"Na sprzedaż: dwa okręty desantowe przewożące śmigłowce. Testowane przez Rosjan. Kup teraz za 1,2 mld euro" - tak zaczyna swoją depeszę o Mistralach Reuters. Źródła agencji mówią o trzech możliwych wyjściach z impasu, w jakim znalazł się Paryż: "Dostarczyć okręty Rosji, sprzedać komuś innemu albo zniszczyć".
Sprzedaż mistrali została zablokowana przez prezydenta Francji François Hollande'a w reakcji na postępowanie Rosji w kryzysie ukraińskim. Wcześniej we francuskiej prasie pojawiały się informacje, że Hollande stara się o zmniejszenie ewentualnych strat i zwrócenie Rosjanom wyłącznie zapłaconych już przez nich 890 mln euro.
Z początku mowa była o czasowym zawieszeniu przekazania okrętów, ale od wstrzymania kontraktu we wrześniu 2014 r. minęło już ponad pół roku. I dziś jest raczej pewne, że Mistrale do Rosji nie trafią.
Francja zaproponowała unieważnienie kontraktu. Paryż oferował zwrot 785 milionów euro, jeśli Moskwa sprzedałaby okręty innemu państwu. Rosja jednak oceniła wyżej swoje straty. Rosyjskie ministerstwo obrony wyliczyło je na 1,163 mld. euro. "Kommiersant' obliczył, że w skład tej sumy weszły m.in. koszty związane m.in. z przeszkoleniem załogi, budową infrastruktury dla śmigłowcowców (okrętów przystosowanych do bazowania na nich śmigłowców) we Władywostoku.
Pierwszy mistral - "Władywostok" - miał zostać dostarczony Rosji w połowie listopada 2014 roku w ramach kontraktu o wartości 1,2 mld euro podpisanego w czerwcu 2011 roku przez rosyjską państwową agencję ds. eksportu i importu broni (Rosoboroneksport) oraz francuską stocznię DCNS. Francusko-rosyjska umowa na Mistrale pochodzi jeszcze z okresu prezydentury Nicolasa Sarkozy?ego.
Ale to ekipa Hollande?a musi po niej sprzątać. Kontrakt z 2011 r. był historyczny - to pierwsza sprzedaż uzbrojenia na taką skalę do Rosji z Zachodu od upadku ZSRR.
Dostarczenie okrętów Rosji jest w obecnej sytuacji zawieszone do odwołania, a nie anulowane, ale nawet rosyjscy oficjele przyznają, że nie są już zainteresowani budowanymi we Francji jednostkami - pisze Reuters. Agencja zwraca uwagę, że sojusznicy Paryża z NATO, USA i Polska - z którą Francja negocjuje kontrakty zbrojeniowe na 6 mld euro - byliby wściekli, gdyby Francja powróciła do starań o sprzedaż "Władywostoku" i "Sewastopola" Moskwie.
W efekcie Rosjanie żądają nie tylko pełnego zwrotu kosztów, ale i zapłaty kar za niewywiązanie się z umowy. - To. że Rosja ich nie weźmie - to już stało się faktem - powiedział Kommiersantowi Oleg Boczkariow, wiceszef Rosyjskiej Komisji Przemysłu Wojskowego. - Jest tylko jedna kwestia na tapecie: ile pieniędzy powinna dostać Rosja.
Adaptacja okrętu do potrzeb marynarki innego kraju niż Rosja kosztowałaby - według kontrolowanej w 65 proc. przez francuskie państwo stoczni DCNS - setki milionów euro. Dzienne utrzymanie okrętów w atlantyckim porcie - 5 mln. euro. A Rosjanie nie chcą słyszeć o sprzedaży okrętów w obecnym kształcie innemu państwu, ponieważ zostały one zbudowane "pod specyficzne potrzeby rosyjskiej marynarki", więc jest to "kwestia bezpieczeństwa państwowego".
Okręt typu Mistral ma blisko 24 tys. ton wyporności. W rejsach transoceanicznych może transportować 40 czołgów, 450 żołnierzy i 16 ciężkich śmigłowców.
Potencjalnymi klientami na ich zakup były Kanada i Egipt, rozpatrywano też wariant chiński, zwłaszcza wobec niedawnego zbliżenia na linii Paryż-Pekin. Ale Francja nie chce też narazić się Japonii, z którą właśnie podpisała układ o współpracy obronnej. Nie mówiąc już o tym, jak dostarczenie okrętów Chinom odebrałby Waszyngton.
Nic dziwnego, że generał Christian Quesnot, główny doradca wojskowy zmarłego prezydenta Francji Francoisa Mitteranda, stwierdził: "Najtaniej byłoby je zatopić".