Wywiad, którego udzielił prezes PiS, naprawdę wkurzył kobiety. Wieczorem pod domem Kaczyńskiego pojawiło się ok. 200 osób. Spontaniczny protest zablokował ulicę, a jego uczestnicy nie przebierali w słowach.
Co takiego powiedział polityk? - Będziemy dążyli do tego, by nawet przypadki ciąż bardzo trudnych, kiedy dziecko jest skazane na śmierć, mocno zdeformowane, kończyły się jednak porodem, by to dziecko mogło być ochrzczone, pochowane, miało imię - zapowiedział w wywiadzie dla PAP. CZYTAJ WIĘCEJ >>>
Te słowa wywołały oburzenie.
W odpowiedzi pod domem Kaczyńskiego na warszawskim Żoliborzu zebrało się ok. 200 osób. - Jestem Matką Polką w błogosławionym stanie menopauzalnym. Nie muszę się bać tego, że urodzę zdeformowane dziecko czy dziecko z gwałtu, ale muszę tu być. Nigdy dotąd kobiety nie były traktowane z taką pogardą jak teraz - mówiła jedna z zebranych.
- Nie pozwolimy się zastraszyć, nie pozwolimy się tropić i ścigać! Jeśli prezes nie przeprosi, jeśli się nie wycofa, do Warszawy przyjdzie milion kobiet. A jeśli będzie trzeba, to i dwa. Przyniesiemy nasze dzieci, przyjdziemy z wnukami. Chcemy przeprosin i zapewniania, że nikt nie będzie nam groził odebraniem naszych praw - zapowiadała kolejna.
Podczas demonstracji podano też datę kolejnego strajku - ma się on odbyć pod Sejmem 23 października.
Niestety, nie obyło się bez incydentów. - Przed chwilą zostałam obficie opluta przez jednego z przedstawicieli opcji przeciwnej. Proszę pana, nie zrobiło to na mnie wrażenia. Kobiety są opluwane przez kolejne rządy od ponad 20 lat, ten pan to efekt takiej polityki - relacjonowała jedna z protestujących.
W manifestacji uczestniczyły nie tylko kobiety; pod domem Kaczyńskiego pojawili się również mężczyźni, także ci bardzo młodzi. - Jestem tu jedną z najmłodszych osób. Nie wyobrażam sobie innego rozwiązania jak liberalizacja prawa aborcyjnego - mówił 15-letni Alan.
- Obecny kompromis to kompromitacja. Mam nadzieję, że chociaż moje prawnuki doczekają się liberalizacji prawa - tłumaczył. Głos zabrał również "tajemniczy mężczyzna uczestniczący w każdej manifestacji" - Marcin Kossakowski, którego ostatnio lustrowały "Wiadomości" TVP.
Na płocie przy domu prezesa PiS organizatorzy protestu wywiesili też transparent z wizerunkiem Marii Kaczyńskiej. "Uważam, że zdarzają się w życiu niezwykle trudne sytuacje, w których należy ratować życie matek czy też nie żądać, by zgwałcona przez zwyrodnialca lub, co gorsza, bandę zwyrodnialców dziewczyna musiała rodzić"- głosi cytat. Na transparencie umieszczono też hasło "Jarosławie K., nie zmieniaj".
Ponieważ demonstranci zajęli dwa pasy ruch, policja zamknęła ulicę Mickiewicza w jednym kierunku. Niektóre kobiety przyszły pod dom polityka z parasolkami, które po Czarnym Proteście stały się symbolem strajku. Na miejscu stawili się też sprzedawcy wuwuzeli, z których oferty część osób postanowiła skorzystać - podawała stołeczna "Gazeta Wyborcza".
W manifestacji wzięli udział także przedstawiciele m.in. KOD-u, Kongresu Kobiet, Zielonych i Pracowniczej Demokracji. Nie mieli jednak widocznych emblematów i mówili zgodnie: "jesteśmy czarnym protestem" - relacjonowała "GW".
Przypomnijmy: obecnie aborcji można dokonywać legalnie, gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety, jest duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu. Ciążę można legalnie przerwać także wtedy, gdy powstała w wyniku gwałtu bądź innego czynu zabronionego.
Demonstracja pod domem prezesa PiS
Demonstracja pod domem prezesa PiS
Demonstracja pod domem prezesa PiS