Marsz św. Huberta był nazywany w mediach marszem 'niezadowolonych', którym nie podobają się niektóre decyzje rządu PiS, m.in. dymisja Jana Szyszki. Były minister środowiska zaprzeczał temu, ale politycy partii rządzącej dostali oficjalny zakaz uczestnictwa w demonstracji.
Na marszu pojawiła się reprezentacja Obozu Narodowo-Radykalnego. Byli ubrani na czarno, a na ramionach mieli opaski z falangą. Jedna z uczestniczek marszu była oburzona ich uczestnictwem, jednak, gdy zaczęła wyliczać ile złego naziści zrobili jej rodzinie, została poproszona przez organizatorów o odejście na bok.
Poza ONR-em, w demonstracji brali udział też przedstawiciele Ruchu Narodowego i Młodzieży Wszechpolskiej. "Narodowcy z leśnikami, rolnikami i futrzarzami. Dla Polski" - informował rzecznik ONR.
O 11:30 sprzed Sejmu wyruszył marsz solidarnych z protestującymi w Sejmie osobami niepełnosprawnymi i ich opiekunami.
Część osób dołączyła później do Marszu Wolności. Podczas finału na telebimie wyświetlane były wypowiedzi protestujących: "Dzisiaj jesteśmy zdrowi, jutro może wydarzyć się wszystko. Dlatego wspierajcie nasze postulaty", "Chcemy opuścić gmach sejmu. Pomóżcie nam", "Walczcie o nas, żebyśmy mogli wrócić do naszych domów".
Protestujący wyszli z Sejmu, by spotkać się z czekającym tłumem, ale nie zostali wypuszczeni przez Straż Marszałkowską. Byli więc za szlabanem, kilka metrów od barierek, za którymi czekali zebrani.
Z manifestującymi przed Sejmem spotkali się Adrian i Kubą, którzy w parlamencie protestują od 25 dni. Straż Marszałkowska nie pozwoliła im przekroczyć szlabanu. @TOKFM_NEWS pic.twitter.com/oH7TOphmzT
- Roch Kowalski (@rochkowalski) May 12, 2018
Grzegorz Schetyna przemawiał dwukrotnie - na początku i na końcu Marszu Wolności.
Na starcie przede wszystkim dziękował wszystkim tym, którzy angażowali się w obronę praworządności i demokracji. Mówił też, że politycy PiS 'myślą, ile będą mogli przyznać sobie premii, ile samochodów rozbić, ile lotów wylatać'. - Ale wasz koniec jest bliski i musicie przegrać, bo idzie na was normalna, uśmiechnięta, obywatelska Polska - grzmiał
Podczas drugiego przemówienia przewodniczący PO zapewniał, że marsz opozycji będzie trwał do wiosny 2020 roku, a przez ten czas wygra wszystkie wybory - samorządowe, do europarlamentu, parlamentarne i prezydenckie.
- mówił Grzegorz Schetyna.
Podczas finału Marszu Wolności na scenie pojawiła się Wanda Traczyk-Stawska, uczestniczka Powstania Warszawskiego, która w piątek chciała wejść do Sejmu, by wesprzeć protestujących, ale nie została wpuszczona.
- Przyszłam tu prosić, żebyście pamiętali, że najważniejszą sprawą jest to, żeby najsłabsi mieli pomoc z naszej strony. Ale przyszłam także powiedzieć wam, że te heroiczne matki znam, uczyłam takie dzieci. Jestem żołnierzem, ale jestem nauczycielką. Przyszłam, bo moje sumienie nauczycielskie nie pozwoliło mi zostawić Adriana, Kuby, tych wszystkich, którzy potrzebują pomocy pilnie. Te matki potrzebują waszego wsparcia, bez tego nie zwyciężą - mówi Traczyk-Stawska.
- mówiła kombatantka, a tłum skandował 'dziękujemy! dziękujemy!'.
Z informacji podanych przez władze Warszawy wynika, że w kulminacyjnym momencie w Marszu Wolności brało udział 50 tysięcy osób.
W TVP Info podawano jednak, że marsz miał "niską frekwencję i małe znaczenie politycznie" oraz, że większość Polaków jest innego zdania niż opozycja.
Władze Warszawy mówią o 50 tysiącach osób. TVP Info jest innego zdania. pic.twitter.com/yKJCKPP1sA
- Wiktoria Beczek (@wiktoriabeczek) May 12, 2018