50 tys. osób na Marszu Wolności i narodowcy na demonstracji leśników [PODSUMOWANIE]

Sobota obfitowała w marsze. Zaczęło się od marszu św. Huberta, w którym brali udział leśnicy, środowiska popierające Jana Szyszkę i narodowcy. Później z Sejmu wyruszył pochód solidarności z protestującymi w Sejmie osobami niepełnosprawnymi i ich opiekunami. Na koniec opozycyjny Marsz Wolności, w którym - jak podało miasto - brało udział nawet 50 tys. osób.
$I Marsz Swietego Huberta w Warszawie $I Marsz Swietego Huberta w Warszawie Fot. Maciek Jaźwiecki / Agencja Wyborcza.pl

Marsz św. Huberta: Narodowcy i leśnicy

Marsz św. Huberta był nazywany w mediach marszem 'niezadowolonych', którym nie podobają się niektóre decyzje rządu PiS, m.in. dymisja Jana Szyszki. Były minister środowiska zaprzeczał temu, ale politycy partii rządzącej dostali oficjalny zakaz uczestnictwa w demonstracji. 

Na marszu pojawiła się reprezentacja Obozu Narodowo-Radykalnego. Byli ubrani na czarno, a na ramionach mieli opaski z falangą. Jedna z uczestniczek marszu była oburzona ich uczestnictwem, jednak, gdy zaczęła wyliczać ile złego naziści zrobili jej rodzinie, została poproszona przez organizatorów o odejście na bok.

Poza ONR-em, w demonstracji brali udział też przedstawiciele Ruchu Narodowego i Młodzieży Wszechpolskiej. "Narodowcy z leśnikami, rolnikami i futrzarzami. Dla Polski" - informował rzecznik ONR. 

E Marsz solidarnych z protestujacymi opiekunami osob niepelnosprawnych E Marsz solidarnych z protestujacymi opiekunami osob niepelnosprawnych Fot. Przemek Wierzchowski / Agencja Wyborcza.pl

Marsz solidarności z protestującymi w Sejmie

O 11:30 sprzed Sejmu wyruszył marsz solidarnych z protestującymi w Sejmie osobami niepełnosprawnymi i ich opiekunami. 

Część osób dołączyła później do Marszu Wolności. Podczas finału na telebimie wyświetlane były wypowiedzi protestujących: "Dzisiaj jesteśmy zdrowi, jutro może wydarzyć się wszystko. Dlatego wspierajcie nasze postulaty", "Chcemy opuścić gmach sejmu. Pomóżcie nam", "Walczcie o nas, żebyśmy mogli wrócić do naszych domów".

E Marsz solidarnych z protestujacymi opiekunami osob niepelnosprawnych E Marsz solidarnych z protestujacymi opiekunami osob niepelnosprawnych Fot. Przemek Wierzchowski / Agencja Wyborcza.pl

Protestujący za szlabanem

Protestujący wyszli z Sejmu, by spotkać się z czekającym tłumem, ale nie zostali wypuszczeni przez Straż Marszałkowską. Byli więc za szlabanem, kilka metrów od barierek, za którymi czekali zebrani. 

Parada Schumana 2018 w Warszawie Parada Schumana 2018 w Warszawie Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Wyborcza.pl / Dawid Żuchowicz

Grzegorz Schetyna: Koniec PiS-u jest bliski

Grzegorz Schetyna przemawiał dwukrotnie - na początku i na końcu Marszu Wolności.

Na starcie przede wszystkim dziękował wszystkim tym, którzy angażowali się w obronę praworządności i demokracji. Mówił też, że politycy PiS 'myślą, ile będą mogli przyznać sobie premii, ile samochodów rozbić, ile lotów wylatać'. - Ale wasz koniec jest bliski i musicie przegrać, bo idzie na was normalna, uśmiechnięta, obywatelska Polska - grzmiał

Podczas drugiego przemówienia przewodniczący PO zapewniał, że marsz opozycji będzie trwał do wiosny 2020 roku, a przez ten czas wygra wszystkie wybory - samorządowe, do europarlamentu, parlamentarne i prezydenckie.

Wygramy, bo odrabiamy lekcję, słuchamy tego, co mówią Polacy, czego oczekują wyborcy. Słyszeliśmy codziennie, że mamy być razem, bo tylko razem możemy wygrać. Tworzymy Koalicję Obywatelską. Jesteśmy z Nowoczesną, z innymi środowiskami, także lewicowymi, liberalnymi, ruchami miejskimi. Jesteśmy otwarci na wszystkie ugrupowania, ale tylko te, które wiedzą jak ważne dla nas są wolność jednostki, demokracja, praworządność, szacunek do Konstytucji. Z nimi jesteśmy razem. Jesteśmy razem nie dlatego, że się boimy, ale dlatego, że chcemy Polakom dać nadzieję, że koniec PiS-u jest bliski

- mówił Grzegorz Schetyna.

Wanda Traczyk-Stawska Wanda Traczyk-Stawska Dawid Żuchowicz / Agencja Wyborcza.pl

Wanda Traczyk-Stawska z apelem o pomoc

Podczas finału Marszu Wolności na scenie pojawiła się Wanda Traczyk-Stawska, uczestniczka Powstania Warszawskiego, która w piątek chciała wejść do Sejmu, by wesprzeć protestujących, ale nie została wpuszczona.

- Przyszłam tu prosić, żebyście pamiętali, że najważniejszą sprawą jest to, żeby najsłabsi mieli pomoc z naszej strony. Ale przyszłam także powiedzieć wam, że te heroiczne matki znam, uczyłam takie dzieci. Jestem żołnierzem, ale jestem nauczycielką. Przyszłam, bo moje sumienie nauczycielskie nie pozwoliło mi zostawić Adriana, Kuby, tych wszystkich, którzy potrzebują pomocy pilnie. Te matki potrzebują waszego wsparcia, bez tego nie zwyciężą - mówi Traczyk-Stawska.

Ja nie należę do żadnej partii. Jestem żołnierzem i nie wolno mi należeć. Ale moją partią jest cała Polska i wszyscy ludzie w Polsce. Proszę was - pomagajcie najsłabszym. Chcę powiedzieć do tych matek, może mnie usłyszą, że mogą liczyć na nas, że zawsze naród polski miał wielki szacunek do matek. Dlatego nie traćcie nadziei, jesteśmy z wami

- mówiła kombatantka, a tłum skandował 'dziękujemy! dziękujemy!'.

Marsz Wolności w Warszawie Marsz Wolności w Warszawie Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Wyborcza.pl / Dawid Żuchowicz

Rekordowa frekwencja

Z informacji podanych przez władze Warszawy wynika, że w kulminacyjnym momencie w Marszu Wolności brało udział 50 tysięcy osób.

W TVP Info podawano jednak, że marsz miał "niską frekwencję i małe znaczenie politycznie" oraz, że większość Polaków jest innego zdania niż opozycja. 

Więcej o: