Te orangutany z Indonezji powoli umierają z głodu. Wszystko przez olej używany do tego, byś mógł najeść się do syta

Torfowiska Tripa w północnej Sumatrze są jednym z ostatnich miejsc na ziemi, gdzie żyją na wolności orangutany, tygrysy, słonie i nosorożce.

Orangutany niemal całe życie spędzają na drzewach. Prowadzą dzienny tryb życia, w koronach przesypiają około 12 godzin. Szacuje się, że na torfowiskach żyje około 200 osobników. To jedno z najbardziej licznych skupisk. 

Poza Sumatrą orangutany występują jeszcze na Borneo, które Indonezja dzieli z Malezją.  

Firmy, które zakładają plantacje palm, często celowo wywołują pożary. Te z kolei wypędzają orangutany i inne zagrożone gatunki ich siedlisk. Zmuszone do życia na coraz mniejszych skrawkach lasu, które jeszcze nie zamieniły się w plantacje, głodują albo są zabijane przez plantatorów, kiedy wychodzą z dżungli w poszukiwaniu pożywienia. Matki często umierają chroniąc swoje niemowlęta, które są zabierane i sprzedawane jako nielegalne zwierzęta domowe.

Zwierzęta próbują ratować pracownicy indonezyjskiej Agencją Ochrony Przyrody. W sierpniu jedna z grupa pojechała na torfowisko w poszukiwaniu matki i dziecka. Mieli przenieść zwierzęta w bezpieczne miejsce. Towarzyszył im fotoreporter agencji AP. 
 

Zamiast matki z młodym, ekipa natknęła się na 50-kilogramowego samca. Blisko 20-letniego osobnika udało się wynieść z dżungli w siatce na noszach.

Przez osiem godzin transportowano zwierzę do nowego miejsca w dżungli, w którym trwają próby odtworzenia dzikiej populacji. Orangutan dołączył do około 100 innych naczelnych.

"Wynoszenie zwierząt z ich naturalnych siedlisk nie jest czymś, co lubimy robić. To trudne, bardzo stresujące i ryzykowne dla wszystkich. Ale to ostatnia deska ratunku - mówi dyrektor grupy ratowniczej, Ian Singleton. 

Ostatni gigantyczny pożar na torfowisku wybuchł przed pięcioma laty. Rząd indonezyjski złożył potem pozew przeciwko firmie oskarżonej o nielegalne spalanie tysiąca hektarów.

Firma miała zapłacić 26 milionów dolarów grzywny i odszkodowania. Na trzy lata skazano jej menedżera. Plantatorzy się odwołali. Do tej pory nie zapłacili ani centa.