Na nadzwyczajnym posiedzeniu zbiera się Rada Bezpieczeństwa ONZ, by omówić sytuację na Półwyspie Koreańskim po przeprowadzeniu przez reżim Kim Dzong Una szóstej próby jądrowej zakończonej "pełnym sukcesem".
Gdy świat z napięciem obserwuje eskalację napięcia w regionie, władze Korei Północnej pokazują kilka zdjęć z inspekcji Kim Dzong Una w zakładach, gdzie trwają prace nad nową bronią. Jak twierdzi reżim Kim podziwiał bombę wodorową, gotową do zainstalowania na międzykontynentalnych pociskach balistycznych.
Niezależni dziennikarze nie zostali dopuszczeni do udziału w prezentacji widocznej na tym i kilku kolejnych zdjęciach. Nie wiadomo też, gdzie odbyło się to wydarzenie.
Według władz w Pjongjangu, podczas ostatniej próby testowano bombę wodorową, którą można umieścić w rakiecie. Moc nowej broni ma osiągać setki kiloton i może zostać zdetonowana na dużych wysokościach. Kim Dzong Un podkreślił, że nowa broń została skonstruowana wyłącznie z elementów dostępnych w kraju.
Niestety groźby koreańskiego przywódcy znajdują potwierdzenie. Według japońskich i południowokoreańskich ekspertów testowano ładunek wodorowy nowego typu, którego siła rażenia jest znacznie większa od dotychczas wyprodukowanych w Korei Północnej.
Pjongjang deklaruje, że może stworzyć tyle bomb wodorowych, ile będzie potrzebował.
Zdjęcia, które pokazały władze Korei Północnej, dokumentują wizytę Kim Dzong Una w nieznanej bazie na kilka godzin przed przeprowadzeniem ostatniej próby jądrowej.
Według japońskiego ministra obrony, podczas ostatniej próby użyto bomby o mocy 70 kiloton, czyli czterokrotnie potężniejszej od zrzuconej na Hiroszimę. Według danych amerykańskich, test wywołał wstrząs sejsmiczny o magnitudzie ponad 6 stopni. Wstrząs był odczuwalny także w północno-wschodnich Chinach.
W związku z kolejną próbą jądrową Kolegium Połączonych Szefów Sztabów Korei Południowej zapowiedziało, że w najbliższym czasie ponownie dojdzie do wspólnych ćwiczeń z siłami amerykańskimi. Ostatnie zakończyły się w ubiegły czwartek. Na zdjęciu amerykańskie F-35 i południowokoreańskie myśliwce F-15.
Korea Południowa przeprowadziła także manewry wojskowe z wykorzystaniem rakiet powietrze-ziemia. Ćwiczenia odbyły się przy granicy koreańskiej w pobliżu miejsc, gdzie Północ w niedzielę dokonała próby jądrowej.
Władze w Pjongjangu za pośrednictwem północnokoreańskiej agencji KCNA, pokazały także zdjęcia z wcześniejszej, udanej próby rakiety typu Hwasong-12, która kilka dni temu przeleciała nad japońską wyspą Hokkaido.
"Wystrzelenie rakiety balistycznej to pierwszy krok militarnych działań Koreańskiej Armii Ludowej w rejonie Pacyfiku i znaczące preludium do operacji obejmującej Guam" - napisano w depeszy KCNA.
Na zdjęciu: Koreańczycy z Północy wiwatują na ulicach Pjongjangu po sukcesie armii.
Przywódca Korei Północnej Kim Dzong Un osobiście nadzorował wystrzelenie rakiety średniego zasięgu. Agencja KCNA podała, że rakietę Hwasong-12 wystrzelono w ramach protestu przeciwko odbywającym się w regionie manewrom z udziałem wojsk Stanów Zjednoczonych i Korei Południowej
Już wcześniej komunistyczna Północ groziła wystrzeleniem pocisków typu Hwasong-12 w kierunku Guam, gdzie znajdują się bazy amerykańskiej marynarki wojennej. Wyspa Guam położona jest w odległości około trzech tysięcy kilometrów od Korei Północnej. Podczas ostatniego testu rakieta pokonała odległość 2700 kilometrów.
Amerykański sekretarz obrony James Mattis wystosował poważne ostrzeżenie wobec władz w Pjongjangu. Szef Pentagonu oświadczył, że zagrożenie ze strony Korei spotka się z przytłaczająca odpowiedzą militarną Stanów Zjednoczonych.
Gen. Mattis oświadczył, że Stany Zjednoczone mają wystarczające zdolności by obronić siebie oraz sojuszników - Koreę Południową i Japonię. - Nasze zobowiązania sojusznicze są niepodważalne. Każde zagrożenie terytorium Stanów Zjednoczonych, w tym wyspy Guam, oraz naszych sojuszników spotka się z masową odpowiedzią, która będzie efektywna i przytłaczająca - oświadczył.
Na zdjęciu Koreańczycy z Północy zgromadzeni na placu przed głównym dworcem w Pjongjangu obserwują przygotowania do odpalenia rakiety Hwasong-12. Tymczasem władze w Seulu czekają na decyzję tamtejszego ministerstwa środowiska dotycząca przyszłości amerykańskich instalacji antyrakietowych. Chodzi o system THAAD [Terminal High Altitude Area Defense - red.], który ma stanowić tarczę ochronną przed ewentualnym atakiem rakietowym z Korei Płn.