Sztuka dyplomacji nie należy do najłatwiejszych, o czym nie pozwala nam ani na chwilę zapomnieć nasz MSZ. Wstawanie z kolan, o którym tak chętnie mówią politycy PiS, jak do tej pory spowodowało pogorszenie relacji z naszymi największymi partnerami i sojusznikami w Europie, w tym z Niemcami i Francją. Tym bardziej dziwią słowa premiera Morawieckiego, który zamiast łagodzić te napięcia, zaczyna z wysokiego C.
W czwartek, na dzień przed wylotem na szczyt, polski premier tak skomentował ewentualne pytania prezydenta Francji na zmiana w sądownictwie.
- Znam specyfikę reformy wymiaru sprawiedliwości we Francji, opowiem o tym prezydentowi Emmanuelowi Macronowi. Może zrozumie, że nie podoba mi się, że sędziowie ze stanu wojennego nadal są w składzie SN - powiedział Morawiecki.
I dalej mówiąc o "dialogu z partnerami", Morawiecki stwierdził, że "ten dialog powinien być otwarty" i mimochodem wspomniał o Francji Vichy i kolaboracji ówczesnych władz z hitleorowskim okupantem.
- Akurat tak się zdarzyło, że znam dość dokładnie specyfikę na przykład reformy wymiaru sprawiedliwości we Francji po upadku Francji Vichy, po upadku IV Republiki. Opowiem o tym prezydentowi Macronowi, który na pewno jeszcze lepiej ode mnie zna tę historię. Może zrozumie, że nie bardzo mi się podoba to, że sędziowie ze stanu wojennego siedzą cały czas jeszcze w składzie SN dzisiaj. Może odczyta pewne analogie do sędziów z czasów marszałka Petain, może trochę to do niego trafi. Będziemy rozmawiać, a co do dalszych losów procedury, zobaczymy, jak to będzie - powiedział Morawiecki na konferencji prasowej w Brukseli.
Zdaniem prof. Wiesława Władyki, Morawiecki zwyczajnie obraził prezydenta Macrona. - To zabrzmiało tak : Francja wywodzi się z tradycji zdrajców i kolaborantów, a Polska przynajmniej u siebie "czyści". Porównanie III RP do okupacji hitlerowskiej jest skandaliczne - mówił w Radiu TOK FM.
- Ta wypowiedź jest niewiele lepsza od tej Bartosza Kownackiego o uczeniu Francuzów jedzenia widelcem - stwierdził z kolei w TOK FM Tomasz Wołek.
Premier Morawiecki zapomniał dodać, o czym często nie chcą pamiętać politycy PiS, że w szeregach partii Jarosława Kaczyńskiego, schronienie znalazło wielu byłych prominentnych działaczy PZPR.
Jedną z takich postaci jest poseł PiS Stanisław Piotrowicz, który do 1989 r. należał do PZPR. W PRL pełnił również funkcję komunistycznego prokuratora w czasach stanu wojennego. Teraz Piotrowicz jest twarzą zmian w wymiarze sprawiedliwości, kieruje sejmową komisją sprawiedliwości i praw człowieka.
Niechlubna kartę ma także Leonard Krasulski, były zawodowy żołnierz LWP który w grudniu1970 r pacyfikował stocznię gdańską.
Kolejną osobą, która ma pezperowską przeszłość jest Wojciech Jasiński, który w PRL także należał do PZPR. Obecnie Jasiński jest prezesem PKN Orlen.
Warto przypomnieć, że kiedy PiS był poprzednio u władzy, wiceministrem sprawiedliwości był sędzia Andrzej Kryże, który w PRL wydawał wyroki skazujące dla ówczesnych opozycjonistów, m.in. dla Andrzeja Czumy i Bronisława Komorowskiego.