Narodowe Archiwum USA udostępniło niepublikowane wcześniej zdjęcia z 11 września 2001 r. Można na nich zobaczyć ówczesnego prezydenta George'a W. Busha chwilę po tym, jak dowiedział się o ataku na World Trade Center. Te miny mówią wszystko...
Na zdjęciu prezydent rozmawia ze swoim personelem z biura na pokładzie Air Force One podczas lotu z Sarasoty, gdzie dowiedział się o ataku, do bazy lotniczej Barksdale.
Rankiem 11 września 2001 r. George W. Bush uczestniczył w spotkaniu z dziećmi w szkole podstawowej w miejscowości Sarasota na Florydzie. Tam dowiedział się, że w nowojorskie wieże uderzyły samoloty.
Prezydent był krytykowany, że gdy usłyszał o zamachach, spokojnie dokończył spotkanie. Na poniższym filmie Bush dowiaduje się, że drugi samolot uderzył w drugą wieżę WTC w 4:53.
- Pomyślałem wtedy "wypowiedzieli nam wojnę" i zdecydowałem w tym momencie, że ją podejmiemy - wspominał później Bush. Prezydent kontynuował czytanie bajki o małym koźlątku i nie poinformował o niczym uczniów. Spędził z nimi jeszcze kilka długich minut.
Jeszcze w szkole Bush dostawał kolejne informacje o zamachach, w których zginęły 2973 osoby, a ponad 6 tys. zostało rannych.
Co teraz znajduje się na miejscu zniszczonych wież? Zobacz tutaj.
- Chciałem zachować spokój. To była świadoma decyzja, żeby nie wstrząsnąć dzieciakami. Widziałem wiele kryzysowych sytuacji i wiem, że pierwsze, co musi zrobić lider, to emanować spokojem - mówił potem Bush.
Ze szkoły zostało nadane również przemówienie Busha, w którym mówił o ataku terrorystycznym na amerykańskiej ziemi. - Miała dziś miejsce narodowa tragedia - powiedział i poprosił o chwilę ciszy.
Bush następnie udał się do bazy lotniczej Barksdale samolotem Air Force One (taki kryptonim ma każdy samolot, na pokładzie którego znajduje się urzędujący prezydent USA).
Na zdjęciu członkowie prezydenckiej administracji naradzają się, podczas gdy prezydent rozmawia przez telefon na pokładzie Air Force One. Ze względu na bezpieczeństwo prezydenta samolot długo znajdował się w powietrzu.
Bush podczas lotu do bazy Barksdale.
Zamachów dokonali członkowie al-Kaidy. 11 września był bezpośrednim powodem ogłoszonej przez Busha wojny z terroryzmem, która obejmowała m.in. wojnę w Afganistanie i inwazję w Iraku.
Prezydent i jego świta patrzą na eskortę czterech myśliwców F-16.
Wojna z terroryzmem spowodowała też ograniczenie praw obywatelskich w USA.
Bush z prawniczką Harriet Miers na pokładzie samolotu.
Gdy samolot wciąż był w powietrzu prezydent wyraził irytację, że nie może wrócić do Białego Domu. Jeden z agentów Secret Service powiedział mu, że sytuacja jest cały czas niestabilna. - Lepiej poczekać, aż opadnie pył - dodał. Air Force One skierował się do bazy Offutt w Nebrasce.
Prezydent wysiada w bazie lotniczej Offutt w Nebrasce. Przed wyjściem z samolotu powiedział do agenta Secret Service: Musimy wrócić do Waszyngtonu. Nie chcę, żeby wystraszyli nas jacyś terroryści. Amerykanie chcą wiedzieć, gdzie jest ich prezydent.
Amerykańska głowa państwa w rozmowie z wiceprezydentem Dickiem Cheney'em na pokładzie Air Force One. Cheney odradzał prezydentowi powrót do Waszyngtonu "dopóki nie dowiemy się, co tu się do cholery dzieje".
- Moja pierwsza myśl: to jakaś awionetka. Myślałem, że albo była zła pogoda, albo coś przytrafiło się pilotowi. Poprosiłem moich urzędników, by zapewnili Nowemu Jorkowi każdą niezbędną pomoc, by zajęli się tym wypadkiem i wszedłem do klasy - opowiadał później Bush.
Na zdjęciu doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Condoleezza Rice czeka na prezydenta w Południowym Portyku Białego Domu.
Prezydent wchodzi do Gabinetu Owalnego po swoim przyjeździe do Białego Domu w Waszyngtonie.
Bush, Cheney i Rice w rozmowie o ataku w Białym Domu. Przy stole małżonka prezydenta, Laura Bush.
Bush przygotowuje się do wygłoszenia przemówienia do narodu wieczorem 11 września 2001 r. - Dziś nasi współobywatele, nasz styl życia, nasza wolność, zostały zaatakowane serią rozmyślnych śmiercionośnych aktów terroru. Ataki terrorystyczne mogą wstrząsnąć fundamentami naszych największych budynków, ale nie są w stanie tknąć fundamentów Ameryki. Ataki te kruszą stal, lecz nie mogą nadwerężyć stali amerykańskiej determinacji - mówił w orędziu Bush.
Prezydenckie awaryjne centrum dowodzenia w bunkrze w białym domu. Dick Cheney i George W. Bush.
W zeszłym roku Archiwum opublikowało już zdjęcia z 11 września. Jest na nich głównie wiceprezydent USA, który podczas nieobecności Busha sprawował władzę z wspomnianego centrum.
Bush, Cheney i Rice w Białym Domu.
Tego dnia prezydent zapisał w swoim dzienniku: "Pearl Harbor XXI wieku wydarzył się dziś... Myślimy, że to Osama ben Laden. Uważamy, że są inne cele w Stanach Zjednoczonych, ale nakłoniłem kraj do powrotu do normalnego życia. Nie możemy pozwolić, by terroryści trzymali nas za zakładników. Mam nadzieję, że to będzie dla nas okazja, by zjednoczyć świat w walce z terroryzmem".
Prezydent wraz z małżonką rozmawiają z wiceprezydentem Cheney'em i Condoleezzą Rice w awaryjnym centrum dowodzenia w Białym Domu.
"Gabinet wojenny" zdecydował się wtedy rozpocząć wojnę z terrorem i uderzyć na Afganistan.
Spotkanie Busha z Radą Bezpieczeństwa Narodowego w awaryjnym centrum dowodzenia w bunkrze w Białym Domu. Szef CIA, George J. Tenet, powiedział, że al-Kaida i Talibowie w Afganistanie to jedno i to samo. - Powiedz talibom, że z nimi skończyliśmy - powiedział do niego Bush.
Co dokładnie wydarzyło się 11 września 2001 r.? CZYTAJ WIĘCEJ >>>