Mierzeja Wiślana to piaszczysty wał na południowo-wschodnim brzegu Zatoki Gdańskiej, rozciągający się od Gdańska na zachodzie po Lochstedt za Piławą w Federacji Rosyjskiej na północnym wschodzie. Podzielona jest między terytorium Polski i Federacji Rosyjskiej. Dawniej była niemal pusta; nieliczne małe wioski zamieszkiwali rybacy. Współcześnie stała się znana wszystkim entuzjastom wypoczynku nad Bałtykiem.
Jednak Mierzeja, jaką znamy odchodzi do przeszłości. Nie kto inny, ale sam Jarosław Kaczyński rozpoczął proces budowy przecinającego ją kanału, który ma połączyć Zalew Wiślany z Zatoką Gdańską. Pomysł nie jest nowy, ale w 2017 roku rząd PiS przyjął specustawę o budowie kanału. Zakończenie planowane jest na 2022 rok.
Kanał przez Mierzeję ma dwa cele: uniezależnienie się od kontrolowanej przez Rosję Cieśniny Pilawskiej oraz - jak mówią rzecznicy pomysłu - "zapewnienie bezpieczeństwa kraju oraz granic Unii Europejskiej".
Budowa kanału wymaga wycięcia ogromnej ilości drzew. Szacuje się, że na terenie 25 ha Mierzei Wiślanej zniknie ostatecznie około 50 tys. drzew.
Projektowi budowy przekopu i masowej wycince drzew sprzeciwiają się aktywiści oraz mieszkańcy regionu.
- Tempo prac sprawia wrażenie, że oglądamy film o końcu świata na przyspieszonych obrotach. Co najmniej dwa harvestery pospiesznie wyżynały drzewa. Na miejscu są również ludzie z piłami ręcznymi. Podobno to tempo trzyma się bez przerwy (24 godziny na dobę) od piątku - pisali o wycince aktywiści z grupy "Obóz dla Mierzei Wiślanej" na Facebooku.
Planom przekopania Mierzei sprzeciwiała się Unia Europejska. Aktualnie Komisja Europejska czeka, aż projekt zostanie jej formalnie przekazany, aby ocenić go pod kątem zgodności z unijnym prawem.
Spotkanie potencjalnych wykonawców przekopu przez Mierzeje Wiślaną z przedstawicielami Urzędu Morskiego odbyło się w wśród piętrzących się pni wyciętych drzew.
Na dodatek "Wyborcza Trójmiasto" donosi o trudnościach, które przysparza planowany przekop przez Mierzeję Wiślaną. Najnowszym jest konieczność pogłębienia tzw. toru wodnego. Z powodu piętrzących się komplikacji planowaną sumę 880 mln zł powiększyć będzie trzeba o kolejne 500 mln złotych.
Wszystko wskazuje na to, że mimo krytyki ze strony UE i miejscowych aktywistów, przekop przez Mierzeję zostanie ukończony. Największy paradoks inwestycji polega na tym, że większość ekspertów uważa, że jest ona nieuzasadniona z ekonomicznego punktu widzenia.
- Nie ma ładunków, które można by przewozić tą trasą, ani masowych, ani drobnicowych. Jeśli chodzi o kontenery, to 60 km dalej jest najnowocześniejszy na Bałtyku terminal przeładunkowy DCT w Gdańsku. Jedyne ładunki, które obsługuje port w Elblągu, to rosyjski węgiel z Kaliningradu. Tyle że jest on przewożony ze wschodu na zachód, czyli wzdłuż zalewu, a nie w jego poprzek. Dodatkowo, barki z tym węglem mają niewielkie zanurzenie, więc tylko dla nich nie ma potrzeby pogłębiania toru wodnego i budowy przekopu - przekonuje w Włodzimierz Rydzkowski, profesor Włodzimierz Rydzkowski z Katedry Polityki Transportowej Uniwersytetu Gdańskiego.