- Nie chcę służyć, jak to się mówi, za ''małpę'', która szkodzi partii - powiedziała w wywiadzie z Wirtualną Polską Krystyna Pawłowicz. Znana z ostrych wypowiedzi posłanka tłumaczy, że musi poskromić swój język. Wypowiadać się może tylko za zgodą klubu. - Poprosiłam, by klub decydował, w jakim momencie i na jaki temat mogę się wypowiadać - powiedziała. Zapewnia, że sama podjęła tę decyzję.
Z tej okazji przypominamy najsłynniejsze wypowiedzi posłanki.
Krystyna Pawłowicz jest nie tylko posłanką PiS. Jest też doktorem habilitowanym prawa. W latach 2007-2011 byłam sędzią Trybunału Stanu. Od 2007 roku wykłada w Wyższej Szkole Administracji Państwowej w Ostrołęce. Dała się też poznać jako publicystka. Jej artykuły pojawiały się na łamach "Rzeczpospolitej", "Naszego Dziennika" i "Rzeczy Wspólnych". Teraz najbardziej znana jest z ostrych, dziwnych albo grubiańskich wypowiedzi.
Posłanka Pawłowicz czasem ponosiła konsekwencje swoich słów: przeciągu dwóch lat Rada Etyki Poselskiej aż sześć razy zwróciła się do niej z upomnieniem i naganą. Które z wypowiedzi posłanki PiS zaskoczyły nas najbardziej? Cofnijmy się do 2012 roku. Wówczas w Sejmie debatowano nad ustawą antyaborcyjną. Gdy przemawiał poseł SLD Marek Balt, posłanka PiS Krystyna Pawłowicz rzuciła w jego stronę trzy zdania: "Nie poniżaj ich". "Spier...". "Siadaj".
Poseł Balt to słyszał i skierował sprawę do komisji etyki poselskiej. Komisja uznała, że posłanka Pawłowicz naruszyła artykuł 6. Zasad Etyki Poselskiej mówiący o poszanowaniu innych osób i narażeniu na szwank dobrego imienia Sejmu. I zwróciła jej uwagę.
Posłanka Pawłowicz skwitowała: - To z komisją etyki jest problem, nie ze mną.
Rok później, w 2013 roku, prof. Pawłowicz komentowała szeroko "Marsz Szmat", który przeszedł ulicami Warszawy. Przypomnijmy: to cykl międzynarodowych protestów przeciwko uzasadnianiu lub usprawiedliwianiu zgwałceń w oparciu o wygląd zgwałconych kobiet.
Prof. Pawłowicz ma inne zdanie na ten temat:
- Szmaty zachowały się jak szmaty i niech szmaty walczą w taki sposób. Te baby same się reklamowały. Po prostu szmaty - mówiła Jarosławowi Kuźniarowi na antenie TVN24.
- Jak pani może mówić tak o kobietach? - pytał dziennikarz.
- One same się nazwały - odpowiedziała. I dodała: - Chodzenie na golasa, wie pan, w ogóle bez gaci i bez stanika, jest formą przyczynienia. No niech pan nie udaje, że na panu nie robi wrażenia rozebrana goła baba. Robi na panu i niech one nie udają, że one w ten sposób walczą, one po prostu szokują, proszę pana.
Również dwa lata temu prof. Pawłowicz wypowiadała się na temat posłanki Anny Grodzkiej. - W jednej audycji w radiu byliśmy razem i on udowadniał, że jest kobietą. No jaka pani, no twarz boksera - mówiła czytelnikom "Gazety Polskiej".
- To nie jest tak, że jak się człowiek nażre hormonów, to jest kobietą. Kod genetyczny tu decyduje. Daj pan badanie krwi, zrobimy. Tego nie zmieni żadna operacja - dodała.
Parę miesięcy później dostało się też posłowi PSL Stanisławowi Żelichowskiemu:
- Dzisiaj na spotkaniu w Zgorzelcu o panu pośle Żelichowskim powiedziałam "stary dziadyga". Może nie powinnam tak powiedzieć, tylko że on jest starym dziadygą - mówiła "Nowinom Jeleniogórskim".
- On jest w sejmie od osiemdziesiątego któregoś roku i tyle zła robi, niczym się nie przejmuje, ma emeryturę poselską i ma w nosie. Jest tak totalnie wyalienowany, oddzielony od tego, co ludzie potrzebują... A dziadyga to jest ludowe określenie, a że stary? To po prostu stwierdzenie faktu - dodała.
W zeszłym roku prof. Pawłowicz zwróciła na siebie uwagę, gdy podczas obrad Sejmu rozłożyła na ławie sałatkę i kanapki.
Andrzej Rozenek stwierdził, że zamienia Wysoką Izbę w bar mleczny i poprosił, by posłanka wyniosła brudne naczynia. Apelował o pięć minut przerwy. - Abyśmy nie musieli w takich okolicznościach głosować - dodał.
Pawłowicz zaapelowała z kolei do marszałka Radosława Sikorskiego o zwrócenie uwagi "lewej stronie" i pouczenie. - Takie prześladowanie, odzywki i tego typu zaczepiania nie powinny mieć miejsca. Pan powinien zwrócić uwagę - podkreśliła.
Dostało się też organizatorom akcji "Rodzice, odważcie się mówić" - społecznej Kampanii Przeciw Homofobii, która miała zachęcić rodziców lesbijek, gejów i osób biseksualnych (LGB) do otwartego mówienia o orientacji seksualnej swoich dzieci.
- Jeśli ktoś oswaja mnie z czymś nienaturalnym, z czymś, co jest patologiczne, a dla wielu ludzi obrzydliwe, to uważam, że to jest molestowanie - komentowała prof. Pawłowicz. - Moim zdaniem jest to zgorszenie - dodała.
Taki komentarz posłanki pojawił się niedługo po śmierci polskiej Noblistki. Pawłowicz dodała, że poezja Szymborskiej nigdy jej nie porwała.
Unia Europejska według posłanki niszczy polską gospodarkę i "polskość" w ogóle
To komentarz do spotu wyborczego PO z udziałem śp. prof. Bartoszewskiego.
Na spotkaniu w Mińsku Mazowieckim wyśmiała korektę płci przez Annę Grodzką. odpowiedziała, że poseł Pawłowicz nie szanuje ludzkiej godności.
To wypowiedź o Sejmie. Oczywiście poprzedniej kadencji.
Wprawdzie posłanka Pawłowicz obiecała, że wypowiadać się będzie tylko za zgodą klubu, ale nie mówiła o swojej aktywności w mediach społecznościowych. A ta jest dość duża.
Jeszce przed tzw "dobrą zmianą" w mediach Pawłowicz zajęła się m.in. etatami dziennikarzy telewizji publicznej.
"Kiedy urlop ma kontrowersyjna reporterka telewizyjna pani Justyna Dobrosz-Oracz z TVP 1?" - zapytała posłanka PiS na Facebooku. I zasugerowała, że "nowa władza będzie musiała zadbać" o to, by dziennikarka nie pojawiała się w TVP.
"Czas wypocząć od tak 'wyspecjalizowanego' zajęcia... Na jesieni nowa władza będzie musiała zadbać o Pani zdrowie..." - zagroziła Pawłowicz. Nie wyjaśniła jednak, czym podpadła jej Justyna Dobrosz-Oracz, reporterka "Wiadomości" i współprowadząca "Politykę przy kawie".
Pawłowicz postanowiła się także zatroszczyć o kwalifikacje dziennikarki i zadeklarowała, że "być może" opłaci jej cykl wykładów w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu. Niepubliczna uczelnia należy do fundacji Tadeusza Rydzyka Lux Veritatis.
Prof. Pawłowicz poczyniła też uwagi na temat ortografii.
Zamieściła na swoim profilu na Facebooku wpis, w którym komentuje odejście Jarosława Kuźniara ze stacji TVN 24. Zaleca w nim prezenterowi korepetycje w Toruniu, zaś pieniądze potrzebne na czesne każe ''wziąść'' z oszczędności poczynionych na amerykańskich cłach.
Prof. Pawłowicz atakowała na swojej stronie na Facebooku Hannę Lis, pisząc o jej wpadkach w TVP i sugerując powrót do szkoły.
"Kontrowersyjna pracownica mediów, p. H. Lisowa zalicza kolejne wpadki braku profesjonalizmu i niewiedzy" - napisała Pawłowicz. "Próbuje rozmawiać o czymś, czego nie zna i czego nie rozumie. Teraz 'norymberski' zamiast 'normandzki'. A wie Pani już co to 'jow' i kim był niedawny Pani rozmówca?" - atakowała posłanka.
"Życzę więcej wyrozumiałości dla bliźnich, jak głosi Kościół, na którego nauczanie przecież nierzadko się Pani powołuje. Zapewniam Panią, że doskonale wiem, o czym rozmawiam, przejęzyczenie może zdarzyć się każdemu" - odpowiedziała Lis na oskarżenia posłanki.