Jaki, Wałęsa, Śpiewak i inni. Te wybory miały być dla nich przełomem, okazały się spektakularną klęską

Wielu z nich miało wobec wyborów samorządowych wielkie oczekiwania. To miał być nowy etap w ich politycznych karierach. Im większe jednak te oczekiwania były, tym większe okazało się rozczarowanie po porażce. Przedstawiamy subiektywne zestawienie największych przegranych wyborów samorządowych.
Kandydat PiS na prezydenta Warszawy Patryk Jaki Kandydat PiS na prezydenta Warszawy Patryk Jaki Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl

Patryk Jaki - przełom, którego nie było

Do wyścigu o prezydenturę Warszawy wiceminister sprawiedliwości przystępował w charakterze pretendenta. Szeroko chwalona kampania szybko wywindowała jednak oczekiwania wobec polityka Zjednoczonej Prawicy. Jaki miał już nie tylko wziąć udział w wyborach w bastionie Platformy Obywatelskiej, ale co najmniej przejść do drugiej tury. W pewnym momencie niektórzy zaczęli nawet mówić o wygraniu pierwszej tury i później wyrównanym boju w dogrywce.

Fatalny finisz kampanii PiS-u - wniosek Zbigniewa Ziobry do Trybunału Konstytucyjnego, straszenie brakiem środków dla samorządów, w których nie będzie rządzić PiS czy wypowiedź samego Jakiego, zestawiająca Powstanie Warszawskie z wyborami samorządowymi - mocno zaszkodził ambitnym planom Jakiego. Nikt nie podejrzewał jednak, że aż tak mocno. Co prawda 28,53 proc. wiceministra sprawiedliwości (254 324 głosów) to najlepszy wynik PiS-u w stolicy od 2006 roku, ale nie starczył nawet na drugą turę. Rafał Trzaskowski zdeklasował konkurenta, zdobywając 56,67 proc., czyli 505 187 głosów, i rozstrzygając sprawę w pierwszej turze. Jak pisała Wirtualna Polska, powołując się na swoje źródła, prezes Kaczyński miał być zszokowany rozmiarem porażki Jakiego w pierwszej turze stołecznego głosowania.

Co dalej z 33-letnim politykiem? W PiS-ie nikt z powodu porażki nie będzie wyciągać wobec niego poważnych konsekwencji. Warszawa to bastion Platformy i od lat bardzo niesprzyjający dla formacji Jarosława Kaczyńskiego teren. Mimo tego, wiceminister sprawiedliwości osiągnął tu bardzo dobry wynik. Że nie starczyło na drugą turę? To kwestia bardzo wysokiej frekwencji w stolicy (66,9 proc., czyli o niemal 20 pkt proc. więcej niż w 2014 roku) i nadzwyczajnej mobilizacji elektoratu Koalicji Obywatelskiej. - Jaki buduje się jako przyszły lider prawicy. To jest jego scenariusz maksimum w perspektywie długoterminowej - przewidywał przed debatą prezydencką w Warszawie dr Olgierd Annusewicz, politolog i ekspert od marketingu politycznego. I w tej kwestii nic się nie zmieniło.

Jarosław Wałęsa, kandydat na prezydenta Gdańska Jarosław Wałęsa, kandydat na prezydenta Gdańska Fot. Kamil Jasinski / Agencja Wyborcza.pl

Jarosław Wałęsa - nazwisko to nie wszystko

Syn Lecha Wałęsy sprawił Koalicji Obywatelskiej najgorszą niespodziankę w wyborach prezydentów miast. Jego 27,77 proc., czyli 58 561 głosów, nie dało nawet przepustki do drugiej tury. W tej zmierzą się urzędujący prezydent Gdańska Paweł Adamowicz (36,97 proc., 77 966 głosów) i wystawiony przez PiS Kacper Płażyński (29,68 proc., 62 594 głosów).

Dla Platformy to olbrzymi zawód, w końcu Gdańsk jest jej matecznikiem i jednym z głównych bastionów. Zwłaszcza, że większość gdańskich sondaży dawała Wałęsie zwycięstwo w pierwszej turze. Wejście do dogrywki wydawało się zatem pewnikiem. - Prowadziłem czysto merytoryczną kampanię. Być może ludzie rzeczywiście potrzebują trochę igrzysk. I być może tego zabrakło, jakichś takich bomb, może nawet procesów w trybie wyborczym. Ja tego nie robiłem, bo ja tak nie potrafię funkcjonować - skomentował swój wynik w rozmowie z Onetem polityk.

Sławomir Nitras Sławomir Nitras CEZARY ASZKIELOWICZ

Sławomir Nitras - 282, czyli pechowa liczba

282 głosy. Dokładnie tyle dzieliło posła Platformy od drugiej tury wyborów prezydenta Szczecina. Ostatecznie znaleźli się w niej dotychczasowy prezydent miasta Piotr Krzystek (47,25 proc., 73 063 głosów) i Bartłomiej Sochański z PiS-u (21,99 proc., 34 005 głosów). - Czuję się jak piłkarz, który traci decydującą bramkę w doliczonym czasie gry. Gra się toczy do końcowego gwizdka, a nie do dziewięćdziesiątej minuty - przyznał po ogłoszeniu wyników Nitras. I dodał: - Biorąc pod uwagę wyniki wyborów w Szczecinie namawiam prezydenta Piotra Krzystka do współpracy z Koalicją Obywatelską.

Dla Nitrasa tak minimalna porażka musi być niezwykle bolesna. W szczecińską kampanię włożył bardzo dużo czasu i energii, za co zbierał liczne pochwały. Zdaniem kolegów z partii zaszkodziła mu ujawniona na finiszu kampanii mini-afera samochodowa. Dr Piotr Chrobak z Instytutu Politologii i Europeistyki Uniwersytetu Szczecińskiego w rozmowie z "Głosem Szczecińskim wskazuje jednak, że kluczowa była kwestia autoprezentacji i zmiany wizerunku. - Jego problemem może być nadmierna ekspresja w sposobie bycia, a zwłaszcza w sposobie wypowiedzi. Powiedzmy, że to takie polityczne ADHD. Nie może dawać się sprowokować - ocenia politolog. - Zamiast napastliwego przekonywania do swoich racji, powinien częściej się uśmiechać i okazywać więcej serdeczności, ciepła, troski i zrozumienia wobec wyborców. Nadmierna charyzma też nie jest dobra - dodaje.

Zapanować nad nadmiarem charyzmy Nitras będzie próbować w Sejmie. To niełatwe zadanie, bo czekają tam na niego politycy PiS-u - z marszałkowskim duetem Terlecki - Mazurek na czele - z którymi szczególnie często toczy słowne polemiki.

Jan Śpiewak Jan Śpiewak Fot. Maciek Jaźwiecki / Agencja Wyborcza.pl;

Jan Śpiewak - reprywatyzacja to nie wszystko

To miał być trzeci wynik w wyborach prezydenta Warszawy i jest. Rezultat na poziomie 2,99 proc. (26 689 głosów) to jednak zdecydowanie mniej, niż oczekiwał sam Śpiewak. Zwłaszcza, że gdy ruszała kampania, sondaże dawały znanemu z nagłośnienia afery reprywatyzacyjnej aktywiście 5-6 proc. poparcia. Jego sztab po cichu liczył więc na wynik w okolicach 8-10 proc. Wybory w stolicy okazały się jednak plebiscytem "za" i "przeciw" PiS-owi. Lewica była główną ofiarą tego plebiscytu.

Andrzej Rozenek Andrzej Rozenek SŁAWOMIR KAMIŃSKI

Andrzej Rozenek - siła SLD nie pomogła

Rozenek, podobnie jak Śpiewak, liczył na trzeci wynik w stolicy. Trudno się dziwić, skoro miał za sobą struktury dość mocnego w Warszawie SLD. 13 370 głosów (1,5 proc.) starczyło na dopiero szósty wynik w mieście. I trzeci spośród czterech lewicowych kandydatów - za Śpiewakiem i Justyną Glusman (2,32 proc., 20 643 głosy), a przed Piotrem Ikonowiczem (0,82 proc., 7 271 głosów).

Były poseł nie ma złudzeń, że bez zjednoczenia lewicy sytuacja tego środowiska z wyborów na wybory będzie się tylko pogarszać. Opowiadał o tym w cyklu "Puls kampanii" na łamach Gazeta.pl. - Na lewicy jest nas mało, coraz mniej, a animozje między nami są coraz większe. Nie mam też przekonania, że tąpnięcie, do którego doszło w tych wyborach było wystarczająco zimnym prysznicem na rozgrzane, lewicowe głowy, żeby zmusić nas do reakcji i stworzenia realnej alternatywy - podsumował.

Piotr Guział Piotr Guział Fot. Jakub Porzycki / Agencja Wyborcza.pl

Piotr Guział - historia Ursynowa

Były burmistrz Ursynowa na ostatniej prostej kampanii połączył siły z Patrykiem Jakim i w razie wyborczej wygranej tego ostatniego w stołecznym ratuszu miał pełnić funkcję wiceprezydenta. Ceną za to miało być punktowanie Rafała Trzaskowskiego, z którego to zadania Guział przykładnie się wywiązywał. Kandydatowi Koalicji Obywatelskiej to jednak nie zaszkodziło, bo wygrał już w pierwszej turze. A Guział? Koło nosa przeszło mu i stanowisko wiceprezydenta u Patryka Jakiego, i mandat radnego dzielnicy Ursynów. To koniec jego 20-letniej kariery w stołecznym samorządzie.

Sam zainteresowany do sprawy odniósł się we wpisie na swoim facebookowym profilu. "Kończę bez żalu, pozostawiając po sobie na Ursynowie trwałe ślady, które ułatwiają życie mieszkańcom. Odchodzę w poczuciu spełnienia. Tylko nielicznym w Polsce jest dane przeżyć tak brawurowy i intensywny czas w polityce i samorządzie. Od dziś proszę mówić o mnie historia Ursynowa. A może i Warszawy" - pożegnał się z wyborcami.

Anna Morawiecka i jej brat, premier Mateusz Morawiecki Anna Morawiecka i jej brat, premier Mateusz Morawiecki Anna Morawiecka/Facebook

Anna Morawiecka - brat nie pomógł

O tym, że znane nazwisko to w polityce nie wszystko przekonał się w tych wyborach boleśnie Jarosław Wałęsa. Niedawne głosowanie pokazało też jednak, że nawet brat na stanowisku premiera nie jest gwarancją zdobycia mandatu. Anna Morawiecka walczyła o stanowisko burmistrza Obornik Śląskich, ale przegrała tę walkę z kretesem już w pierwszej turze. Uzyskała 30,7 proc. głosów, podczas gdy jej największy rywal, urzędujący burmistrz miasta Arkadiusz Poprawa, przeszło dwukrotnie więcej (69,3 proc.).

Więcej o: