W ćwiczeniach Air Defender 2023 bierze udział 250 samolotów z 25 państw NATO, które na przestrzeni dwóch tygodni biorą udział w realistycznym treningu wielkiej bitwy powietrznej nad centralną częścią Europy. Głównie Niemcami, ale też państwami Sojuszu położonymi dalej na wschód. Średnio dziennie w powietrze wzbija się 220 maszyn wykonujących misje szkoleniowe.
Jak pisze portal "Air Force Times", to największe tego rodzaju ćwiczenia w całej historii NATO oraz wyjątkowy sprawdzian lotnictwa amerykańskiej Gwardii Narodowej, która wystawiła niemal połowę ze wszystkich maszyn biorących udział w Air Defender 2023.
Dwutygodniowe ćwiczenia zbliżają się do końca, który będzie miał miejsce w piątek 23 czerwca. Wówczas też zniknie podwyższone ryzyko opóźnień w lotach cywilnych nad centralną Europą. Ta kwestia skupiała bardzo dużo uwagi jeszcze na długo nad ćwiczeniami. Unijna służba kontroli przestrzeni powietrznej (EUROCONTROL) ostrzegała, że ze względu na tłok nad Niemcami samoloty cywilne mogą każdego dnia zaliczyć łącznie dodatkowe 55 tysięcy minut opóźnienia. Wiele linii lotniczych ostrzegało przed możliwymi problemami i potencjalnie odwołanymi lotami. Zaplanowano więc nadzwyczajne wzmocnienie obsad centrów kontroli lotów, aby sprawniej poradzić sobie z nadzwyczajnym ruchem na niebie.
Po pierwszym tygodniu ćwiczeń okazało się jednak, że dzięki przygotowaniom udało się uniknąć poważniejszych problemów. Jak podała niemiecka służba kontroli przestrzeni powietrznej (Deutsche Flugsicherung), skumulowane opóźnienia nad Niemcami wyniosły średnio tylko 22 tysiące minut dziennie, podczas gdy dla porównania burzowy dzień w lecie oznacza około 50 tysięcy minut opóźnień. Portal EUROCONTROL pokazuje jednak, że tylko dzisiaj nad całą UE zanotowano już na godzinę 10:30 123 tysiące minut opóźnień, co oznacza średnio 4 minuty na lot. Prawie połowa tychże opóźnień ma być skutkiem "wydarzenia specjalnego" jakim są ćwiczenia NATO. Największe problemy są nad centralnymi i wschodnimi Niemcami.
Nie oznacza to jednak jakiegoś poważnego zawału europejskiego ruchu lotniczego. Nie dochodzi do masowych odwołań czy systematycznych poważnych opóźnień. Nie realizują się apokaliptyczne scenariusze tysięcy Europejczyków niemogących polecieć na wakacje przez samoloty NATO.
Dzieje się tak, choć skala Air Defender 2023 jest wyjątkowa. Ze strony przedstawicieli biorących w nich udział sił powietrznych NATO regularnie pojawiają się deklaracje o największych ćwiczeniach tego rodzaju w historii. 250 samolotów z 25 państw oraz ponad 10 tysięcy osób to we współczesnych realiach naprawdę dużo. Normalnie za duże ćwiczenia lotnicze NATO uznaje się takie, w których bierze około 50-100 maszyn. Większe są naprawdę rzadkością. Na przykład w 2022 roku w ramach cyklicznych dużych amerykańskich ćwiczeń Red Flag wzięło udział 75 maszyn i około trzech tysięcy ludzi.
Air Defender 2023 planowano już od 2018 roku i od początku zakładano, że będą duże, jednak rosyjska inwazja na Ukrainę zapewniła nadzwyczajną mobilizację i plany dodatkowo rozbudowano. Ogólnie ich scenariusz zakłada, że dochodzi do ataku na Niemcy przez państwo spoza sojuszu położone na wschodzie, wobec czego Berlin apeluje o pomoc w ramach artykułu 5 Traktatu Północnoatlantyckiego. Sojusznicy odpowiadają przerzutem znacznych sił lotniczych mających na celu zabezpieczenie wschodniej flanki. Ćwiczenia nie są więc tylko ograniczone do trenowania misji bojowych, ale także, a może nawet przede wszystkim, zakładają przećwiczenie logistycznego wyzwania, jakim jest przemieszczenie dziesiątek samolotów i działanie nimi z różnych baz na terenie państw NATO w centralnej Europie.
Jeśli chodzi o ćwiczenie prowadzenia samych działań bojowych, to jest pełen repertuar. Od walki powietrznej z wrogimi samolotami, przez unikanie oraz niszczenie obrony przeciwlotniczej, radzenie sobie w warunkach walki elektronicznej po przeprowadzanie ataków na cele lądowe. - Nie chcemy, żeby piloci naszych A-10 (amerykańskie samoloty szturmowe - red.) po raz pierwszy nawiązywali łączność z niemieckimi koordynatorami nalotów kiedy rosyjskie czołgi już będą przekraczały granicę NATO - powiedział portalowi "Air Force Times" kapitan Adam Casey, pilot A-10 z lotnictwa Gwardii Narodowej stanu Michigan. Tego rodzaju ćwiczenia państw NATO zazwyczaj są bardzo realistyczne i skomplikowane. To coś, czego na szczęście bardzo brakuje Rosjanom, co pokazała wojna z Ukrainą. Ich piloci nie mają okazji ćwiczyć w realistycznych warunkach i sprawdzić się w skomplikowanych scenariuszach. Efektem jest niezdolność teoretycznie drugiego lotnictwa świata do zdobycia nawet lokalnej dominacji w powietrzu.
To, co jest wyjątkowe w Air Defender 2023, to bogaty repertuar logistyczny i organizacyjny. Tradycyjnie przyciągający znacznie mniej uwagi, niż działania samolotów bojowych, jednak nie mniej ważny. Jak podkreślają wojskowi, chodzi o możliwie realistyczne przetrenowanie scenariusza, w którym siły powietrzne licznych państw NATO w trybie alarmowym zlatują się do Niemiec i muszą wspólnie prowadzić działania bojowe. W oparciu o różne niemieckie bazy albo wysunięte lotniska w państwach dalej na wschód, przy dużej zmienności i niepewności sytuacji. - Chodzi o przetrenowanie szybkiego i sprawnego wystawienia poważnych sił sojuszniczych, tak aby gdyby Rosja kiedykolwiek przekroczyła granice NATO my, byśmy byli gotowi od razu działać - stwierdził dowódca sił lotniczych Gwardii Narodowej USA, generał porucznik Michael Loh.
Amerykanie podkreślają, że Air Defender 2023 to ćwiczenia wyjątkowe właśnie dla lotnictwa ich Gwardii Narodowej. Na drugą stronę Atlantyku wysłało ono około setki maszyn z 42 stanów. To największa taka operacja od czasu mobilizacji przed pierwszą wojną z Irakiem. - To doświadczenie z rodzaju takich, jakich nie mamy możliwości nabywać regularnie, zwłaszcza z państwami sojuszniczymi. Musimy wyjść z rutyny, naszej strefy komfortu - stwierdził natomiast podpułkownik Adam Ujan, pilot latającej cysterny KC-135 z gwardii stanu Wisconsin.
Air Defender 2023 są też świadectwem nowych czasów po agresji Rosji na Ukrainę. Nikt z wypowiadających się oficjalnie żołnierzy nie kryje, kto jest potencjalnym wrogiem i walkę z kim ćwiczą. - Wysyłamy w ten sposób jasny sygnał, że w sposób absolutny gwarantujemy bezpieczeństwo państw sojuszniczych. Bez żadnych "ale". Wojna w Ukrainie określa to, jaka jest nasza rzeczywistość i przyszłość. Nie wyślemy Rosjanom żadnego listu. Myślę, że bez tego rozumieją przesłanie - stwierdził generał porucznik Ingo Gerhartz, dowódca Luftwaffe.