Jan Szyszko jest leśnikiem, a nie ekologiem, i jest nieporozumieniem jako minister środowiska - tak określił go Włodzimierz Cimoszewicz. - To człowiek, który dla doraźnych politycznych celów chciał zniszczyć torfowiska Rospudy, a z zapowiedzi cięć puszczy zrobił sobie maszynkę do zdobywanie punktów politycznych u drzewiarsko-leśnego lobby - to z kolei opinia ekologa i dziennikarza Adama Wajraka.
Jan Szyszko jest w rządzie Beaty Szydło ministrem środowiska. Wcześniej pełnił tę funkcję w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza. Jest też profesorem nauk leśnych. Dość regularnie w mediach pojawiają się barwne cytaty ministra. Niektóre są bardzo dziwne.
Co się stanie z pozyskanymi (z wycinki Puszczy Białowieskiej - red.) tonami drewna? - zapytał go ostatnio dziennikarz tygodnika "W Sieci"?
- A co się z nimi może stać? To drewno oczywiście trzeba spożytkować i zostanie ono racjonalnie zagospodarowane. Jeśli będzie nadawało się do użytku, to powstaną z niego np. meble, jeśli nada się na opał - zostanie spalone jako odnawialne źródło energii. Przecież po to posadzono tamtejsze lasy, aby mogły służyć człowiekowi - odpowiedział minister Szyszko.
O pakiecie klimatyczno-energetycznym mówił w rozmowie z "Naszym Dziennikiem": - Będziemy się starali łagodzić jego negatywne skutki dla polskiej gospodarki, w tym węgla, m.in. pokazując, że dwutlenek węgla emitowany w Polsce jest gazem życia dla żywych zespołów przyrodniczych, by stawały się coraz lepsze, i o tym będę rozmawiał z unijnym komisarzem ds. klimatu i energii.
W głosowaniu przeprowadzonym przez redakcję portalu "Nauka o klimacie" wypowiedź ta wygrała konkurs na "Klimatyczną bzdurę roku".
"Gazeta Wyborcza" przypomniała ostatnio jak zaczęły się poprzednie rządy Jana Szyszko w ministerstwie środowiska. "Panowanie w ministerstwie w latach 2005-07 Szyszko zaczyna od konfliktu z Unią Europejską w sprawie wiosennych polowań na słonkę, długodziobego ptaka, do którego - jak argumentuje - polscy myśliwi strzelają na wiosnę od wieków.
Unijne przepisy biorą górę.
Kilka miesięcy później wydaje decyzję o środowiskowych uwarunkowaniach obwodnicy Augustowa przecinającej unikatową przyrodniczo Dolinę Rospudy. - Rospuda to twór człowieka i nic się nie stanie, gdy przejdzie przez nią droga szybkiego ruchu - mówi.
Odmienne zdanie mają ekolodzy, międzynarodowi eksperci i Komisja Europejska, ale też związany z PiS rzecznik praw obywatelskich Janusz Kochanowski, który skarży decyzję Szyszki do wojewódzkiego sądu administracyjnego.
Ostatecznie obwodnica omija Dolinę Rospudy" - pisze "Gazeta Wyborcza".
Podobnie jak w 2007 roku o Rospudzie minister wyraził się ostatnio o innym unikalnym kompleksie leśnym. - Puszcza Białowieska jest stworzona ręką człowieka. Jest dziedzictwem kulturowym miejscowej ludności. Gatunki, które zniknęły już z mapy Europy, a znajdują się właśnie w Puszczy, zawdzięczają swoją obecność gospodarczej działalności człowieka - mówił Szyszko w Polskim Radiu.
W lipcu zeszłego roku pisaliśmy o tym, jak lobby myśliwych w Sejmie uniemożliwia znowelizowanie prawa łowieckiego. Właśnie wtedy, podczas posiedzenia komisji, poseł Szyszko wnioskował o przyjęcie sprawozdania dot. nowelizacji ustawy "w ciemno" czyli bez czytania go.
"Tradycje łowieckie mam wyssane z mlekiem matki" - stwierdził wtedy Szyszko.
W rozmowie z PAP w 2013 roku Szyszko stwierdził, że globalne ocieplenie "to na pewno była decyzja polityczna". Przyszły minister powiedział też, że zdania naukowców w kwestii tego, czy zmiany klimatu są wywołane emisją dwutlenku węgla przez działalność człowieka "są podzielone".
To drugie stwierdzenie zwyczajnie nie jest prawdą: przytłaczająca większość naukowców i najbardziej prestiżowe ośrodki badawcze są przekonane, że zmiany klimatu są przynajmniej częściowo wywołane działalnością człowieka.
Szyszko wsławił się też tym, że oficjalnie zapytał polski rząd o chemtrails. Co to jest? Według popularnej teorii spiskowej, smugi kondensacyjne, powstające za lecącymi odrzutowcami, są w rzeczywistości tzw. chemtrails (ang. smugi chemiczne). Zwolennicy tej teorii wierzą, że pracujące w głębokiej konspiracji rządy rozpylają za pomocą chemtrails szkodliwe substancje chemiczne.
W jakim celu miałyby być rozpylane tajemnicze chemikalia? Tu mamy całą gamę teorii spiskowych: od zmian pogody, przez wywoływanie chorób w celu zmniejszenia populacji, do zdalnej kontroli umysłów. O chemtrails można poczytać na stronach, opisujących też spiski iluminatów, tajemnicze krainy elfów i kosmitów, kontrolujących rząd USA.
Brzmi niedorzecznie? Tymczasem obecny minister środowiska w 2013 roku wysłał oficjalną interpelację do Rady Ministrów, w której pytał m.in. "Czy chemtrails jest celowo wywoływane na terenie Polski, a o ile tak, to w jakim celu?".
W obszernej odpowiedzi wyjaśniono, że smugi kondensacyjne to naturalne i niegroźne zjawisko, a samoloty uwalniają jedynie parę wodną i dwutlenek węgla.
- Uważam masowe stawianie wiatraków za zbrodnię przeciwko polskim krajobrazom i przeciwko polskiemu systemowi energetycznemu. To niestabilne źródło energii, bo albo nie ma wiatru - i nie ma energii, albo jest wiatr - i są kłopoty z jej przyjęciem. To energia droga, oparta na całkowicie obcych technologiach. Do tego skutkiem ubocznym jest przejmowanie polskiej ziemi - mówił minister w wywiadzie dla tygodnika "W Sieci".
Jako idealne odnawialne źródło energii Szyszko w wywiadzie przywoływał geotermię. Wcześniej Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska zawarł ugodę z fundacją Lux Veritatis. Na jej mocy fundacja ojca Rydzyka dostanie 26 mln zł za cofnięcie dofinansowania geotermii toruńskiej.
Niedawno jedno pytanie dziennikarza wystarczyło, by minister środowiska stracił cierpliwość. - Zrobimy specjalne szkolenia dla dziennikarzy, żeby wiedzieli w jaki sposób zadawać pytania - zapowiedział.
Na konferencji prasowej Jan Szyszko przedstawił decyzję o rozpoczęciu działań ws. Puszczy Białowieskiej. Minister posługiwał się specjalistycznym językiem i chętnie używał zwrotów takich jak "zahamowanie procesu destrukcji siedlisk priorytetowych".
W pewnym momencie jeden z dziennikarzy postanowił dopytać o plany wobec Puszczy. - Czy w tych dwóch trzecich nadleśnictw wytniecie wszystko w pień? - chciał wiedzieć. To pytanie - choć faktycznie sformułowane w dość niefortunny sposób - zdenerwowało Jan Szyszkę.
- Ja bym proponował, żeby nie zadawać tego rodzaju pytań, bo one są troszeczkę prowokujące i nie na miejscu. Ja bym poprosił, żeby pan się zgodził i przyjechał, w ciągu trzech tygodni zrobimy specjalne szkolenia dla dziennikarzy, żeby wiedzieli, w jaki sposób zadawać pytania i żeby wiedzieli o czym mówimy - pouczył.