10-letni labrador Cena służył w marynarce wojennej - zajmował się wykrywaniem bomb, rozpoznawał ponad 300 rodzajów ładunków wybuchowych. Pracował w parze ze starszym szeregowym Jeffem DeYoungiem, razem spędzili m.in. trzy lata w Afganistanie. Po zakończeniu służby Cena został przez DeYounga adoptowany.
Niestety u psa wykryto nowotwór kości w fazie terminalnej, przez który bardzo cierpiał. Jego opiekun zdecydował, że labradora należy uśpić. Zanim to nastąpiło, Cenę pożegnano ze wszystkimi honorami.
Setki osób obserwowały ostatnią drogę Ceny, którą przebył na rękach swojego opiekuna, ubrany w galową kamizelkę Marines. Po wzruszającej ceremonii zwierzę zostało uśpione, a DeYoung niósł jego trumnę przykrytą amerykańską flagą - tak, jak trumny wszystkich żołnierzy.
- Gdy razem brali udział w walkach, DeYoung przenosił Cenę przez rzeki i osłaniał własnym ciałem podczas ostrzału talibów. Podczas zimnych pustynnych nocy pies ogrzewał żołnierza i pocieszał, gdy w ciągu trzech tygodni stracił w walce siedmiu przyjaciół - opowiadał podczas ceremonii sam DeYoung.
Po powrocie z misji żołnierz adoptował psa, który pomógł mu w walce z zespołem stresu pourazowego.
- Całe swoje dorosłe życie spędziłem z Ceną - mówił DeYoung. - Gdy w wieku 19 lat musiałem nauczyć się odpowiedzialności, miałem Cenę. Teraz mam 27 lat i muszę pożegnać się z jedną z najważniejszych części mojego życia - wyznał.
Przed śmiercią psa, starszy szeregowy zbierał pieniądze na wynajęcie Jeepa w wersji cabrio, by zabrać Cenę na przejażdżkę. Z pieniędzy zostanie też ufundowany pomnik na cmentarzu dla zwierząt.
W ceremonii wzięli udział m.in. żołnierze marines, policjanci stanu Michigan, strażacy z rodzinnego miasta DeYounga. Na cześć Ceny wystrzelono salwę honorową.