'Gazeta Polska' nie ustaje w szukaniu nowych tropów 'kłamstwa smoleńskiego'. W Smoleńsku był zamach, eksplozje rozerwały samolot, Tusk utrudniał wyjaśnianie przyczyn katastrofy - takie twierdzenia od lat pojawiają się w artykułach. A w najnowszym numerze tygodnik przytacza anonimowych rosyjskich świadków, którzy zdradzają kolejne szczegóły.
Na okładce, która ukazała się w 88. miesięcznicę, wraca jedna z teorii - wybuch. Jednak na wcześniejszych okładkach pojawiały się zupełnie inne hipotezy.
Przypominamy okładki 'GP' i 'GPC', które prezentowały sensacyjne, zmieniające się - i dotąd niepotwierdzone - teorie dotyczące tragedii pod Smoleńskiem. Co więcej, część tych teorii wyklucza się nawzajem.
Kolejna miesięcznica, kolejne rewelacje podkomisji smoleńskiej i... kolejna teoria na okładce "Gazety Polskiej Codziennie".
"A jednak wybuch" - czytamy nas okładce "GPC" z 10 lipca. Gazeta pisze o ustaleniach podkomisji smoleńskiej, która w przeddzień miesięcznicy wydała specjalne oświadczenie dotyczące przyczyn "destrukcji skrzydła" tupolewa.
Z poprzedniej edycji "smoleńskiej" okładki 'Gazety Polskiej' - w 7 czerwca, przed 86. miesięcznicą - dowiedzieliśmy, że dziennikarze dotarli do Rosjanina, który 10 kwietnia 2010 r. znajdował się nieopodal lotniska w Smoleńsku i widział katastrofę. Mężczyzna miał opowiedzieć, że samolot 'leciał i płonął, a na jego boku był ogień'. Później miał 'usłyszeć huk'. Tygodnik podkreśla przy tym, że Rosjanin nie został przesłuchany przez rosyjskie służby i chce zachować anonimowość.
'GP' grzmi przy tym, że świadków, którzy donosili o 'kuli ognia' było więcej. Co więcej, w artykule czytamy też, że Rosja 'bardzo natarczywie' handluje częściami wraku Tu-154M. - Pomyśleliśmy, że rosyjskie służby przyzwalają celowo na handel tymi częściami, by później powiedzieć, że nie mogą oddać całego wraku, bo został wcześniej rozkradziony - mieli powiedzieć 'uczestnicy wyjazdu do Smoleńska'.
To jedna z wielu okładek 'Gazety Polskiej' i 'Gazety Polskiej Codziennie', która przestawia sensacyjną teorię w sprawie Smoleńska. Tym razem doprowadziło to nawet do sporu wśród prawicowych dziennikarzy - Tomasz Sakiewicz miał pretensję do 'Wiadomości', że nie podały 'ustaleń' jego gazety, inni z kolei zarzucili mu 'pompowanie własnego ego' i apelowali by 'powstrzymać' naczelnego gazety. Jeden z prawicowych komentatorów pisał nawet, że środowiska Sakiewicza 'ze Smoleńska robią sobie reklamowy baner'.
Prawicowy publicysta Marek Pyza na wPolityce.pl tak pisał w kontekście tej okładki o redaktorze naczelnym 'GP' Tomaszu Sakiewiczu: 'Nie pierwszy raz de facto rzuca kłody pod nogi wyjaśnianiu tragedii'. Z informacji Pyzy wynika jeszcze więcej - 'GPC' miała tę informację, którą nazywa zresztą 'nieuprawnioną interpretacją szczątkowych faktów', wymyślić. 'Ani słowa o tym, kto i dlaczego ze wstępnych wyników sekcji zwłok pary prezydenckiej wyciągnął wniosek o upadku TU-154M na koła. Zero powołania się na kogokolwiek - nawet na anonimowych informatorów' - pisze Pyza.
'Gazeta Polska' tłumaczy, że podawanie informacji o wynikach bez żadnych detali było spowodowane 'tylko i wyłącznie prośbami źródła ich informacji'. Podkreślono też, że według tej hipotezy nie doszło do lądowania na kołach, a uderzenie w ziemię kołami i to 'nie całego samolotu, lecz części, w której znajdowali się Maria i Lech Kaczyńscy'.
'Gazeta Polska' jest znana z pisania o spiskowych teoriach ws. katastrofy smoleńskiej. Już w 2011 roku napisała na swojej okładce, że 'tupolew został zestrzelony'. Dziennik cytował i opisywał wnioski z raportu 'Zbrodnia Smoleńska. Anatomia zamachu', który uznał, że 'przyczyną katastrofy był wybuch nad samolotem głowicy konwencjonalnej rakiety z ładunkiem termobarycznym'. 'GPC' nazywała raport wstrząsającym. Podkreślała też, że 'przygotowali go niezależni eksperci'.
Artykuł 'GPC' komentował m.in. szef MSZ Radosław Sikorski, który na Twitterze pytał: 'Czy naprawdę chcemy oddać Polskę w ręce ludzi, którzy propagują takie brednie'.
Zastanówmy się, czy NAPRAWDĘ chcemy oddać Polskę w ręcę ludzi, którzy propagują takie brednie: http://t.co/5Mv4AXJB
? Radosław Sikorski (@sikorskiradek) 27 września 2011
W marcu 2013 roku 'Gazeta Polska' donosiła o tym, że na wraku prezydenckiego tupolewa, który rozbił się pod Smoleńskiem znaleziono ślady trotylu. 'To jednak był TROTYL' - napisano na okładce 'GP'.
'Gazeta Polska' pisała, że dowiedziała się o tym, iż 'pierwsze próbki z wraku Tu-154, na których polscy biegli wykryli w Smoleńsku ślady trotylu (TNT), zostały już przebadane laboratoryjnie. Analizy wykazały obecność TNT'. Miało być to kolejne potwierdzenie, że na wraku tupolewa były materiały wybuchowe.
Prokuratura wielokrotnie obalała tę teorię. 'Biegli w całości odrzucają zarzuty sugerujące nieprawidłowe wykonanie badań próbek z wraku Tu-154M oraz obecność heksogenu lub innych bliżej nieokreślonych materiałów wybuchowych w badanych próbkach' - informowała w grudniu 2014 roku Naczelna Prokuratura Wojskowa.
W październiku 2016 roku 'GPC' napisała o 'sensacyjnym raporcie BND nt. Smoleńska'. 'Gazeta Polska Codziennie' stwierdziła, że 'dotarła do tajnego raportu niemieckiego wywiadu nt. katastrofy smoleńskiej' - miał on potwierdzać, że pod Smoleńskiem przeprowadzono zamach na Tu-154M przy użyciu materiałów wybuchowych.
Pierwszy o raporcie napisał w swojej książce niemiecki dziennikarz śledczy Juergen Roth. O tym, że twierdzi on, iż pod Smoleńskiem doszło do zamachu pisaliśmy już w 2015 roku. Warto przypomnieć, że sam Roth mówił wówczas, że 'do raportu trzeba podchodzić - jak zawsze w takich przypadkach - sceptycznie'.
'Pod Smoleńskiem doszło do zamachu' - twierdziła 'Gazeta Polska Codziennie' w 2013 roku. Podała też 10 dowodów, które miały to potwierdzić. 'GPC' pisała m.in. o 'fałszowaniu wyników sekcji zwłok ofiar katastrofy', błędnych danych o lotnisku, które Polska rzekomo otrzymała od Rosjan i 'niespotykanym rozerwaniu kadłuba maszyny'.
Teorie'Gazety Polskiej' obalał m.in. rządowy zespół Macieja Laska, który tłumaczył przyczyny katastrofy smoleńskiej.
'Rosyjski generał dokonał zamachu w Smoleńsku!' - krzyczała okładka 'Gazety Polskiej' w październiku tego roku. 'Roth dotarł do pełnego raportu niemieckiego wywiadu BND na temat katastrofy smoleńskiej wraz z załącznikami. Pada w nim nazwisko rosyjskiego generała, który według źródła BND miał przyjąć od polskiego polityka zlecenie dokonania zamachu' - pisała 'GPC' i zapowiadała kolejne artykuły na ten temat.
W kilku późniejszych tekstach 'Gazeta Polska Codziennie' opisywała ustalenia niemieckiego dziennikarza śledczego Juergena Rotha, który miał znaleźć dowody na to, że pod Smoleńskiem przeprowadzono zamach. BND zdementował w zeszłym tygodniu informacje Rotha. Rzecznik niemieckiego wywiadu oświadczył, że niemieckie służby nigdy nie reprezentowały stanowiska, że w Smoleńsku doszło do zamachu, a tym bardziej nigdy nie informowały w tym duchu rządu Niemiec.
W wrześniu 2012 roku 'Gazeta Polska' obwieściła na swojej okładce, że 'tupolewa rozerwały dwie eksplozje'. Redakcja powoływała się na raport Zespołu Parlamentarnego Antoniego Macierewicza. 'Jest miażdżący dla rządu Donalda Tuska i obala całkowicie rosyjską wersję katastrofy, zaakceptowaną przez polskie władze. Raport nie pozostawia złudzeń, że katastrofę spowodowały dwie eksplozje w Tu-154, wywołane przez 'osoby trzecie' - grzmiała 'GP'. 'Jest zarazem udokumentowanym oskarżeniem rządu o zaniechania i celowe działania, których skutkiem była śmierć prezydenta' - podkreślała 'Gazeta Polska'.
Twierdzenia o eksplozji na pokładzie tupolewa były wielokrotnie obalane. 'Podkomisja dowiodła, że na pokładzie tupolewa nie doszło do wybuchu' - przekonywał Maciej Lasek, szef Państwowej Komisji Badań Wypadków Lotniczych. ŚNajwiększe nagromadzenie szczątków tupolewa było w miejscu zderzenia z ziemią.
'Mimo warunków, w jakich musimy pracować, możemy dziś z dużym prawdopodobieństwem powiedzieć, że tragedia smoleńska była wynikiem działania osób trzecich, a hipoteza pokazująca, jak zginął polski Prezydent i elita naszego Państwa, jest jedyną, całościowo wyjaśniającą ustalony przebieg wydarzeń' - stwierdza w raporcie przewodniczący Zespołu, Antoni Macierewicz.
'Smoleńscy zamachowcy dostali listę pasażerów?' - to pytanie pojawiło się na okładce 'Gazety Polskiej Codziennie' 28 października. 'GPC' napisała artykuł, który miał potwierdzać tezę o zamachu pod Smoleńskiem.
'Jurij Desinow z FSB miał uaktywnić oddział specjalny, mający za zadanie przygotować zamach w Smoleńsku - wynika z raportu niemieckich służb zamieszczonego w książce Juergena Rotha. Dokładnie tego samego dnia polskie MSZ otrzymało wstępną listę pasażerów lotu. Obok prezydenta Lecha Kaczyńskiego figurował na niej jego brat Jarosław' - napisała 'GPC'.
O Juergenie Rothu i jego rewelacjach pisaliśmy wielokrotnie. M.in. w kontekście tego, że jego krytycy zarzucają mu, że wielu rozpowszechnianych przez niego informacji nie można potwierdzić, a niemiecki wywiad dementował informacje, na których Roth opierał swoje twierdzenia o zamachu.
W październiku 2012 roku 'Gazeta Polska' przedstawiała 'koronny dowód, że na pokładzie doszło do eksplozji'. 'GP' powoływała się na 'Rzeczpospolitą' i pisała o tym, że 'ekipa prokuratury wojskowej znalazła ślady trotylu i nitrogliceryny na wraku polskiego tupolewa'. 'Ta informacja potwierdza fakty, do których doszli współpracujący z zespołem parlamentarnym Antoniego Macierewicza naukowcy badający katastrofę smoleńską. Dodajmy, że o wybuchach mówiło wielu naocznych świadków, w tym także przesłuchanych przez polską prokuraturę' - podkreślała 'GP'.
Naczelna Prokuratura Wojskowa wielokrotnie podkreślała później, że na wraku tupolewa nie znaleziono śladów materiałów wybuchowych.
Jak czytamy, półtora miesiąca temu do Smoleńska została wysłana 11-osobowa ekipa prokuratorów i biegłych, w tym specjalistów do spraw pirotechnicznych z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego oraz Centralnego Biura Śledczego. Powodem zorganizowania wyprawy był fakt, że polscy prokuratorzy mieli wątpliwości co do rosyjskiej ekspertyzy pirotechnicznej. Dostarczona przez Rosjan analiza nie spełniała wymogów proceduralnych.
'Nagrania ze Smoleńska pogrążą Tuska' - straszyła 'Gazeta Polska' w październiku 2016 roku. 'GPC' pisała o filmie nagranym w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 r., który na nowo odkrywał Antoni Macierewicz.
'Na nagraniu Władimir Putin przedstawia wersję katastrofy smoleńskiej' - opisywała 'GPC'. 'Może będzie to dla państwa zaskoczeniem, ale nie było w tej relacji i opisie ani słowa na temat brzozy, na temat przewrócenia się samolotu na plecy. Była zaś mowa o tym, że stała się straszna rzecz, ale gdyby samolot leciał trochę dalej, to mógłby zniszczyć fabrykę - mówił 'GPC' Antoni Macierewicz.
Dziennikarze zarzucali Macierewiczowi, że zapowiadał ujawnienia nagrań, które wiele wyjaśnią w kwestii ustalania przyczyn katastrofy smoleńskiej, a taśmy były znane od 2010 roku. - Na tym polega fundamentalne znaczenie tego materiału. Jeśli dziennikarz lub urzędnik państwowy znał ten materiał i nie poinformował o tym prokuratury, to działał na szkodę wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej - odpowiadała wtedy Beata Perkowska z MON.
22 października 2016 roku 'GPC' opisywała ustalenia powołanej przez MON podkomisji ds. wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej. 'Wali się gmach smoleńskiego kłamstwa' - pisała 'GPC' publikując jej ustalenia.
'Gazeta Polska' zwracała uwagę, że ją i podkomisję zaniepokoiło to samo - m.in. film, na którym Władimir Putin rzekomo przedstawia inną wersję katastrofy smoleńskiej niż ta, która jest zamieszczona w oficjalnych raportach.
O 'sensacyjnym' nagraniu, które miało pomóc w wyjaśnianiu przyczyn katastrofy pisaliśmy TUTAJ.
W październiku 'GPC' zarzuciła Radosławowi Sikorskiemu, że nie prosił zagranicy o pomoc w wyjaśnieniu przyczyn katastrofy smoleńskiej. 'W Ministerstwie Spraw Zagranicznych nie ma śladu dokumentów z czasów, kiedy jego szefem był Radosław Sikorski, dotyczących pomocy międzynarodowej w wyjaśnieniu katastrofy' - napisała 'GPC'. Tę informację potwierdził dziennikowi minister Witold Waszczykowski.
Raport ws. wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej mieli Millerowi 'podyktować' Rosjanie. Tak stwierdziła 'Gazeta Polska Codziennie' we wrześniu 2016 roku, powołując się na wypowiedzi Antoniego Macierewicza. Szef MON stwierdził, że 'były szef komisji ds. wyjaśniania katastrofy smoleńskiej Jerzy Miller nakazał jej członkom 28 kwietnia 2010 r. takie prowadzenie badań, by były one jednolite z komisją rosyjską'.
- To jest sprawa procesowa - oceniał w TOK FM Jacek Żakowski. - Miller powinien wytoczyć 'Gazecie Polskiej' proces za tę okładkę - przekonywał.
W czerwcu 2016 roku 'Gazeta Polska' napisała, że 'Rosjanie domagali się od rządu Tuska, aby rozwiązać problem smoleńskiego zespołu parlamentarnego i publicystów, wskazujących na możliwość zamachu w Smoleńsku'. 'Takie informacje przekazał uczestnikom Zjazdu Klubów 'Gazety Polskiej' szef MON Antoni Macierewicz' - pisała 'GP' twierdząc, że 'po naciskach Rosji Donald Tusk zmienił niemal całkowicie swoje stanowisko wobec raportu MAK'.
'GP' wielokrotnie przekonywała, że Donald Tusk utrudniał wyjaśnienie przyczyn katastrofy smoleńskiej.
W lutym 2016 roku 'Gazeta Polska Codziennie' donosiła, że 'PO niszczyła smoleńskie dokumenty'. 'GPC' opisywała ustalenia MON i TVP Info, która - jak pisał dziennik - 'dotarła do protokołu zniszczenia dokumentów. Opatrzono go datą 21 lutego 2012 r. Dokument wskazuje, że zniszczony ma zostać załącznik nr 1 - 'Dziennik Działania DSO SZ RP obejmujący dzień 10 kwietnia 2010 r.'.
Sprawę zniszczonych dokumentów opisaliśmy TUTAJ. W liście przesłanym do redakcji Wirtualnej Polski ppłk. rez. Sławomir Komisarczyk wyjaśniał, jakie informacje zawarte były w zniszczonych przez MON dokumentach. 'Zapisy dotyczyły głównie chronologicznych sentencji powiadamiania przełożonych i przedstawicieli władzy o katastrofie' - pisał Komisarczyk.
''Gazeta Polska'' dotarła do dokumentu dowodzącego, że eksperci, którzy w 2010 r. pojechali do Rosji, w ogóle nie badali wraku -Tu-154! - pisała 'Gazeta Polska' we wrześniu ubiegłego roku.
'Co więcej, mimo pobytu w Rosji nie skontaktowali się ani z rosyjskim producentem samolotu, ani z zakładem, w którym remontowano tupolewa' - stwierdziła 'GP', która przekonywała też, że pismo, 'o którym musiał wiedzieć Donald Tusk, przez pięć lat było ukrywane przez poprzednie władze, a jego autor 'zmarł nagle' w listopadzie ubiegłego roku'.