesywać przestrzeń kosmiczną w poszukiwaniu tego typu obiektów.
Tego typu zdarzenia są dowodami na to, że żyjemy w aktywnym Układzie Słonecznym z potencjalnie niebezpiecznymi obiektami, które co jakiś czas pojawiają się w sąsiedztwie naszej planety.
Według szefa Komisji Nauki Izby Reprezentantów Stanów Zjednoczonych możemy mówić o dużym szczęściu, że wydarzenia z lutego były po prostu ciekawym zbiegiem okoliczności, a nie katastrofą.
NASA wykryła i stale śledzi około 95 procent z największych obiektów latających w pobliżu Ziemi. Chodzi o ciała niebieskie, których średnica wynosi 1 km lub więcej.
- Uderzenie asteroidy o takiej średnicy lub większej może oznaczać koniec cywilizacji - powiedział podczas prezentacji przed komisją John Holdren, doradca Białego Domu ds. nauki.
- Ocenia się, że z 10 tys. obiektów, których średnica może mieć ok. 50 metrów, do tej pory udało się wykryć jedynie 10 procent. Mimo wieloletnich prac NASA nad zmianami kierunku potencjalnie niebezpiecznych asteroid tak, by nie uderzyły w Ziemię, na razie nie znaleziono skutecznej metody - dodał Holdren.
W niecały miesiąc po eksplozji meteoru na Uralu rosyjskie władze zapowiedziały utworzenie zintegrowanego centrum ostrzegania przed tego rodzaju zagrożeniami.
Szef państwowej agencji kosmicznej Roskosmos, Władimir Popowkin, cytowany przez agencję Interfax zapowiedział, że Roskosmos zainstaluje nadajnik lokacyjny na asteroidzie Apophis. Umożliwi to dokładną kontrolę położenia tego ciała niebieskiego, które według obliczeń ekspertów w roku 2036 minie Ziemię w bardzo niewielkiej odległości.
Ok. 66 mln lat temu, obiekt o średnicy ok. 10 km uderzył w Półwysep Jukatan, czym doprowadził do wyginięcia dinozaurów, jak również większość roślin i zwierząt na Ziemi.
Meteor, który wybuchł nad Uralem w Rosji w zeszłym miesiącu był największym obiektem w ziemskiej atmosferze od 1908 roku, czyli od przypadku katastrofy tunguskiej. Wtedy to asteroida eksplodowała nad Syberią, wywracając 80 mln drzew na powierzchni ponad 2150 km kwadratowych.